Wybory zostały sfałszowane – to już wiemy od kilku dni za sprawą czujnych dziennikarzy i polityków alternatywnej rzeczywistości. Tymczasem drugi obieg konsekwentnie odnotowuje kolejne skandaliczne przypadki łamania zasad demokracji i dopisuje je do materiału dowodowego przeciwko reżimowym władzom. Nie dziwi fakt, że nagłówki w strefie wolnego słowa pozostają w zgodzie z narracją Prezesa i nie pozostawiają cienia wątpliwości co do tego czy elekcję sfałszowano:
Samodzielnie myślącemu Polakowi czytającemu każdy z wielu zakupionych przez siebie, tych samych, egzemplarzy Gazety Polskiej nie pozostawiono żadnych złudzeń co do fasadowości naszej rodzimej demokracji. Obserwatora jeszcze nie dostatecznie wzmożonego patriotycznie może jedynie zaciekawić skala niecnego procederu, bo szczegóły mechanizmu fałszerstwa są momentami, z braku lepszego określenia, doprawdy przytłaczające:
Okazuje się zatem, ze w kluczowym dla losów państwa Polskiego ośrodku władzy jakim jest gmina Świerzno w wyniku manipulacji tych co stoją tam gdzie ZOMO, zdobywca oszałamiającej liczby 33 (słownie trzydziestu trzech) głosów został bezprawnie pozbawiony mandatu na skutek, zapewne skoordynowanej w Warszawie, akcji wydania 7 (słownie siedmiu) błędnych kart. Na tym nie kończy się jednak gwałt obecnych władz na naszej młodziutkiej demokracji. Kolejnym miejscem zbrodni były Przemiłowice na Śląsku, gdzie reżim, już nie Tuska a jeszcze nie całkiem Kopacz, w domyśle rękami służb specjalnych wydał 2 (słownie dwie) karty do głosowania pojedynczemu wyborcy:
Komisja co prawda wyjaśnia, że nieporozumienie wynikało z ewidentnej pomyłki, ale jak wiadomo, w alternatywnej rzeczywistości nie ma miejsca na takie tłumaczenia i nikt nikogo nie przekona że czarne jest czarne a białe jest białe. Skala fałszerstwa doprawdy przytłacza, ale chyba mimo wszystko nie tak bardzo jak stopień paranoi prawicy i jej wiernych wyznawców…
