Odchodzą Wielcy... Dzisiaj zmarł "mój" poeta. Bodaj dla mnie najważniejszy, bo o ile do twórczości innych ulubionych poetów musiałam "dorastać" czy z niej "wyrastać", Różewicz przemówił do mnie od razu i na stałe. Jego twórczość bywała uznawana za hermetyczną, ale do mnie trafiało każde słowo i każdy odcień znaczeniowy. Miałabym problem, gdybym chciała wybrać wiersz, który lubię najbardziej, wobec tego przytoczę taki, który wydaje mi się odpowiedni w tej chwili:
"Zasłony"
I
Zgiełkliwa tkanina głosów
otacza ludzi i rzeczy
słowa są zasłonami
które opadają
w ciszy
ukazują się kształty i barwy
zasłona dzieciństwa
utkana z wielu słońc
strumieni ptaków drzew
z gestów i rąk
z ust i słów opada
zasłona młodości
chmury mosiężne i czarne
zderzające się nad milczącymi polami
krew spływa z oblicza ziemi
wynurza się zielona nadzieja
II
Zasłona dzieciństwa
ręce pełne miłości
które zawieszają pierwszą zasłonę
ręce matki
podają chleb i mleko
wywołują ogień z drewna
otwierają światło
zasłona dzieciństwa
pierwsza gwiazdka
pierwszy śnieg
ogień woda powietrze ziemia
strach z wielkim okiem
zasłona dzieciństwa
niedźwiedzie tańczące
psy grające na butelkach
papierowe czerwone nosy
śmierć z kosą
fakir przebity szablą błyszczącą
słowa są zasłonami
które opadają w ciszy
III
Zasłona młodości
z błyskawic i chmur
ze szklanych gór
zamków na lodzie
z tańczących czerwonych serc
z płonących głów
odkrycie świata
złamane serca
miedziane czoła
zdeptany honor
cuchnące bagno
błazen na tronie
miłość na sprzedaż
las który poruszył się
i poszedł w ogień
chmury mosiężne i czarne
zderzają się nad milczącymi polami
serce tłucze w ostre żebra
kaleczy nas serce
w którym jest strach
krew spływa z oblicza ziemi
wynurza się nadzieja
rodzi życie
opada zasłona młodości
rozdarta
od nieba do ziemi
Tadeusz Różewicz spocznie w Karpaczu na cmentarzu ewangelickim, bo takie wyraził życzenie. Chciał pozostać na zawsze w górach, by być bliżej nieba.
Requiesca in pace...