Ryuuk Ryuuk
3831
BLOG

Potop – przyczyny i winowajcy

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

Dlaczego doszło do potopu szwedzkiego? Historycy mnożą powody na potęgę, tymczasem naprawdę ważny jest tylko jeden. Tym głównym powodem była po prostu słabość Rzeczpospolitej. Fatalna polityka Zygmunta III Wazy i episkopatu okaleczyła nasz kraj, skłóciła z sąsiadami, doprowadziła do utraty Ukrainy i kozackich szabel, wybuchu wojny z Moskwą. Wszystkie inne przyczyny potopu spadają na plan dalszy, ewentualnie są składową tej najważniejszej. Nawet niewątpliwy fakt problemów Szwecji z jej armią, której nie było czym opłacać, nie skłoniłby malutkiej Szwecji, która miała dziesięciokrotnie mniej mieszkańców niż Rzeczpospolita, do ataku. Gdyby w 1655 roku Rzeczpospolita była silna, Szwecja ruszyłaby na Niemcy, do czego zresztą usilnie namawiała Francja, lub na Moskwę, na co miał ochotę szwedzki król, ale nie na nas.

Gdy Karol X Gustaw zasiadł na szwedzkim tronie, przejął od swej ekstrawaganckiej poprzedniczki jedynie konieczność rozbojów. Krystyna Szwedzka niemal rozdała królewskie majątki, kiesę zaś starannie wypłukała. Za zrzeczenie się tronu zastrzegła sobie na dodatek bogate wyposażenie. Karol miał zaś tylko armię. Sławne pięć milionów talarów, jakie Szwecja zarobiła na wojnie trzydziestoletniej, rozeszło się w kilka miesięcy. Wojna stała się po prostu koniecznością.

Absolutnie nie wolno przesadzać z rzekomą potęgą szwedzkiej armii. Oczywiście w dużej części składała się ona z weteranów wojny trzydziestoletniej, zaś dowódcy, także średniego i niższego szczebla, mieli duże doświadczenie. Lecz należy zaznaczyć, że była to armia kiepsko wyposażona i po prostu głodna. Już wojewoda Jan Leszczyński pisał, że Szwedzi nie prezentują się zbyt dobrze, do tego „ostatnie siły wydali na zaciągi”. Gdyby ich powstrzymać w początkowej fazie, to obdarty i zbankrutowany napastnik upadnie – wtedy „zginęli Szwedowie”, słowami Leszczyńskiego. Karol Gustaw, jako wytrawny dowódca zdawał sobie z tego sprawę. Nie ruszyłby z obdartusami na silną Rzeczpospolitą, ale na słabą jak najbardziej.

Szwedzka armia miała też inne problemy. Planowano zaciągami w Niemczech zwiększyć jej liczbę do 65 tys., uzyskano zaledwie 51 tys. Do tego sytuacja w Danii zmusiła króla do zostawienia w kraju dużej części swych wojsk. W efekcie czego do Polski wkroczyło wojsko o liczebności około 34 tys. W normalnej sytuacji byłaby to niewystarczająca siła, by marzyć o podobnej operacji. W późniejszym czasie stan liczebny wojsk szwedzkich uległ znacznemu podwyższeniu (maksymalnie do 65 tys.), ale było to efektem odniesionych (zaskakujących) sukcesów, które przełożyły się na nowe zaciągi.

Jeszcze jeden fakt należy podkreślić. O tym, że Szwecja planuje wojnę, wiedziano w Rzeczpospolitej od dawna. Takie wieści słali dyplomaci, nie tylko polscy. Król Jan Kazimierz jednak bohatersko twierdził, że „nie taki Szwed straszny, jak go tchórze malują”. W lutym 1654 nawet zerwał sejm (by nie dać znienawidzonemu Radziwiłłowi buławy hetmańskiej), choć ten sam sejm mógł dać też podatki na wojsko. Tak więc doskonale wiedziano o nadchodzącej wojnie, tyle że nic z tą wiedzą nie robiono.

To znaczy robiono, tyle że na sposób „wazowski”. Jan Kazimierz najpierw zaprotestował przeciwko koronacji Karola X Gustawa, później zaś prowokował Szwecję swymi roszczeniami, co zaostrzyło sprawę. Gdy zaś wojna wisiała na włosku, za pośrednictwem francuskich dyplomatów skłaniał Szwedów do umieszczenia w ewentualnym traktacie pokojowym niezwykle ciekawego warunku, zobowiązującego Rzeczpospolitą do wypłacenia jemu (Janowi Kazimierzowi!) odszkodowania. Czyli w obliczu grożącej wojny szantażował poprzez wroga własny kraj …

Wojny polsko-szwedzkie miały już wtedy długą tradycję, choć powinno się je nazywać wojnami Wazów, pomiędzy polską a szwedzką gałęzią tej dynastii. Druga wojna północna, zwana u nas tradycyjnie potopem, to zwyczajna kontynuacja tych wcześniejszych. Ale też dalszy ciąg wojny trzydziestoletniej, jako rywalizacji Francji i Szwecji z Habsburgami i sojusznikami Habsburgów. No cóż, nie da się uciec od powodów polityczno-religijnych – Rzeczpospolita była uważana przez kraje protestanckie za twardy bastion kontrreformacji. Nawet Oliwer Cromwell, lord protektor Anglii, wzywał gromko Karola X Gustawa, by ten utrącił róg na głowie bestii … bestią była koalicja krajów katolickich, rogiem zaś Rzeczpospolita.

Na taką opinię zapracował głównie Zygmunt III Waza, który namiętnie wysługiwał się Habsburgom. Chorobliwie też pragnął (był do tego nakłaniany przez duchowieństwo) panować w re-katolicyzowanej Szwecji. Jego następcy odziedziczyli te szwedzkie pragnienia. Zarówno Władysław IV jak i Jan Kazimierz zostali królami Rzeczypospolitej pod warunkiem zrzeczenia się roszczeń do tronu szwedzkiego. Oczywiście żaden z nich słowa nie dotrzymał. Jan Kazimierz w oficjalnej dyplomacji używał bez żenady tytułu króla Szwedów, Gotów i Wandalów. Pierś polskiego orła została skażona trzema koronami. Wazowie nieustannie śnili o tronie szwedzkim, a za te mrzonki Rzeczpospolita słono płaciła.

Powstanie Chmielnickiego nie tylko pokazało słabość Rzeczpospolitej. Przede wszystkim pozbawiło nas pomocy samych Kozaków zaporoskich, których zalety Szwedzi zdążyli poznać na polu bitwy. Oczywiście warto też wspomnieć o tym, że nasz kraj był okrutnie szarpany nie tylko przez Kozaków Złotareńki, ale i przez wojska moskiewskie. Gdy pojawia się krew, pojawiają się też drapieżnicy.

Termin słabość kraju nie dotyczy jedynie słabości władzy królewskiej, militarnej, czy „niewydolnych struktur władzy”. Słabość ówczesnej Rzeczpospolitej wynikała głownie z upadku świadomości narodowej. Przykład szedł z samej góry – Wazowie na polskim tronie byli elementem obcym, do Rzeczpospolitej czuli wyłącznie pogardę, starali się ją wykorzystać do własnych celów, szkodzili jak mogli. Spasione bogactwem duchowieństwo  miało ogromny wpływ na politykę, jednak realizowało wyłącznie cele habsbursko-papieskie. Trudno się dziwić, że szlachta, a zwłaszcza potężni magnaci, zaczynają myśleć głównie o sobie.

Na rok przed wojną kraj był rozdarty konfliktem króla z opozycją. Coraz bardziej nielubiany, przez niektórych wręcz znienawidzony Jan Kazimierz miał przeciwko sobie koalicje Leszczyńskich w Wielkopolsce, Lubomirskich w Małopolsce, Radziwiłłów na Litwie, i wszystkie one planowały jego detronizację. Opalińscy zwracali się o protekcję do Brandenburgii, biskupi z senatu chcieli wybrać Habsburga królem.

Szwecja od dawna była doskonale zorientowana w sytuacji, jaka panowała w Rzeczpospolitej. Znała jej wszystkie słabości, próbowała je wyzyskać. Kluczowym elementem od dawna była Kozaczyzna. Już Gustaw Adolf chciał oderwać Kozaków zaporoskich, obiecywał pełną tolerancję religijną, 40-tysięczny rejestr, przywileje polityczne, czyli wszystko to, czego Ukraina się domagała, a czego jej Rzeczpospolita odmawiała. Kozacy wówczas takie obce oferty stanowczo odrzucali, gdyż czuli się poddanymi polskiego króla. Sporo krwi musiało upłynąć, ale w końcu przestali się takimi czuć.

Od czasu Kazimierza Wielkiego do ostatniego z Jagiellonów rozumiano, że tolerancja religijna jest koniecznością w tak niezwykłym kraju jak Rzeczpospolita Obojga Narodów. Owa tolerancja nie była doskonała, do tego zwalczana i wyklinana przez fanatyków religijnych, jednak trwała. Bez niej ta wielonarodowościowa i wieloreligijna budowla po prostu musiała runąć. Kluczowym momentem w naszej historii była idiotyczna Unia Brzeska w 1596 roku, mająca narzucić władzę papieża nad prawosławiem. Jednak prawosławie nie dało się zhołdować, zaś Kozacy, którzy zostali jego obrońcami, nie dali się zamienić w chłopów pańszczyźnianych. Efektem religijnego fanatyzmu była cała seria powstań, które za Chmielnickiego nie tylko nas wykrwawiły, ale też pozbawiły Ukrainy i kozackich szabel. Tych szabel bardzo zabrakło.

Potop szwedzki był dla Rzeczpospolitej prawdziwą katastrofą. Proporcjonalnie straciliśmy więcej ludności, niż w II wojnie światowej. Rozmiaru strat gospodarczych, spowodowanych zwykłą grabieżą, nie sposób nawet wycenić. Niektórzy próbowali straty określić na 4 mld ówczesnych złotych, co jest sumą gigantyczną, lecz niemożliwą do weryfikacji. Głównym powodem tych strat były oczywiście wojska szwedzkie, jednak grabieżą zajmowały się też wojska siedmiogrodzkie, Kozacy, Tatarzy, sprzymierzone z nami wojska austriackie Habsburgów, w końcu nasze własne …

Podczas potopu doszło też do ostatecznego uniezależnienia się Prus książęcych od Rzeczpospolitej. Umiejętna polityka Wielkiego Elektora (który w odpowiednich momentach zmieniał strony), jak i pomoc Habsburgów spowodowały, że Prusy wyzwoliły się z zależności lennej. Rechot zmarłych komturów krzyżackich był z pewnością donośny.

Paweł Skworoda „Wojny Rzeczpospolitej Obojga Narodów ze Szwecją”

Stanisław Herbst „Wojna obronna 1655-1660”

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura