szpak80 szpak80
1357
BLOG

Warszawa w czasie okupacji niemieckiej (1915-1918)

szpak80 szpak80 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

We wspomnieniach dr Józefa Zawadzkiego.

 

Dr med. Józef Zawadzki (1865-1937) wychował się w rodzinie, w której wspominano udział lekarzy i sanitariuszy w ratowaniu rannych powstańców. Uformował się w tej tradycji i czerpał z niej później jako organizator Towarzystwa Doraźnej Pomocy Lekarskiej i pogotowia ratunkowego w Warszawie.
(ilustr. i opis za: Gazeta Lekarska)

 

 

dr Józef Zawadzki:  "Warszawa w czasie okupacji niemieckiej (ze wspomnień osobistych)", wyd. 1928, 80 s.

[fragmenty, chronologicznie, z pominięciem tych dotyczących życia politycznego i samopomocy]

(...)

Moskale nie taili już, że opuszczą Warszawę, ewakuowali się powoli, systematycznie, wywożąc wszystko co się dało, demolując i wywożąc fabryki, które możnaby przystosować do potrzeb wojennych, surowce, tabor kolejowy, niszcząc na lewym brzegu Wisły mosty kolejowe i stacje. A jednocześnie rzucono hasło niszczenia zbiorów i zabierania ludności wgłąb Rosji. Łuny pożarów widać było odtąd na widnokręgu, a setki wozów wiozły ludność na wschód.

O godzinie 6 rano wkroczyły od strony Mokotowa i Woli pierwsze placówki niemieckie. Warszawa przestała się łudzić; okupantem, wbrew zapowiedziom, była armja niemiecka, a nie austrjacka i legjoniści.
O zwykłej porze wyjechały tramwaje, na ulicę wyległ milczący tłum, spiesząc do pracy, tylko część niepolska ludności wyszła manifestować swe uczucia proniemieckie, manifestacje te jednak były przez niemców przywitane tak, jak na to zasługiwały.
Już o godz. 7-ej rano zostałem telefonicznie wezwany do Ratusza, gdzie ku memu zdumieniu żądano odemnie zapewnień co do całości i przydatności wodociągów. Stało się to dlatego, że jako członek komitetu budowy kanalizacji objeżdżałem tuż przed wojną wraz z komisją Niemcy, Belgię, Anglję i Francję, badając urządzenia do oczyszczenia ścieków. Niemcy mieli zanotowane moje nazwisko i zaraz po objęciu ratusza żądali odemnie gwarancji. Wraz z personelem wodociągowym mogłem zapewnić komendę o tem,że urządzenia w Warszawie ocalały. Dowodzi to jednak, jakim aparatem wywiadowczym rozporządzali niemcy. Wieczorem tegoż dnia miał jako przedstawiciel rządu konferencję ze mną w tej sprawie przewodnik komisji przez Niemcy inż Eichenbrod, pomocnik Lindley'a.
Od tej chwili Warszawa przez resztę 1915 r. cały 1916, cały 1917 i do 11 listopada 1918 r. była bez przerwy w rękach okupanta niemieckiego.

Trzy lata i 3 miesiące trwała ta okupacja, której fizyczne ślady dawno już przeminęły, ale która żywo jeszcze stoi w pamięci tych, co ją przeżyli, a szczególniej tych, który w tym czasie musieli działać w obronie nie tylko ludności i miasta, ale i myśli politycznej Polski, aby nie zeszła na bezdroża, któreby stanowiły klęskę dla narodu, wobec zmagań tytanicznych całego świata.

Od 13 sierpnia rozpoczynają się rekwizycje samochodów, metalów, skór, wełny, bawełny, chemikaljów. Bataljony kolejowe pracują wytrwale i już 16 sierpnia uruchamiają kolej do Aleksandrowa, Koluszek i Łodzi, zaczynają przychodzić transporty głów�nie dla wojska. W dwa dni później następuje rekwizycja zboża i mąki, a nazajutrz ogłoszono monopol na sprzedaż mąki, mięsa i węgla. W d. 20 sierpnia pada Modlin, który zapasami swemi zasilił armję niemiecką.

Zaledwie miesiąc trwające sądy obywatelskie zamknięto już 10 września, mianowano Randorfa prezesem sądu wyższego, ogłoszono przepisy kwaterunkowe i rekwizycyjne, zniesiono pocztę obywatelską i wprowadzono niemiecki zarząd pocztowy (10.X), zakazano pochodów i zebrań ulicznych, skazując na zesłanie do obozów kilku robotników, którzy bądź urządzali pochody, bądź rozklejali odezwy.

Po mące i węglu przyszła kolej na monopol tytuniowy. Od 19 października następuje zakaz wolnego obrotu mąką i chlebem i rozdawnictwo kart na chleb i mąkę. W tymże dniu zaczęto ściągać pierwsze podatki od nieruchomości miejskich. Tramwajami miejskimi zaopiekowano się już w pierwszych dniach sierpnia, w październiku kolej przyszła na telefony, nieczynne zresztą dla publiczności od 5 sierpnia. Pobór podatków następował przez prezydjum policji w szybkiem tempie, po podatku od nieruchomości przyszła kolej na podatek od patentów przemysłowych i hand!owych, 26.X ogłoszono przymus paszportowy, ustalono podatek 250.000 rb. miesięcznie na utrzymanie załogi. Do dnia 16 listopada Warszawa wydatkowała na dostawy wojskowe 742.058 rb. 20 kp. Miasto zmuszone było już we wrześniu zaciągną� 1-szą pożyczkę w kwocie 5 milj. rubli, drugą w grudniu w wysokości 10 miljonów. Rozporządzenia i sekwestry sypią się jak z rogu obfitości. Już 1 listopada ogłoszono o s�kwestrze miedzi, którą później aż do kłamek włącznie i drzwiczek od pieców zabrano ze wszystkich mieszkań, płacąc drobny ułamek wartości metalu na wagę, nawet za przedmioty cennej w kilka dni później następuje sekwestr futer, należących do
urzędników i wojskowych rosyjskich.
15 listopada otwarto uniwersytet i politechnikę, co wywołuje słuszną radość w społeczeństwie, ale ciągłe rekwizycje coraz więcej utrudniają życie. 17 tego miesiąca zakazano użycia jęczmienia w piwowarstwie oraz zboża chlebowego, owsa i jęczmienia na paszę. Równocześnie zażądano 2000 robotników do robót ziemnych w okolicach Warszawy, zażądano wykupu akcyzy od kupców i w dn. 25 listopada wprowadzono ostatecznie monopol mięsny .
Sekwestr skóry sprawił, że już 3 grudnia przy ul. (Erywańskiej) Kredytowej otwarto pierwszą pracownię obuwia na drewnianej podeszwie, a jednocześnie sekcja żywnościowa przerywa z braku dostawy sprzedaż ziemniaków.
Zgłodniała ludność na ulicach Warszawy korzysta skwapliwie z wypuszczonych na miasto piecyków z prażonemi ziemniakami. Niebawem odjęto ludności cukier, sprzedając go odtąd za kartkami, natomiast otwarto kasyno dla urzędników i oficerów niemieckich, jednocześnie wzbroniono wszelkich pochodów, zebrań i zamknięto wszelkie stowarzyszenia ocharakterze politycznym. Zniesiono zakaz używania alkoholu i wprowadzono w Warszawie sprzedaż niemieckiego monopolu wódczanego, a w dni kilka zasekwestrowano towary tkackie i wzbroniono ich wywozu z obrębu gubernatorstwa Warszawskiego.

Rok 1916 rozpoczął się od dalszych sekwestrów, po wełnie przyszła kolej na bawełnę i wyroby bawełniane, wstrzymano przepustki do okupacji austrjackiej, w mieście brak opału i nafty, to też większość mieszkań nieogrzewana, a szkoły i gmachy publiczne ogrzewane bardzo źle.
Zasekwestrowawszy wszystko, co się dało, niemcy oddali prawo wywozu specjalnym wojennym firmom berlińskim, które przy pomocy spekulantów żydowskich wszędzie rozszerzyły swe macki.
Nie zapominano o podatkach. Zaraz w pierwszych dniach stycznia rozpoczęto pobór podatku lokalowego i przemysłowego według poprzedniej skali. W parę tygodni później ludność zaskoczona była dalszem zmniejszeniem racji chleba i mąki.

Odbudowany na koszt miasta most Kierbedzia, został otwarty w początku lutego. Zgnębiona drożyzną i brakiem środków żywnościowych oraz opału ludność staje się łupem spekulacji, której źródła wykryć niepodobna - sztucznego obniżania wartości kursujących rubli, które ktoś przekłuwa szpilką, co zmniejsza jakoby ich wartość o 10-20% w stosunku do marki. Sprawa ta nosi charakter umyślnego gromadzenia przez okupanta rubli i wprowadzania zamiast nich na rynek marek,  przyjmowanych niechętnie. I znów w marcu nowe zmniejszenie racji żywnościowej przy nieomal zupełnym braku ziemniaków. Sekcja sanitarna wobec dodawania do chleba różnych surogatów uruchamia piekarnię doświadczalną, gdzie próbuje się wypieku razowego chleba z mąki z do-­ datkiem płatków ziemniaczanych, grochu, peluszki i t. p. surogatów. Brakowi ziemniaków władze okupacyjne chcą zaradzić przez rekwizycję ziemniaków w mieście, zapowiadając równocześnie rekwizycję cukru, grochu, fasoli, mydła i tłuszczów.

Jednocześnie [początek 1917 r.] tyfus plamisty szerzył się z przerażającą szybkością na tle głodu i zimna. Wywożąc lepsze ziemniaki, Niemcy dawały kuchniom tanim ziemniaki zepsute, pogarszając i tak już złą strawę nędzarzy. Śmiertelność z duru brzuszego wyniosła już 41 na 100 000. śmiertelność z suchot płucnych na 10 000 mieszkańców wyniosła w r. 1916 48,5, a w 1-ym półroczu r. 1917 113.5, zwiększyła się o 100% śmiertelność z uwiądu starczego, Pogotowie Ratunkowe notowało wciąż wypadki zasłabnięć z głodu i to pomimo że w tym roku (1916) miasto wydało 10038756 rubli na pomoc dla ludności przy zwyczajnych wydatkach około 17 000 000 rb. Okupant wiedział o tem, a mimo to wydusił z miasta w ciągu r. 1916 - 9 615 660 rb. świadczeń wojennych i ani na chwilę nie zaprzestał rekwizycji aż do pasów w oknach tramwajowych włącznie, rujnował i wywoził nietylko pasy, ale maszyny, części maszyn, wszystkie obrabiarki, zwiększając wciąż bezrobocie, a, głaszcząc naiwnych obietnicami, przygotowywał grunt pod zupełne uzależnienie ekonomiczne Polski od Niemiec.

8 maja wybuchł strajk w gazowni miejskiej pod zarządem niemieckim, co wywołało aresztowania śród robotników, a nie ustawało ani na chwilę niszczenie Polski przez władze okupacyjne, ustanowiono nawet specjalne Towarzystwo do wywozu maszyn, a setki robotników zaczęło wyjmować z ulic Warszawy kable tramwajowe. Rada miejska napróżno protestowała przeciw gwałtom okupantów i jawnemu rabunkowi, a widząc wciąż rosnący głód, widząc wywożenie środków żywności z Polski, wszczęła starania o utworzenie na całym obszarze Kongresówki czyli w obu okupacjach i etapach jednego organu aprowizacyjnego i w tym celu wysyłała delegacje do Lublina. Rezultatem doraźnym było wspomożenie szpitali i zakładów opiekuńczych drobną ilością kaszy i mąki przez okupację austrjacką, utworzenie jednak centrali natrafiło na opór obu okupantów.

Na jednem z posiedzeń Rady miejskiej ujawniono listy frachtowe, dowodzące niezbicie, że ziemniaki są wywożone do Niemiec wbrew zapewnieniom, Rada miejska uchwaliła delegację do szefa administracji v. Kriesa. Ten z całą bezczelnością dowodził, że ziemniaki przez koleje niemieckie są wywożone do Dąbrowskiego Zagłębia węglowego z powodu braku kolei w Polsce. Jako delegat zdałem o tem sprawę Radzie miejskiej, gdzie ta podróż okólna ziemniaków (Rundreise) wywołała śmiech, a odgłos tej sprawy obił się o dzienniki zagraniczne, jako dowód perfidji niemieckiej.

Nie od rzeczy będzie przytoczyć tu garść cyfr, dowodzących jak niemcy rabowali Polskę. Zarząd leśny niemiecki obliczył, iż w okresie do 1 lipca 1917 r. z puszczy Białowieskle] wywieziono 49 łosi, 520 żubrów, 4.000 lisów, 1.300 danieli, 1.725 dzików, 3.000 kozłów i sarn, a lasy Białowieskie wywożono wciąż całemi pociągami.


Ale nie długo trwała sielanka nowego rządu, bo już w początkach grudnia [1917 r.] wynikła sprawa sędziego Rosińskiego, który pociągnął do odpowiedzialności karnej niejakich Szwajsa, Toruńczyka i innych za lichwę; oparł się temu Jenerał Gubernator, uważając oskarżonych za część wojska niemieckiego, które sądom polskim nie podlega i zażądał pociągnięcia sędziego do odpowiedzialności. Sprawa ta ciągnęła się długo i zakończyła zwolnieniem sędziego od odpowiedzialności.

A w Warszawie i w całej okupacji niemieckiej okupant, po wywiezieniu wszystkich możliwych przedmiotów metalowych, zabrał się do rekwizycji dzwonów kościelnych i rozbierania organów, mimo protestu władz kościelnych.

 

Okupacja Warszawy skończona!

Dziś, gdy już po 10 letniem istnieniu niepodległego Państwa patrzymy na ten okres dziejów naszego miasta, musimy przyznać, że Stolica ani razu nie zboczyła ze swych tradycji: miasta o wysokim patrjotyźmie i trzeźwej ocenie faktów.


Zjawiła się po raz pierwszy w Warszawie prasa gadzinowa w rodzaju "Godziny Polski", "Gońca" i "Głosu". One to uprawiały systematyczne szczucie społeczeństwa na nowopowstające instytucje polskie, wysławiając jednocześnie zarządzenia okupanta one popierały jego politykę i jego posunięcia, one wypisywały entuzjastyczne artykuły przy wkroczeniu niemców i ukrywały starannie prawdę, mając wiadomości dziennikarskie z pierwszej ręki okupantów. Nie należy jednak przypuszczać, że miały poparcie w społeczeństwie, prenumerata ich była minimalna i bez obcej pomocy utrzymać by się nie mogły, a gdy znikły pikielhauby z Warszawy, znikł i ten odłam prasy.

Drożyzna ta miała za przyczynę nie tylko ograniczony skutkiem wojny dowóz, ale i lichwę żywnościową, uprawianą przez szereg wojennych paskarzy, żerujących na głodzie ludności. Między producentem a konsumentem utworzył się szereg pośredników, którzy, magazynując towary, wypuszczali je w bardzo ograniczonej liczbie, śrubując wciąż ceny, niekiedy parokrotnie w ciągu tygodnia. Ludność całe swoje zarobki oddawała na wyżywienie, a nawet ludzie zarabiający stosunkowo dużo bywali głodni, o ubraniu i innych potrzebach nikt nie marzył: donaszano starą odzież. Równocześnie wyprzedawano się z dawnych zasobów mebli, sprzętów, kosztowności, futer, które gromadzili nowo zbogaceni na dostarczaniu żywności lichwiarze.


(...)

szpak80
O mnie szpak80

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura