nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
787
BLOG

Ewa Stankiewicz intuicyjnie robi swoje

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Rozmaitości Obserwuj notkę 28
Wydaje mi się, że ostatnie osiągnięcie zawodowe Ewy Stankiewicz pomimo całkiem przecież sporego odzewu jest jednak mocno niedoceniane. Baty, w postaci zarzutów, że kompromituje szacowną instytucję TEORII SPISKOWYCH niespodziewanie dostaje z wszystkich stron naraz. Z jednej cokolwiek radosne, z drugiej (od niektórych swoich, że tym razem to już przesadziła), trwożliwe i zmartwione. Natomiast z obydwóch nie do końca zasłużone. Ewa Stankiewicz doskonale wie co robi.
  
To kolejne realizowanie się pani Stankiewicz ani nie zachwieje powagą teorii spiskowych, ani nie przewartościuje etycznego wymiaru całej jej działalności. Zarówno więc nie pora cieszyć się z przedwcześnie wietrzonego spiskowego seppuku jak i z tego powodu płakać. Posiłkowanie się przez spiskowców kolejną tragedią ani nie kompromituje instytucji teorii spiskowych, bo zwyczajnie nie może, ani nie odnosi się do sfery etyki, rozumu czy racjonalności, bo to oczywiście zupełnie oddzielne porządki. A to nie w nich realizuje się przecież pani Stankiewicz.
 
W związku z tym jedno zasadnicze, acz zupełnie nieskomplikowane pytanie - czy istnieje w ogóle potrzeba kompromitowania myślenia spiskowego czy wgłębiania w aspekty które przy takim myśleniu nie występują. 
 
Gratulując pani Stankiewicz kolejnego świadomego i udanego posunięcia, można mieć ponadto poczucie, że udało się wymknąć ze szponów jej surowej oceny, kwalifikującej wszystkich potencjalnych dyskutantów jako oszołomów z sekty użytecznych idiotów.
  
Do takiej wstrzemięźliwej strategii ostatecznie przekonują mnie dość frapująco brzmiące w zestawieniu z poglądami pani Ewy słowa innego amoralisty: lepiej jest być gwałtownym niż oględnym, gdyż szczęście jest jak ta kobieta, którą trzeba koniecznie bić i dręczyć, aby ją posiąść...
   

Tak to, będąc szczęśliwym szczęściem pani Stankiewicz a zupełnie nie podzielając jej spiskowej intuicji (!) (a przy tym nie bijąc, nie dręcząc a nade wszystko nie pragnąc posiąść) staję się wolnym od zaszczytu nazywania mnie oszołomem. Raczej tak sobie na złość...     

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości