Wszyscy rozpisują się o ogromnym pechu naszej oszczepniczki, Marii Andrejczyk, której do medalu Igrzysk Olimpijskich zabrakło 2 centymetrów. Faktycznie, trzecie miejsce przegrała o długość paznokcia, która przy rzutach na odległość ponad 60 metrów wydaje się czymś absolutnie nieistotnym. Potworny niefart, nieprawdaż?...
Spójrzmy jednak na konkurs oszczepu z innej strony. Majka Andrejczyk swój najdłuższy rzut oddała w piątej kolejce. Aby to zrobić, wcześniej musiała się zakwalifikować do ścisłego finału, czyli najlepszej ósemki. No i po trzech kolejkach była właśnie ósma, z raczej słabym (jak na światowe standardy) wynikiem. Jej awans do końca wisiał na włosku. Na szczęście dla niej – i dla nas! – kilka oszczepniczek rzucało jeszcze słabiej. W tym gronie były dwie naprawdę świetne zawodniczki: Niemka Linda Stahl i Łotyszka Madara Palameika. Gdyby choć jedna z nich miotnęła na miarę swoich możliwości, Andrejczyk nie dostałaby się do pierwszej ósemki i nie miała już szans na oddanie tego prawie medalowego rzutu!
Co wówczas by było? Po Igrzyskach Andrejczyk i tak byłaby chwalona za świetny rekord Polski pobity dzień wcześniej w eliminacjach, wszyscy obiecywaliby jej wielką przyszłość, ale pewnie mało kto (poza zagorzałymi fanami lekkiej atletyki) by o niej pamiętał. To tylko dzięki słabym rzutom Niemki i Łotyszki Majka stała się gwiazdą z pierwszych stron gazet i jedynek stron internetowych.
Myślę, że dziewczyna miała jednak sporo szczęścia!... :)