Słuchaj, moja żono miła, czemuż wczoraj nie przybyła?
Wczoraj w szkole znowu grali, a bym się natańcowali.
A nasi nauczyciele to nam radość i wesele.
Oni dziatki nasze ćwiczą, oni nam dobrego życzą.
Oni nas pieczy mają, przed Polską nas ostrzegają,
Gdyż Polacy swe pazury wyciagaja na Mazury.
Chcą zagarnąć wszystkie mienie: żywność, obuwie, [odzienie,
Nawet nam wiarę zabiorą, gdyż u nich rabunek górą.
Bowiem w Polsce pełno biady i nie mogą już dać rady.
Nam kintopem pokazali, my się temu przyglądali,
Że tam w Polsce nieład srogi, ani szosy, ani drogi,
Tylko błota co bez miary i wszów pełno nie do wiary,
Wszędzie łażą tam kupami, świnie bawia się trupami
I to ewangelickiemi, co walaja się po ziemi,
Albowiem polscy studenci tacy na to są zawzięci.
Trupy z trumien powywłoczą, potem po ulicach toczą,
Na ulicy je zostawią, że się świnie z niemi bawią.
- W Polsce pełno biedy, nędzy ni żywności,
[ni pieniędzy,
Na półnago w błocie brodzą, wszy kupami po nich
[chodzą,
A w pociągowych wagonach pełno jest ich w polskich
[stronach.
Polacy bandą wpadają i wsio nama zabierają.
Gdzieś granice przekroczyli, kilku Mazurów pobili,
W końcu ich obrabowali i do Polski wsio zabrali,
- Już połowę majętności oddamy naszej zwierzchności,
By nas w opiekę brała, przed Polską nas obraniała.
My nie mamy tutaj biady, tańce, muzyki, biesiady
Nawet w szkołach urzadzają, gorzałki, cygarów dają
I Krygsszady pobieramy, a wiecej nie żądamy.
Francuzom też nic nie dadzą, oni wnetki ich wykadzą.
potem przyjdą bolszewiki, połamią francuskie szyki,
Polsce korytarz odbierzą, oni całkiem ja rozbierzą.
A za tydzień na niedzielę będzie tez uciechy wiele,
Przy Druglinie tam na grędzie trzeba wsztystkim dać
[orędzie.
Tam przybędzie też pan Radka, wtedy będzie insza
[gadka.
Pan Radka się usiłuje, miejsce do balu szykuje.
Przez cały tydzień pracują, miejsce do tanca szykują.
Pan Radka nas wszystkich wita i też o powody pyta.
O, przyjemne to księżysko, można w nim zaufać
[wszystko.
On wzespół z nami zasiada i tak nama powiada:
„Gdyby nam pod Polskę przyszło, panom by na
[dobre wyszło
Polska uczonych potrzebuje, bowiem kto się tam
[znajduje
Jako tako nauczony, to pochodzi z naszej strony,
Bo Polaki są nieuki, jak dziadowie tak i wnuki,
Lecz robotnych wyganiają, gdyż sami pracy nie mają.
My się z wami ze wszem zwierzem, my was w swą
[opiekę bierzem,
Byście rady mej słuchali, gdy bedą wam dokuczali,
Choc pare łbów polskich spadnie, nic nie szkodzi, to
[jest ładnie.
- Jużeśmy się przyszykowali, będzie dobrze okładali,
Gdy się Polak napatoczy, zaraz mu wybijem oczy.
- Już i z Westfalii mamy! Oto triumfalne bramy
Pan rektor wystawić dali i graczów obstalowali.
Jutro zasię będzie grano, będzie pito, tańcowano.
- Za tydzień do Łku, to dostanę znów Krygsszadę.
Nama wszystko do wygody, toć mamy prawdziwe gody.
Westfale się zebrali, tak się do nas przegrażali:
- Kto by na Polskę sztymował, będzie za to raz
[żałował,
Bowiem będzie powieszony albo zaraz utopiony!
Gdyż wolna podróż dostali, bo za Niemcem sztymowali,
A gdy tego zaiechają, niech się nazad nie wracają!
Na Polskę cedlów nie dali, nie będziem jej welowali.
Wiwat hoch! echem zabrzmiało, Niemcom wszystko
[się dostało.
Jutro zaś muzyka będzie i uciechy pełno wszędzie.
Sam język utworów Kajki jest prosty, typowo ludowy, oddający stan umysłu człowieka, który skończył szkołe ludową, jednak był oczytany także w literaturze polskiej.
Zarówno Kajce, jak i innym Mazurom, wyrządzono niesamowita krzywdę. Ich życie wykorzystano dla doraźnych celów propagandowych, z Kajki próbowano uczynić wielkiego poetę i patriotę polskiego, co się częściowo udało, gdyż takie mniemanie panuje dość powszechnie do dzisiaj.