Narabeski Narabeski
922
BLOG

Poznałem Polaków z Wilna, więc wiem co to znaczy patriotyzm!

Narabeski Narabeski Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

 W stolicy Litwy byłem po raz drugi. Miasto jest spokojne, no i rzecz jasna bardzo zimne pod koniec stycznia. Nawet aura musiała przypomnieć, że to już Wschodnie Kresy...

Cały wyjazd zorganizowany został przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości przy pomocy Polaków z Wileńszczyzny, więc nasza grupa składała się głównie z młodych patriotów o mocnym poczuciu tożsamości narodowej.  Wygląda na to, że tylko ludzie przywiązani do tradycyjnych wartosci rozumieją, czym dla Polskości  jest Wilno czy Lwów, mając na uwadze przede wszystkim historię, ale także niełatwą sytuację rodaków, którzy pozostali poza granicami naszego państwa po dziejowych burzach i którzy wciąż potrzebują naszej pomocy. Nie będę rozpisywał się o tym, jak bardzo polski rząd zaniedbuje sprawy mniejszości, jak nie potrafi postawić twardych warunków władzom litewskim, a nie uczynię tego z tej prostej przyczyny, że szkoda mi miejsca dla krytyki takiego podejścia do sprawy- wolę poświęcić je na oddanie szacunku młodym osobom, które mimo upływu czasu wciąż czują się Polakami i są nimi mimo wszystko w obcym państwie, a także na oddanie czci ich rodzicom, dzięki którym wzrastali w atmosferze przepojonej miłoscią do tego, co polskie. To właśnie Oni odebrali nas gdy przyjechaliśmy rankiem na cmentarz na Rossie. Po ciepłym i życzliwym powitaniu udaliśmy się zobaczyć miejsce spoczynku wielu wybitnych postaci, czemu towarzyszyły bardzo ciekawe opowieści o życiorysach, historii, ale równiez obecnej sytuacji. Niestety cmentarz mimo wpisania na listę zabytków, czemu powinna oczywiście towarzyszyć specjalna opieka, jest zaniedbany, a część starych mogił po prostu niszczeje. Rocznie za sprawą starań Polaków udaje się odnowić jeden, może dwa groby. Na dodatek łamana jest zasada, mówiąca że w obrębie zabytkowego cmentarza nie powinno prowadzić się nowych pochówków- przechodząc po nieregularnych alejkach dostrzec można nowe mogiły z litewskimi nazwiskami oraz datami śmierci „2011”, „2012”...

Byłem pod ogromnym wrażeniem wiedzy, którą prezentowali oprowadzający. Widać było, że jest ona wynikiem wielu lat zainteresowania zarówno sprawami lokalnymi, jak i ogólnym kontekstem historycznym, który w całości uwarunkował obecny kształt sytuacji. Podobne odczucia towarzyszyły mi przez cały czas zwiedzania samego miasta. Podzieliliśmy się na grupy, żeby nie chodzić w nadmiernym tłoku i nie czynić wokół siebie zbyt dużego zamieszania, zaś każdą z takich grup wzięła pod opiekę przewodniczka (role te przypadły, nauczycielkom-Polkom z miejscowych szkół). Z tego miejsca należą się także wielkie podziękowania za godziny poświęcone nam na siarczystym mrozie- w takich warunkach już samo przemieszczanie się po ulicach nie należy do rzeczy przyjemnych, a co dopiero oprowadzanie nas połączone z opisywaniem zabytków. Miasto wciąż nosi znamiona mieszanki wielu kultur, co bardzo charakterystyczne dla Kresów. Widzieliśmy wiele ciekawych obiektów, m.in.: Kościół św. Kazimierza, Ratusz w stylu klasycystycznym, Cerkiew Trójcy Świętej oraz klasztor Bazylianów, Uniwersytet Wileński. Co do tego ostatniego, to powinniśmy o nim powiedzieć raczej Uniwersytet Stefana Batorego, gdyż taką nazwę nosił on w międzywojniu i my, Polacy, do takiej nazwy przywykliśmy. Litwini pokazując swój kulturowy kompleks przemianowali napis, który znajdował się na gmachu uniwersyteckim z polskiego na łacinę (gdyby zmienili napis „Uniwersytet Stefana Batorego” na wersję litewską byłoby to zdecydowanie szczytem hipokryzji), byle tylko pozbyć się śladów Polskości. Na tych prostych przykładach widać, że życie mniejszości nie jest proste, i różnego rodzaju uciążliwe zabiegi mające na celu likwidowanie pamiątek po „polskiej okupacji” są konsekwentnie stosowane na licznych płaszczyznach, ale może właśnie taka postawa litewskiego rządu przyczynia się zarazem do konsolidacji naszych rodaków oraz wzbudzenia w nich chęci zatrzymania tożsamości za wszelką cenę, jeśli nawet nie materialnie czy w przestrzeni publicznej, to przynajmniej na bazie relacji rodzinnych oraz –mówiąc najprościej- w głębi duszy. Młodzi ludzie znajdują jednak inne, alternatywne formy manifestowania swojej narodowości. Jedną z takich form było utworzenie zwartej grupy kibiców Polonii Wilno, na meczach której możemy często dostrzec patriotyczne oprawy, a przede wszystkim oddanie młodych Polaków prezentujących pasję zarówno do sportu, jak i swoistego parcia pod prąd. Bo by przeciwstawiać się procesom nieodwracalnym też potrzebna jest wielka pasja i determinacja. Wspomniałem o tym dlatego, że nawet najszczersza grupa „wilniuków” nie jest w stanie obronić się do końca przed wielką polityką i stopniową litwinizacją. W tej materii niezbędne byłyby konkretne działania na wyższych szczeblach władz obu państw, to jest: twardych warunków stawianych przez stronę polską oraz więcej dobrej woli i mniej zapalczywości ze strony litewskiej.

 Polacy na wileńszczyźnie radzą sobie bardzo dobrze jeśli chodzi o względy organizacyjne- udało się zrealizować koncert o charakterze patriotycznym (choć w niektórych mediach, także polskich, pojawiły się głosy mówiące, iż zespoły przybyłe z kraju posługują się „nazistowską symboliką” lub że są „skrajnie nacjonalistyczne”. Ja będąc na koncercie widziałem wykonawców w koszulkach z napisami „Żołnierze wyklęci”, więc chyba powracamy do głębokiego stalinizmu, jeśli stosujemy taką retorykę ). Ktoś mógł źle zinterpretować teksty takie jak choćby „na zawsze polskie Wilno i Lwów”, bo rozumienie ich w sensie dążenia do wywołania wojny jest w mojej opinii zbyt daleko idąca. Ja słyszałem w nich raczej chęć pokrzepienia mniejszości polskiej, że my w kraju nigdy o Nich nie zapomnimy, oraz że długa tradycja i wkład polskiej kultury w rozwój tych dwóch miast pozostanie na zawsze jedną z pierwszorzędnych, charakteryzujących je cech.

Ostatnią rzeczą, którą chciałbym zarazem podkreślić najbardziej, jest przesłanie, jakie płynie do nas z Wilna. Dla mnie wyjazd był lekcją Polskości oraz patriotyzmu, a ludzie których poznałem wykazywali godność, klasę oraz wartości. My, ludzie mieszkający w Polsce często nie doceniamy tego, co dostaliśmy niejako w darze- Ojczyznę tu i teraz. Młodzież w bardzo wielu przypadkach wykazuje brak zainteresowania sprawami kraju, ignoruje politykę, kuleje też postawa obywatelska. Polacy z Litwy są przykładem, jak nie zaniedbać patriotycznego, katolickiego wychowania. Jak mała inicjatywa może być czymś wielkim, jak potrafi połączyć ludzi bratnimi więzami. Czy mogę polecić wyjazd na Kresy? Polecić to chyba nie najwłaściwsze słowo. Ja myślę że to jest obowiązek. I trzeba się spieszyć, bo jak powiedział jeden z moich wileńskich kolegów „tutaj jeszcze jest do kogo przyjechać, to najważniejsze, ale byliśmy we Lwowie- tam już Polaków jest bardzo mało”. Przyznał, że Pogoń Lwów nie ma takiej zwartej, polskiej ekipy na mecze, jak Oni w Wilnie. Ja sam podróż do Lwowa dopiero mam w planach, lecz jeśli sytuacja przedstawia się gorzej niż na Litwie, to tym mocniej należy wspierać kresowych rodaków. Jednego jestem dziś pewien- bez naszej pomocy jest Im naprawdę trudno, zaś każda forma wsparcia daje bardzo wiele. Proszę zatem- zastanów się co TY możesz dla Nich zrobić...?

„Narabeski”

Zobacz galerię zdjęć:

Narabeski
O mnie Narabeski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości