Każdy szanujący się polityk powinien umieć przewidywać następstwa podejmowanych działań, tym się różni od wszelakich oszołomów czy nawiedzonych działaczy.
Ponieważ Prezes niewątpliwie jest politykiem doskonale rozumie całą głupotę Ustawy o całkowitym zakazie aborcji, do której prą środowiska ortodoksów oraz KK.
Ale żaden doktryner przecież nie musi myśleć, skoro z góry wie!
Tymczasem wystarczy sobie wyobrazić, co się stanie, gdy już ustawa będzie obowiązywać i pierwszą kobietę wyślą do więzienia na długie lata w majestacie PISOWSKIEGO prawa ( bo przecież to władza zawsze jest odpowiedzialna), ponieważ usunęła ciążę powstałą na skutek zbiorowego gwałtu. Oczywiście znajdzie się grupa mężczyzn nienawidzących kobiet, która będzie zadowolona z tego wyroku, jednak większość społeczeństwa zareaguje jednoznacznie - oho, znowu biorą NAS, POLAKÓW za twarz! Znowu jakieś wąskie środowisko w imię osobistych obsesji lub interesów chce narzucić wszystkim pozostałym, co mają robić, a jak nie, to wsadzą do ciupy!
Ostatni raz taki numer próbowali zrobić nam Towarzysze za słusznie minionych czasów PRL-u, no ale Oni mieli za sobą Armię Czerwoną... która i tak im niewiele pomogła! W końcu
wszystkie rządy w PRL zostały obalone na skutek buntu społecznego i nie jest tak istotne, czy i na ile były one kierowane. Ważne jest, że te bunty
były skuteczne. Natomiast
żaden z licznych rządów w III RP nie padł na skutek "kryterium ulicznego", być może dlatego, że żaden z nich nie miał na tyle zaniku instynktu samozachowawczego, aby bez potrzeby na serio wkurzać ludzi. Społeczeństwo rozumiało, że po bankructwie PRL, gdy wpadliśmy w naprawdę głębokie bagno, każdy kolejny rząd stara się mniej czy więcej pomyślnie działać
również w jego interesie i wykazywało czasem zadziwiającą cierpliwość.
Gdy w 2007 r. za pierwszych rządów Prezesa Marek Jurek, wręcz wzorcowy przykład doktrynera wystrzelił z identycznym pomysłem całkowitego zakazu aborcji, zrywając niepisaną umowę społeczną w tej sprawie, został szybko i skutecznie usunięty z miejsc, gdzie mógłby szkodzić jego interesom politycznym. Od tego czasu sytuacja społeczna wcale się nie zmieniła, nawet odwrotnie, pod rządami liberalnej w kwestiach światopoglądowych Platformy wyrosło całe pokolenie, które wręcz nie wyobraża sobie pchanie się władzy z buciorami w ich osobiste sprawy.
Oczywiście rozumiem postawę Kościoła i popierających go środowisk katolickich, doskonale wiedzą, że na skutek rewolucyjnych zmian społecznych i obyczajowych, które zalewają Polskę po całkowitym otwarciu granic z Zachodnią Europą ( mówimy tu o wszystkich granicach, nie tylko tej oficjalnej) ich wpływ na społeczeństwo nieuchronnie maleje. Mimo szczerych chęci nie mogą NAS odciąć od Zachodu i od narodzonej tam nowej, Uniwersalnej Cywilizacji, która rozchodzi się po całym świecie, dlatego obecnie mają dosłownie ostatni moment, w którym mogą narzucić SWOJĄ WOLĘ. Na zasadzie Teraz albo Nigdy! Przy czym polityczne implikacje najmniej ich obchodzą...
PIS zaciągnął wielki dług o tych środowisk i teraz nadszedł według nich czas na spłatę zobowiązań, niezależnie od taktycznej linii rozgrywki o władzę, czyli najważniejszą sprawę dla samego Prezesa. Jest to dla niego o tyle niewygodne, że duża część jego Ludu czuje podwójną lojalność , jedną wobec niego osobiście, ale też drugą wobec Kościoła i środowisk katolickich. Dlatego będę ze szczerym zainteresowaniem oglądał rozgrywkę Prezesa, niewątpliwie jedną z najtrudniejszych, jak nie dopuścić do uchwalenia całkowicie sprzecznego z jego interesami Prawa i jednocześnie utrzymać swój wpływ na trudnych sojuszników.
Ponieważ nawet redaktor Lis nie może zanegować talentu Prezesa do rządzenia Prawicą ( proszę się spytać Ziobry :-)), stawiam na 90 %, że uda mu się rozegrać skutecznie tą partię i rozbroić minę podłożoną pod jego władzę. Ku szczeremu żalowi całej Opozycji, która straci cudowny prezent ....
Najprostszym sposobem będzie zamrożenie Ustawy w komisji Sejmowej, w końcu Tusk tak cudownie to potrafił, a potem jakoś to będzie :-)
Gdyby jednak Ustawa przeszła dzięki poparciu części posłów PIS-u, to Kaczyński niezależnie od opisanych wyżej problemów miałby jeszcze jeden wielki kłopot. Przewodzenie wielkiemu polskiemu Ruchowi Społecznemu można porównać do posady cyrkowego tresera tygrysów - okazać słabość można tylko raz.