Brak zaproszenia dla Zofii Pileckiej na obchody 70 rocznicy wyzwolenia Auschwitz ma jednak swoje pozytywne strony. Rotmistrz Witold Pilecki nie był dotychczas jakoś specjalnie eksponowany w panteonie naszych bohaterów narodowych. Sam muszę uczciwie przyznać, że miałem jedynie mgliste pojęcie o jego zasługach dla kraju.
Burza i powszechne oburzenie po haniebnym akcie upokorzenia córki rotmistrza sprawiły, że wiele osób, chociażby z czystej ciekowości, zapoznało się bliżej z sylwetką Witolda Pileckiego. Analiza jego dokonań nie pozostawia żadnych wątpliwości, iż był on prawdziwym bohaterem. Może nie aż tak wielkim jak Lech Kaczyński, ale zawsze.
Dzisiejsze krzyki rozpaczy i wołania o pomstę do nieba, jakie wyłaniają się z mediów wolnych i niezależnych, trochę nam jednak zamazują obraz rotmistrza i rzeczywiste motywy jego działań. Jak się dowiadujemy, Pilecki wcale nie kierował się jakimiś wyższymi celami. Zdecydował się na podjęcie ryzykownej misji z pobudek czysto osobistych. Chciał po prostu, aby jego dzieci i wnuki figurowały na liście gości zapraszanych rokrocznie na kolejne uroczystości rocznicowe.
Motywacja taka czy inna w żaden sposób nie umniejsza jego dokonań. Liczy się efekt końcowy, a ten należy zaliczyć do pozytywnych. Polska tradycja nakazuje wielbić rodziny bohaterów do kilku pokoleń wstecz. W przypadku Zofii Pileckiej mieliśmy do czynienia z niesłychanym skandalem. Poziom chamstwa jakiego dopuściły się nasze władze, można skwitować jedynie równie ordynarnym stwierdzeniem: „to się w pale nie mieści!”
Ogrom cierpień, jakie obecnie przeżywa córka rotmistrza, a wraz z nią miliony Polaków, możemy śmiało porównać do gehenny więźniów Auschwitz. Apele do prezydenta, aby ten przeprosił ją w imieniu narodu polskiego, to zdecydowanie za mało. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem, pozwalającym przynajmniej w części ukoić ból, będzie postawienie jej pomnika w eksponowanym miejscu w centrum Warszawy.
Zofia Pilecka to najnowszy symbol degrengolady rządów PO-PSL. Reżimowa władza na wszelkie sposoby próbuje wyrugować z pamięci Polaków wszelkie patriotyczne postawy. Z pełną premedytacją niszczy ideę męczeństwa, będącą podstawą naszego jestestwa jako narodu. Na szczęście są jeszcze w tym zniewolonym kraju ludzie, którzy z należną czcią i chwałą pielęgnują nasz martyrologiczny kompleks.