Ryuuk Ryuuk
1219
BLOG

Trzy złowieszcze orły

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 67

Prusy, Austria i Rosja - to sprawcy największego koszmaru w naszej historii, czyli rozbiorów. Warto jednak zaznaczyć, że tych potworów sami sobie wyhodowaliśmy … w zasadzie nakłoniono nas, byśmy to zrobili. Trzy złowieszcze orły nie osiągnęłyby takiej potęgi, jeden z nich nawet nie narodziłby się, gdyby nie troskliwa opieka, która była efektem naszej polityki religijnej, nacisków papieża i posłusznego mu duchowieństwa.

Prusy

To potomek krzyżaków, czyli Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego, których nieopatrznie sprowadził Konrad Mazowiecki w 1225 roku. Historia tego zakonu to jedno pasmo fałszerstw i odrażających zbrodni. Krzyżacy mieli jednak zawsze poparcie cesarza i papieża, a nawet duchowieństwa na naszym terenie. W 1230 roku sporządzili falsyfikat, w którym Konrad nadał im całe terytorium chełmińskie w wieczyste posiadanie. W 1234 roku papież Grzegorz IX wziął ich pod swoje skrzydła, wydając bullę protekcyjną – papiestwo przejęło to, co zakon posiadał na własność św. Piotra, po czym „oddało” to coś zakonowi, w zamian pobierając czynsz rekognicyjny. Kolejne fałszerstwo (tzw. złota bulla z Rimini) mająca potwierdzić nadania Konrada, wyznaczyło początek budowania potęgi zakonu.

Krzyżacy byli prawdziwą plagą. Kilkukrotnie zaciskaliśmy palce na gardle tego potwora i zawsze musieliśmy je rozluźnić – jest to wręcz zdumiewające. Przeważały naciski dworów europejskich, feudałów z Rzeszy, cesarza, ale głównie papieża, który bronił zakonu jak tylko mógł. Np. Pius II podczas wojny trzynastoletniej ekskomunikował króla Kazimierza Jagiellończyka (oczywiście wraz z poddanymi:) Papież działał też nieformalnie, poprzez posłuszne mu duchowieństwo, czego przykładem jest kardynał Oleśnicki, który był zwykłym zdrajcą. Jeszcze lepszym jest biskup Tungen, który zwyczajnie wywołał wojnę (tzw. wojnę popią), a w tym samym czasie papież Paweł II po raz kolejny ekskomunikował króla Polski.

W końcu jednak opiekuńcze skrzydła zaczęły odsuwać się znad zakonu. Doszło wówczas do pamiętnego wydarzenia – wielki mistrz Albrecht Hohenzollern złożył królowi Zygmuntowi Staremu hołd w 1525 roku. Triumf? Nie do końca. Hołd pruski miałby sens, gdyby polski król traktował go jedynie jako wstęp do szybkiej inkorporacji świeckich już wtedy Prus Książęcych do korony. Tak powinien zrobić i wszyscy się tego spodziewali. Albrecht dał nawet po temu znakomity pretekst. Już dwa tygodnie po hołdzie zwrócił się do cesarza Karola V z prośbą o nadanie mu Inflant i posiadłości Zakonu Krzyżackiego w Niemczech, „aby oprócz posiadania Księstwa Pruskiego mógł być także księciem Rzeszy”. Było to nie tylko lekceważenie zawartego traktatu (i obraza dla polskiego króla), ale wręcz złamanie jego postanowień. Zygmunt I Stary powinien wówczas rozwiązać ten problem raz na zawsze, jednak tego nie zrobił i to był jego największy błąd.

Gdy księciem pruskim został Albrecht Fryderyk Hohenzollern (był niemal spolszczony), pojawiła się kolejna szansa na inkorporację Prus. Książę zdradzał objawy choroby umysłowej, jego synowie zmarli, a w przypadku bezpotomnej śmierci władza miała przejść w ręce polskiego króla – wystarczyło tylko poczekać. Jednak w 1611 roku król Zygmunt III Waza podarował Prusy książęce Janowi Zygmuntowi Hohenzollernowi w dziedziczne lenno. Głupota tego posunięcia była ogromna, ponieważ Jan Zygmunt pochodził z elektorów brandenburskich, czyli książąt Rzeszy niemieckiej! Zygmunt III Waza połączył Brandenburgię z Prusami. Dlaczego? No cóż, naciski Habsburgów …  no i dostał za to od elektora 300 tys. złotych … Prusy książęce oczywiście wciąż były lennem Rzeczpospolitej, ale to zmienił Jan II Kazimierz.

Na mocy traktatów welawsko-bydgoskich, zaprzysiężonych 6 listopada 1657 roku (przed kościołem jezuickim, oczywiście:) zerwano wszelką zależność lenną pomiędzy Prusami książęcymi a Rzeczpospolitą, zaś dynastia Hohenzollernów brandenburskich uzyskała pełną niezależność w Prusach. Jan Kazimierz odpowiada za największą dyplomatyczną głupotę w historii naszego państwa. Ten niewiarygodnie hojny dla Prus traktat zaoferowano przecież lennikowi Rzeczpospolitej, który walczył z nią podczas potopu. Brandenburgia-Prusy  była też jednym z krajów, których interesy uwzględniono w Radnot, gdzie planowano rozbiór Rzeczpospolitej.

Ostatnia szansę na odzyskanie Prus książęcych miał Jan III Sobieski. Niestety, był bardziej zainteresowany obroną Habsburgów pod Wiedniem …

Austria

Dynastia Habsburgów wielokrotnie trzęsła Europą i nie można ich było lekceważyć. Jednak nasza polityka wobec nich była absurdalnie hołdownicza. A przecież te hołdy były składane wobec dynastii, która uzurpowała sobie władztwo na Pomorzu, Prusach i innych bliskich nam krainach. W żyłach Habsburgów płynęła krew komturów i wielkich mistrzów krzyżackich … i Habsburgowie byli z tego dumni. Ich polityka była spójna i piekielnie dla nas niebezpieczna. Habsburgowie byli zawsze naszym naturalnym wrogiem, o czym wiedziano już od dawna i co historia brutalnie potwierdziła.

Tymczasem my dwukrotnie ich ratowaliśmy, oczywiście nie przed upadkiem, tylko przed ciężkim kryzysem, istotną utratą wpływów. Dlaczego to robiliśmy? Naciski papiestwa, polityka religijna, jak zawsze. Działalność pa­piestwa opierała się od połowy XVI do końca XVII wieku na politycznym sojuszu z Habsburgami. Nawet działalność nuncjuszów papieskich w Polsce była - z woli i za wiedzą papieży - jed­nym z przejawów realizowania tego sojuszu. Mówiąc innymi słowy, nuncjusze papiescy w Polsce byli w zasadzie dyplomatami, realizującymi politykę Habsburgów.

Gdy Gabor Bethlen, książę Siedmiogrodu, podczas wojny trzydziestoletniej (1618-1648) sprzymierzył się z Czechami i przystąpił do oblężenia Wiednia, nad Habsburgami zawisło ogromne niebezpieczeństwo. Gdyby Gaborowi udało się zdobyć Wiedeń, wojna wcale nie byłaby trzydziestoletnia … tylko jednoroczna. Zygmunt III Waza jednak rzucił się na ratunek Habsburgowi. Oczywiście większość szlachty była zdecydowanie wroga Habsburgom, zatem król potajemnie w porozumieniu z biskupami zezwolił na werbowanie lisowczyków …

Lisowczycy w sile 10 tys. pokonali armię siedmiogrodzką pod Humiennem, po czym rozlali się po terenie, mordując, grabiąc i paląc co tylko się dało. Okrucieństwo lisowczyków jest zdumiewające i przeszło do legendy. Przez niemal dwieście lat na terenach do których dotarli, matki straszyły niegrzeczne dzieci opowieściami o „polskich kozakach”. To właśnie okrucieństwo lisowczyków skłoniło Gabora Bethlena do przerwania oblężenia i ratowania swego kraju, więc tzw. pierwsza odsiecz wiedeńska (jak ją nazwano) odniosła sukces – uratowała Habsburgów.

Koszty pierwszej odsieczy wiedeńskiej były ogromne – mieliśmy później klęskę pod Cecorą (1620) i sławną bitwę pod Chocimiem (1621), która skończyła się zwycięstwem, jednak kosztem ogromnych strat w ludziach i jeszcze większych w gospodarce. Uratowaliśmy wrogich nam Habsburgów, doprowadziliśmy do eskalacji jednego z największych konfliktów na naszym kontynencie, wleźliśmy w kosztowną wojnę z Turcją, w końcu jako gorliwy sprzymierzeniec habsburski postawiliśmy się w twardej opozycji do Szwecji i Francji, które od tego czasu traktowały Rzeczpospolitą jako twardy bastion kontrreformacji. Zapewni nam to wieloletni konflikt ze Szwecją (korzystając z okazji Gustaw Adolf zdobył Rygę), no i wrogą działalność dyplomatyczną odnoszącą się szczególnie do kwestii Ukrainy i prawosławia.

Druga odsiecz wiedeńska (1683) była jeszcze większą głupotą. Zdobycie Wiednia przez Turków oznaczałoby tylko porażkę (nie całkowitą) właśnie Habsburgów, ich osłabienie, co akurat nam byłoby bardzo na rękę. Powinniśmy wtedy odzyskać Podole z Kamieńcem. Już sama taka operacja byłaby ogromną pomocą dla „zagrożonej Islamem Europy” (jeśli ktoś chce w ten sposób rozumować:), ponieważ zmusiłaby Turcję do walki na dwa fronty. Jeśli ktoś chce rozumować bardziej pragmatycznie, to korzystając z osłabienia Habsburgów król powinien oderwać Prusy książęce od Brandenburgii, zaś z Turcją należałoby zawrzeć rozejm przeciwko Rosji. Sobieski jednak pragnął sławy obrońcy chrześcijaństwa, dlatego nie przejmował się jakimś Kamieńcem Podolskim, Prusami książęcymi, czy zagrożeniem ze strony Rosji …

Rosja

Urządzając idiotyczne Dymitriady, Rzeczpospolita nie tylko wyrwała Rosję z czasów Wielkiej Smuty. Efektem tych żałosnych wypraw krzyżowych (wyprawę w 1609 roku papież Paweł V ogłosił krucjatą, nawet pobłogosławił dla Zygmunta III miecz i kapelusz – atrybuty „rycerza Kościoła”), było ostateczne zantagonizowanie Rzeczypospolitej z Moskwą. Okres Wielkiej Smuty jest w Rosji po dziś dzień kojarzony z krwawą interwencją wojsk polskich, a 7 listopada, na pamiątkę 1612 roku (dzień wypędzenia wojsk polskich z Kremla) jest świętem, zwanym Dniem Jedności Narodowej.

Oczywiście to nie koniec pomocy, jaką Rzeczpospolita udzielała Moskwie. Zawarta w 1596 roku Unia Brzeska doprowadziła do utraty Ukrainy. Pragnąc podporządkować papieżowi prawosławie, popełniono niewybaczalny błąd – ogromną część własnego społeczeństwa zaczęto traktować jak obcych. Prawosławni, prześladowani na różne sposoby (zarówno przez unitów jak i katolików) zaczęli nieuchronnie spoglądać w stronę Moskwy. Ta zaś skwapliwie skorzystała z okazji i odniosła sukces, stosując jedynie argumenty religijne. Ugoda w Perejasławiu z 1654 roku (gdzie Ukraina została poddana dominacji moskiewskiej) była efektem idiotycznej polityki religijnej.

Rosja była wobec nas skrajnie wroga, jednak najchętniej walczyła z Rzeczpospolitą dyplomatycznie. Nie ma powodów do zdziwienia, gdyż nawet po Potopie nasze wojska straszliwe zlały carskie pod Cudnowem w 1660 roku. Wówczas, zamiast pójść za ciosem, postanowiono … zmienić wroga. Kogo wybrano? Oczywiście Turcję. Zmiana osłabionego wroga (który jest dla nas ogromnym zagrożeniem) na dużo silniejszego (który w niczym nam nie zagraża) może nastąpić tylko z wyjątkowych powodów … oczywiście religijnych. Habsburgowie i Romanowowie bardzo obawiali się Turcji (która im akurat naprawdę zagrażała:) więc sprytnie napuścili na nią Rzeczpospolitą.

Wykrwawiając się w absurdalnych wojnach z Turcją, jednocześnie zawieraliśmy niekorzystne pakty z Rosją, np. rozejm w Andruszowie i pokój Grzymułtowskiego. Dzięki nim Moskwa miał czas przygotować się do późniejszych wojen, zaś car stał się wielkim graczem (nawet przystąpił do Świętej Ligi:)

Nie da się ukryć, że bez udziału Rzeczpospolitej Romanowowie nie osiągnęliby takiej potęgi, najprawdopodobniej władaliby państwem moskiewskim, nieustannie balansującym na granicy katastrofy. Oczywiście możliwe jest to, że znaleźliby inny sposób, jednak bez naszej pomocy byłoby to bardzo trudne …

http://ryuuk.salon24.pl/473345,jak-zawisza-czarny-papieza-pogonil

http://ryuuk.salon24.pl/503961,wojna-popia

http://ryuuk.salon24.pl/592477,unia-brzeska-1596-religijny-fanatyzm-i-smiertelna-glupota

http://ryuuk.salon24.pl/599721,najgorszy-krol-w-historii-rzeczpospolitej

http://ryuuk.salon24.pl/624956,krol-jan-ii-kazimierz-jezuita-kardynal-rex-orthodoxus

http://ryuuk.salon24.pl/580424,dymitriady-krucjaty-pod-jezuickim-nadzorem

http://ryuuk.salon24.pl/636366,jan-iii-sobieski-dobry-general-zly-krol

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura