Platforma chce uderzyć PiS w splot słoneczny, a jest nim Lech Kaczyński.
Splot słoneczny w 2009 roku ułaskawił w trybie ekstraordynaryjnym przyszłego wspólnika zięcia Marcina Dubienieckiego. Tym bardziej Kaczyński potraktował sprawę ekstra, bo córka nie pozostawała w separacji. A była z Marcinem, jak synogarlica.
Ekstra usłaskawienie ma podwójne, a może potrójne dno. Dubieniecki łupił z ułaskawionym kolesiem interesy. Łupił, bo u Dubienieckiego większość spraw była szemrana.
Po śmierci teścia stryj żony przymierzał się do Marcina jako swego następcy w prezesowaniu. Cztery lata temu Jarosław Kaczyński chciał z Dubienieckiego zrobić Dudę. Było to widać w mediach, w słowach prezesa i na licznych zdjęciach, które są do znalezienia w internecie.
Scheda prezesa dla Marcina była całkiem realna, ale ten był niecierpliwy do tego stopnia, iż szemraność u niego przeszła w stadium lepszego zorganizowania przestępczego, czego owoce mamy z obecną przewałką 13 mln zł z PFRON.
Przy ekstra ułaskawieniu kolesia Dubienieckiego mógł uczestniczyć Duda (pewnie znou orzeknie, że to potwarz), bo wówczas i dzisiaj kancelaria prezydenta jest bardzo kiepsko wyposażona w siły fachowe i intelektualne. Karierę ekstra zrobić tam to żaden problem, byle zapisać się do PiS – a jak wiemy to wstyd nie tylko na podwórku, w dzielnicy, w mieście, ale i w całej Polsce.
Politycy PO więc walą w splot słoneczny PiS. Nie wierzę, aby prezes się nie odezwał, bo u bliźniaków jest tak, że jeden straci nogę, głowę, drugi odczuwa ból. A do tego Jarosław K. tyle lat pracował na ten mit depcząc po Krakowskim Przedmieściu i wchodząc na drabinkę. Sam się zrobił w Mojżesza.
Piszę to i śmieję się. Gdzie my żyjemy, w jakiej grotesce. A będzie jeszcze weselej, bo ta farsa jest dopiero w prologu, w preambule. Podejrzewam, że kabarety zbankrutują.
