Lchlip Lchlip
1374
BLOG

Sieć – magiczne słowo współczesności

Lchlip Lchlip Polityka Obserwuj notkę 32

Bez sieci nie ma życia. Sieć decyduje o wszystkim począwszy od wyboru prezydenta, poprzez popularność głupawego filmiku z YouTuba a skończywszy na cenie podróbki adidasów z Chin. Sieć decyduje prawie o wszystkim a młode pokolenie rodzi się ze smarthonem w kolebce i przekonaniem, że do oddychania potrzebne jest wykupienie internetowego abonamentu. Niewidzialna pajęczyna technicznych urządzeń oplotła kulę ziemską a impulsy elektryczne przez nie przenoszone stały się największym narkotykiem współczesności decydującym w coraz większym stopniu o życiu osób nimi się posługujących.

Bez Internetu nie ma życia, bez komórki jest się społecznym pariasem  a podłączenie do sieci warunkiem istnienia. Strumień bitów i bajtów zapewni ci żywot bez konieczności przekraczania progu mieszkania o ile oczywiście masz środki do płacenia abonamentu. Przyniosą ci jedzenie, rozrywkę, odprężenie i filmik jak przeciwdziałać zanikowi mięśni. Po założeniu wirtualnych okularów, włączeniu ultrafioletowej lampy i z puszką piwa nie musisz nawet wyjeżdżać na wakacje – taniej i w zaciszu domowego ogniska przeżyjesz wszystko pod Niagarą, polowanie na afrykańskie bawoły a nawet buggy jumping z wieży Eiffla. Sieć przyniesie ci ukojenie po którym możesz się znowu rzucić w wir informowania na FB o wspaniałych wrażeniach, twitter poinformuje Cię o najświeższych przemyśleniach celebrytów, polityków i dziennikarzy a komórka dostarczy od znajomych najbardziej udane memy.

Ostatnie wybory odbywały się jeszcze tradycyjnie z niefałszującymi długopisami a la Rybicki ale walka rozstrzygnęła się w sieci. To tam „młodzi, gniewni” zadecydowali o zwycięstwie piosenkarza Kukiza i to tam rósł opór przeciwko establishmentowi. Memy, twitty, co celniejsze pastisze i photoshop’owe obróbki były orężem w politycznych potyczkach. Bez wychodzenia z domu, za dużym ekranem Peceta lub mniejszym tabletu lub Iphon’a rozgrywały się nowoczesne boje politycznych oponentów. Coraz mniej słowa pisanego, coraz więcej błysków skojarzeń, dowcipnych, krótkich ripost i kliknięć lajków. Latają po łączach i w cyberprzestrzeni zero-jedynkowe impulsy, ładują się nam ciasteczka usłużnych i pracujących w pocie czoła reklamodawców, hackerzy robią nadgodziny bo forsa sama pcha się na ich konta a internauci dyskutują i przekonują.

Sieć jest naszym życiem. Niepostrzeżenie zajęła najważniejsze miejsce we współczesności i czegokolwiek byśmy się nie dotknęli jest jej udziałem. Błyskawiczny rozwój technologii ułatwia wszystkim życie, zapewnia dostęp do prawie wszystkich informacji, których ilość zwielokrotniła się do niewyobrażalnych i niepoliczalnych ilości. Coraz częściej jednak nie wiadomo jak odróżnić prawdę od fałszu, co wybrać aby się „nie przejechać” jak Zabłocki na mydle i nie kupić kota w worku. Opakowanie staje się ważniejsze niż towar, ilość błysków stroboskopów na sekundę decyduje o jakości muzycznych produkcji a photoszop’owe podróbki o ilości lat na karku celebrytowych nałogowców poszukujących minionych lat. Przelotność, pęd, powierzchowność, brak refleksji, niechęć do zadumy, kontakt na odległość z monitorem przed nosem i ulotność wszystkiego na nim się wyświetlającego.

Od postępu technologicznego nie ma odwrotu. Tak było zawsze od zarania dziejów. Lecz coraz częściej pojawia się pytanie: co jest „prawdziwym” postępem, jaką cenę za niego przychodzi nam płacić i jakie, nie tylko materialne lub ułatwiające codzienne życie, koszty ze sobą przynosi. Jaka ceną opłacamy to wszystko co myśl człowieka odkrywa i realizuje, jak jesteśmy psychicznie na te wszystkie zmiany przygotowani i jak jesteśmy w stanie je kontrolować. Sieć internetowa to tylko jedno ze zjawisk ale przecież postęp technologiczny to i medycyna i przemysł farmaceutyczny, modyfikowana żywność i wymiana ludzkich organów, to „spokojna” śmierć i rodzenie przez babcie wnuko-dzieci, to nadchodzące wojny dronów ale również coraz tańsze operacje plastyczne. A przecież nadchodzi nie tylko realna możliwość klonowania człowieka a epoka inteligentnych i samouczących się komputerów jest za progiem. To wszystko niedaleka przyszłość a pośrodku niej skomputeryzowany człowiek.

Może za kilkadziesiąt lat wybrany prezydent będzie już tylko inteligentnym superkomputerem  podejmującym zawsze optymalne decyzje dla zarządzającego przez niego społeczeństwa? Znikną walki wyborcze, dyskusje i kłótnie, kampanie wyborcze i blagierskie hejty? Prezydent-komputer powie ci wyborco co jest dla ciebie najlepsze i jak trzeba to osiągnąć.

Ale jak na razie proszę o lajkowanie, wysyłanie twitów i wymyślanie memów. O tym wpisie oczywiście J

 

Lchlip
O mnie Lchlip

Z dystansu ale nie z boku. Anonimowych blogowiczów "tykam". Pan/Pani są dla mnie osobami z nazwiskiem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka