Był sobie dzień jazzu. Wczoraj . Światowy .
Inicjatorem był jeden z gigantów Herbie Hancock .
I tak sobie pomyślałem – ułożę sobie swoje własne TOP 10 albumów jazzowych z okazji .
No i poległem na wstępie :)
Pierwsze dwa miejsca to oczywista oczywistość
1.Miles Davis – Kind of Blue
2. John Coltrane – a Love Supreme
Pierwszy opisywałem niedawno – ot prosta recenzja – panowie rozkurwili kosmos .
Płyta dwa to chyba najbardziej emocjonalny przekaz w jazzie – do Boga i dla Boga.
I tak miałem sobie układać następne płyty w kolejności i tu pikuś .
No bo dwie sesje kwintetu Davisa z Coltranem , Garlandem , Chambersem i Jonsem – czyli dwa dni w studio dały pięć płyt arcydzieł !!!
New Miles Davis Quintet
Cookin
Relaxin
Workin
Steamin
Ja to traktuję jako jedna płytę – taką rozbudowaną na 5 krązków winylowych i każdy taki jakby ekipa całowała stopy Boga grając
A jeszcze 3 Cd po niemal 80 minut każdy czyli A Silent Way – czyli Davis z 1968/69 roku i można zamknąć listę :)
Ale skoro już Coltrane – to Giant Steps czy My Favorite Things ( minimum z minimum ) I top 10 mi się zamknęło .
Dwóch kolesi i pozamiatane .
A tu jeszcze Mingus , Rollins, Monk z ekipy starszej – z dorzutką Bila Evansa, Petersona czy Getza z Gilberto czy Cannonball z Something Else .
Jarrett , Hancock , Corea , Shorter , McCoy , Weather Report – z lekko młodszych
Generalnie odeszła mi ochota na jakieś układanki TOP jazz .
Amstrong , Ellington , Webster , Young, Gordon , Ella itd……jeszcze parę pyt europejczyków z Astigmatic Komedy na czele ……. ( skleroza nie boli - Parker I Gillespie to się zapomniało - może dlatego że bebopu to bardzo rzadko słuchm)
No to po TOP 10 – co tam miałem ułożyć – nie umiem .
Kiedyś 1 maja za komuny było – niech się święci 1 maja – to dziś 1 maja – niech się święci wczorajszy Światowy Dzień Jazzu .
i tyle :)
p.s. zwolenników free-jazzu prepraszam - od 40 lat nie umiem polubić . Taki defekt.i stąd brak niektórych nazwisk.
Komentarze