Stary Stary
575
BLOG

Halo

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 35

 Obok elektryczności wyznacznikiem statusu cywilizacyjnego jest telefon. Najpierw stacjonarny jeszcze, bo komórkowe się pojawiły znacznie później Posiadanie aparatu wymagało jakiejś podstawowej stabilizacji, chociażby posiadania mieszkania. Musiała też w państwie istnieć dość droga infrastruktura, wsparta odpowiednią liczbą fachowców. W sumie więc kraje bardziej nasycone telefonami zdradzały wyższy stopień ucywilizowania. Jak zwykle ślad tego pozostaje w statystyce. Okazuje się, że w przeliczeniu na 100 mieszkańców jest w państwach zachodnich przeciętnie o 9 telefonów stacjonarnych więcej niż w pozostałych. W państwach zaś komunistycznych obserwuje się jeszcze mniej telefonów, przeciętnie o cztery. Tam władze nie były zainteresowane ułatwianiem obywatelom wzajemnej komunikacji.

Kiedy nastały telefony komórkowe, „fura, skóra i komóra” była u nas wyróżnikiem wysokiego statusu. Jak się tylko białe skarpetki stały passe’. Zabawnie wyglądała jakaś rodzina prowincjonalnych nowobogackich, kiedy zasiadłszy przy stoliku kawiarni w nadmorskim kurorcie ostentacyjnie rozłożyła na nim dowody bogactwa. Obok zatem czerwonego pudełka z zagranicznymi papierosami (palono jednak jakieś tańsze, bo „malboro” duszą) spoczął komórkowy telefon, wtedy jeszcze nie był łatwo portatywny. Pani gospodyni rychło zapragnęła gdzieś zadzwonić. Okazało się, że w grę wchodził jedynie „wuja” Henio. Rzecz miała nawet uzasadnienie bo „robił łazienkę” i przy okazji można by było sprawdzić, czy nie jest już „piany”. Okazało się, że był. I się rozgniewał. W końcu było już wczesne popołudnie.
 
Telefony komórkowe opanowały przede wszystkim te regiony świata, gdzie brakowało stacjonarnych. W przeliczeniu na stu mieszkańców jest ich w zachodnich państwach o 23 egzemplarze mniej niż w pozostałych, w dawnych zaś demoludach o tuzin więcej. Na przykład w Kazachstanie na 100 mieszkańców wypada ich 181, w Japonii tylko 115. W ten sposób mieszkańcy zacofanych regionów doganiają bogatsze. Trudno nie zauważyć, że rynek umożliwia egzotycznym analfabetom powszechne posiadanie drogiej, nowoczesnej elektroniki a znacznie bogatsze i bardziej wykształcone społeczności nie potrafią tego samego mechanizmu ekonomicznego wykorzystać do zapewnienia sobie ochrony zdrowia na jako takim poziomie.
 
Polska na tym tle wygląda swoiście. Ilość telefonów stacjonarnych daje nam 60. miejsce w świecie za Malezją, Panamą, Salwatorem i Brunei. Mamy ich tylko 14 na stu mieszkańców a powinni byśmy mieć 36. Wynika to z naszej pozycji w świecie. Jesteśmy gdzieś między dwudziestym a trzydziestym miejscem. Rzecz się daje wyliczyć z czynników istotnie skorelowanych z posiadaniem aparatów telefonicznych, inteligencją, indeksem korupcji i sprawnością energetycznych linii przesyłowych. PKB tu nie ma znaczenia. Telefonów komórkowych mamy 150 na stu Polaków a powinniśmy mieć tylko 109. Też niezgodnie ze statusem, który osiągnęliśmy. 
 
U nas świadomość wyraźnie nie dogania bytu. Marks by się zmartwił. W kraju gdzie wielbiciele jego teorii są głośni jak chyba nigdzie na świecie, rzeczywistość szydzi z jego najważniejszego stwierdzenia o bycie, który jakoby miał określać świadomość. I to pomimo tego, że najgłośniejsza część politycznej konstelacji broni jego tez równie energicznie jak życia poczętego. Bo wielu z nas tkwi mentalnie o dwa pokolenia wstecz a nostalgiczni admiratorzy minionego stanu rzeczy uparcie się wzbraniają przed uświadomieniem sobie jego materialnego i intelektualnego bankructwa. 
 
Jesteśmy zabawni niczym wspomniana rodzinka, posiadająca komórkę, „malboro”, „robiąca łazienkę”, ale też paląca cuchnące papierosy, nie potrafiąca korzystać z ułatwień i gniewająca tradycyjnie usposobionego „wuję”.
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka