Ryuuk Ryuuk
1212
BLOG

Jak król z prymasem Rzeczpospolitą okradali

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Widziałem, a własnemu trzeba wierzyć oku,

Kiedy dziad szeląg deptał w rynsztoku,

Kiedy baba klepacza, że ich nikt nie bierze

Wzgardziwszy, twarz królewską pierze.

Wacław Potocki

Dlaczego tytuł Jana II Kazimierza “Ioannes Casimirus Rex” przemianowano złośliwie na “Initium Calamitatis Regni”, czyli początek nieszczęść królestwa? Niewielu historyków to tłumaczy:) Wzięło się to z królewskiego monogramu na niepełnowartościowych monetach wypuszczanych z błogosławieństwem króla. Np. taka moneta złotowa miała znacznie mniej srebra, dlatego próbowano fałszerstwo ukryć wzniosłym napisem w stylu DAT PRETIUM SERVATA SALVS POTIORQUE METALLO EST, czyli „Cenę tej monety daje zbawienie ojczyzny, które jest więcej warte od metalu”. Ta zbawienna moneta, wyceniana odgórnie na 30 groszy, warta była na rynku 14 groszy. Zamiast kupić za nią 90 jajek, kupowano 50.

Jak król z prymasem Rzeczpospolitą okradali

Ten złoty polski, pogardliwie nazywany tymf (zrewidujcie zatem sens powiedzenia „dobry żart tymfa wart”), miał jeszcze jednego zbawiennego braciszka – miedzianego szeląga, zwanego boratynką. Z grzywny menniczej miedzi, wartej około 12 groszy, bito 150 boratynek o wartości emisyjnej 1 złoty 20 groszy. Nie muszę już tłumaczyć, ile zarabiał na tym królewski skarbiec i ile traciła ludność.

Jak król z prymasem Rzeczpospolitą okradali

Oczywiście to oszustwo wkrótce doprowadziło do przewrotu cen, inflacji i ogromnego kryzysu, z którym Rzeczpospolita nie potrafiła sobie poradzić przez kilkadziesiąt lat. To wtedy właśnie ludność rozszyfrowała królewski monogram ICR jako początek nieszczęść królestwa.

Trzeba jasno podkreślić – bicie niepełnowartościowej monety nie było jakimś błędem, wynikającym z braku rozeznania w polityce monetarnej. Ludzie już wtedy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, jakie to niesie niebezpieczeństwo. Rzeczpospolita w XVII wieku była targana kłopotami monetarnymi i wielokrotnie próbowała różnych zabiegów, popełniając błędy ale też zdobywając doświadczenie. Decyzja króla i kanclerza wielkiego była zatem w pełni świadoma, po prostu kierowali się chęcią zysku.

Nie da się to również wytłumaczyć standardowym „takie były czasy” … Oręż ekonomiczny był wtedy używany wręcz standardowo. Funkcjonowały mennice fałszerskie, bijące monety na ogromną skalę. Dobrym przykładem jest ta na zamku w Suczawie, gdzie już od XV wieku bito monety polskie, ryskie i szwedzkie, którymi następnie zalewano rynek. Oprócz tak zaawansowanych, dysponujących nowoczesnym sprzętem, było też wiele małych manufaktur (nieraz rodzinnych interesów:), tworzących wytwory analfabetów, czyli ledwie podobne do monet z imitującymi oryginały znaczkami. Problem i niebezpieczeństwo z nim związane nie były zatem żadną nowością.

Król Jan Kazimierz i stronnictwo dworskie całkiem świadomie, zdając sobie w pełni sprawę z wiszącej nad krajem katastrofy, zdecydowało się na bicie niepełnowartościowych monet. Planowano po prostu oszukać Rzeczpospolitą i na tym oszustwie zarobić.

Oczywiście oficjalnie sprawcami wielkiej afery byli dwaj dzierżawcy mennic – Tytus Liwiusz Boratini i Andrzej Tymf. Jednak trzeba być straszliwym naiwniakiem, by uwierzyć że jedynie Boratini i Tymf odpowiadają za katastrofę. Bez pełnej akceptacji Jana Kazimierza i biskupa Prażmowskiego (pełniącego wówczas niezwykle istotne funkcje) do niczego takiego by nie doszło. Podobno król był do tych projektów początkowo niechętny, jednak dwór zdołał go przekonać. Przeważyć miało zbuntowane wojsko, które planowano spłacić. W rzeczywistości niepełnowartościowa moneta jedynie zaogniła sprawę, bowiem rokoszanie szybko zdali sobie sprawę z oszustwa i żądania zaprzestania płacenia złą monetą pojawiały się nieustannie.

Działo się to po potopie szwedzkim, który sam w sobie okaleczył Polskę i sprowadził na kraj kryzys gospodarczy. Potrzeba było rozpaczliwie pieniędzy na odbudowę kraju, a przede wszystkim na opłacenie długów. Najpierw boratynka (miedziany szeląg bity w latach 1659-1668) a później tymf (srebrna złotówka bita w 1663-1666), czyli niepełnowartościowe pieniądze zaczęły zalewać kraj. Nie miały realnej wartości a ich fatalne wykonanie zachęcało fałszerzy do działania.

W latach 1659-1666 wyemitowano prawie 2 miliardy samych boratynek! Oprócz tego kraj zalała ogromna ilość fałszywek – podobno w stosunku do oryginalnych monet ich liczbę szacuje się na 10-12 %. Ironią jest to, że pierwszych latach fałszywki były często cięższe od oryginałów (!), czyli sfałszowane monety miały większą wartość substancji niż monety bite zgodnie z prawem …

Mimo nieustannych skarg (stany pruskie ogłosiły nawet jednostronna secesję monetarną),  domagania się na kolejnych sejmach reformy monetarnej i zaprzestania bicia niepełnowartościowych monet, kolejne umowy z dzierżawcami mennic powiększały ilość złego pieniądza i panujący chaos. To ostatecznie dowodzi, że nie była to przypadkowa operacja, błąd, czy przykład nieudolności, tylko w pełni celowe działanie.

W roku 1667 Sejm pociągnął Tymfa i Boratiniego do odpowiedzialności. Borattini już wcześniej bronił się twierdząc, że oto tworzy się pieniądz, którego nikt nie będzie fałszował, gdyż jego wartość jest zbyt niska by to się opłacało … Cynizm pierwszej wody.

Boratini ostatecznie jakimś cudem zdołał się oczyścić z zarzutów, ale na wszelki wypadek wyjechał na dłuższy czas za granicę, rzekomo do rodzinnej Italii, bracia zaś Tymfowie uciekli: Andrzej do Słupska, Tomasz do Prus. Niewątpliwie ciekawostką jest to, że Tytus Liwiusz Boratini w 1677 roku, już za panowania Jana III Sobieskiego, został ponownie dzierżawcą mennicy (w Krakowie). Podobno była to forma spłaty zaciągniętych przez kraj długów u Włocha …

Oczywiście nikt nie pociągnął do odpowiedzialności króla. Jan Kazimierz abdykował, na koniec okradając jeszcze skarbiec koronny, czym tylko potwierdził fakt bycia ordynarnym złodziejem.  Podobnie Mikołaj Prażmowski – biskup łucki, warmiński (i książę sambijski) od roku 1664, arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski w latach 1666–1673, interrex od 1668 do 1669 – pozostał nietykalny. Jako prymas był przewodniczącym senatu, a więc formalnie drugą osobą w państwie. W rzeczywistości, jako kanclerz wielki koronny (1658–1666), podkanclerzy, sekretarz i referendarz (także koronny:) skupiał w jednym ręku ogromną władzę. Razem z królową przewodniczył stronnictwu dworskiemu i miał ogromny wpływ na króla, którego poznał jeszcze jako kardynała w Rzymie.

"Wiadomo też wszystkim, że niemało się przyczynił do wprowadzenia monety sfałszowanej przez Tymfiusa i Boratyńskiego, ludzi obcych, dla których Polska jest od dawna kopalnią złota" - tekst z żywotów arcybiskupów gnieźnieńskich wydanych w 1852 roku.

Poza polityczną działalnością, prymas Prażmowski znany jest jako pyszny możnowładca, okrutny dla swych poddanych i niebywały rozpustnik, o którego „wyczynach” krążyły legendy. Nawet imć Pasek poświęcił mu trochę atramentu:

„O, księże kurzeju, gdybym ja był mężem tamtej żony, a wiedział o takich amicycyjach, … znalazł żeby ja na cię sposobu, żebym z ciebie uczynił prawdziwego kapłona … .”

Postępowanie Prażmowskiego (na dodatek zrywał on sejmy) doprowadziło do buntu szlachty, która skonfederowana w Gołąbiu w 1673 r.  (już za panowania króla Michała Korybuta) ogłosiła prymasa zdrajcą ojczyzny, złożyła z urzędu, skazała na osadzenie w klasztorze do czasu decyzji Rzymu oraz obłożyła jego dobra sekwestrem. Wyrok jednak nie został wykonany. Spór przerwała śmierć tej kanalii.

Dopiero w 1717 roku przyjęto faktyczną rynkową wartość tych monet, co dodatkowo podcięło zyskowność ich fałszowania. Funkcjonowały one jednak w obiegu aż do króla Stanisława Augusta.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Boratynka

http://pl.wikipedia.org/wiki/Tymf

https://www.nbp.pl/edukacja/dodatki_edukacyjne/mowia_wieki/PPPW_6.pdf

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura