kaminskainen kaminskainen
4081
BLOG

Wracając do zielska (sprawy skórne)

kaminskainen kaminskainen Rozmaitości Obserwuj notkę 10

Mając wciąż w pamięci argumenty w rodzaju, że po co zielsko, skoro AZS skutecznie leczą sterydy i immunosupresja itd. a zioła "tak naprawdę nie są sprawdzone" (pomimo, że jest wiele poważnych publikacji na ten temat - ale trzeba się tym interesować, by dotrzeć, a poczyta się np. o skuteczności psianki i wrotyczu, i to w naukowych standardach badań i wywodu) - co chwilę odnotowuję sobie kontrprzykłady wskazujące na wielką przydatność ziół. W przypadku uporczywych, lokalnych zmian na skórze skuteczność bardzo łatwo jest sprawdzić - jeśli po roku prób z rozmaitymi maściami nagle przechodzi błyskawicznie po posmarowaniu domowym kremem z rdestowcem, to w praktyce nie ma zadnych wątpliwości co do skuteczności - cóż z tego, że nie dysponujemy zestandaryzowanymi badaniami klinicznymi na 300 osobach? Ja tego nie potrzebuję.

Przykłady mogę w tym momencie podsunąć dwa w miarę świeże. Walczę od lat z drobnymi, atopowymi zmianami na skórze, dla postronnych zwykle praktycznie niewidocznymi. Skutkują najsilniejsze sterydowe leki przeciwzapalne typu novate. Ale oprócz zmian typu wyprysk (pęcherzyk z osoczem, zaczerwienienie) zaczęły się pojawiać "zastarzałe" zmiany po części posterydowe, po części zapalne, atopowe. Były one nałożonym efektem podniszczenia skóry sterydem i wtórnego stanu zapalnego, z wyglądu można by to określić jako "suchą egzemę". Sterydy tego nie naprawiały, tylko trochę poprawiały stan od strony zapalnej - ale za to zostawał po nich bałagan, który musiałem podleczać avilinem (balsam Szostakowskiego). Ciągnęło się to chyba przez rok - aż w końcu wypróbowałem krem z wyciągiem z młodych pędów rdestowca japońskiego, który zrobiłem eksperymentalnie dl ażony. Zmiana wyleczyła się trwale w ciągu paru dni. Wcześniej wypróbowywałem różne zioła, robiłem małe próbki maści i past - z miernymi efektami. Trafiony okazał się dopiero rdestowiec - i to młode pędy, a nie kłącze. Na żonę ten krem także świetnie podziałał.

Drugi przykład - na palcu wskazującym "egzema" zagnieździła się na styku skóry i paznokcia, ciągle nie dawała się wyleczyć, powodowała zaburzenia we wzroście płytki paznokciowej która jest wciąż pofałdowana, kostropata i uszkodzona. Steryd pozwala utrzymać to w ryzach, ale nie likwiduje; maści ziołowe nie działają, może czasem łagodzą. I oto wypróbowałem nalewkę z psianki słodkogórz - i bingo, po raz pierwszy od roku paznokieć rośnie normalnie, zaczerwienienie prawie nie wraca. Widzę, że chyba w końcu się z tym rozprawię - choć wciąż nie wygląda to idealnie.

Są to dwa przykłady poradzenia sobie z objawami AZS (egzemy) przy pomocy ziół - gdzie standardowe, silne środki nie skutkowały. Być może poskutkowałaby końska dawka cyklosporyny - ale kto by wytaczał armatę, czy wręcz atomówkę, na wróbla? Terapia immunosupresyjna na trzy pryszcze na dłoniach? Nikt tego nie bierze pod uwagę - i słusznie. Stosuje się środki miejscowe. Inny przykład to napar wrotyczowy, który, doraźnie stosowany, zrobił porządek z bardzo uciążliwymi, okołoatopowymi kłopotami z twarzą mojej żony. Sterydu na twarz nie wolno dawać, co najwyżej raz lub dwa - a potem protopik (immunosupresyjny). Niby skuteczne, ale po jakimś czasie następował atak gronkowca (obniżona miejscowo odporność!) - i tak w kółko. Można powiedzieć, że w dłuższej perspektywie protopik na twarz się nie sprawdził. Sprawdził się pospolity chwast - wrotycz. Zwykły napar, przefiltrowany i dozowany z atomizera. Działał radykalnie i z efektami specjalnymi. Okazał się skuteczną alternatywą sterydowych leków przeciwzapalnych, w dodatku działającą bez widocznych efektów ubocznych - a bardzo skutecznie. Obecność we wrotyczu bardzo silnych substancji przeciwzapalnych jest rzeczą znaną specjalistom z dziedziny farmacji. Jedynie ignorancja i lenistwo umysłowe pozwalają twierdzić, że na pewno to placebo, że niepotrzebne, że to, że tamto.

Wrogość niektórych lekarzy wobec ziół jest czymś zadziwiającym, autentycznie mnie zdumiewa. Zupełnie, jakbym rekomendując wrotycz podważał ich wiedzę i ugruntowane metody leczenia AZS! A przecież tego nie robię - polecam jedynie środek, który może się wielu ludziom bardzo przydać, który w wielu przypadkach wykazuje wysoką skuteczność. Po prostu zioła są bardzo przydatne w terapii AZS - jako uzupełnienie, a w ładodniejszych przypadkach jako środek główny. Gdy jednak to klaruję to pada pytanie, czy zrobiono odpowiednie badania, osławioną podwójnie slepą próbę itd.

Cóż - rozumiem, że lekarz uznaje za lek coś, co takie badania przeszło pomyślnie; rozumiem głęboki sens prowadzenia takich badań i bardzo szanuję medycynę opartą na wiedzy/dowodach. Jednak ktoś, kto z racji tego że jest lekarzem i przykłada do tych procedur dużą wagę, praktycznie zabrania polecania (np. na forach internetowych) jakiegoś (skutecznego, sprawdzonego) środka tylko z powodu braku takich badań - powinien przeprowadzić takie badania na własny koszt, wydając własne, zaoszczędzone miliony. Jeśli chce rygorystycznego przestrzegania takich reguł, jeśli z góry wyłącza z puli leków wszystko, co nie zostało w ten sposób przebadane - to niech sam zrobi badania. Ja opieram się na publikacjach naukowych i doświadczeniu i mi to wystarcza do polecania pewnych środków z czystym sumieniem. Problem w tym, że nikt nie jest zainteresowany TEGO RODZAJU badaniami roślin leczniczych ze względu na ich ogromny koszt - który nigdy się nie zwróci, bo takich leków nie można opatentować. To prosta, oczywista zależność, nie żadna "teoria spiskowa" - pisze się o tym w fachowej, medycznej literaturze. Prowadzi się za to mnóstwo mniejszych badań na mniejszą skalę, których wyniki są publikowane w fachowej literaturze - np. w Postępach fitoterapii.

Z tych właśnie powodów domagam się aby ci, którzy dyskredytują wszelkie środki lecznicze na bazie ziół (znane od dawna, sprawdzone, potwierdzone wieloma badaniami!) na podstawie "braku badań" - sami sfinansowali takie badania. Myślę, że jest to postulat uczciwy :)

Dodam, że trochę takich badań na ziołach robiono - z grupą porównawczą na placebo itd. W ten sposób np. wykazano skuteczność pewnej liany w leczeniu zwyrodnień stawów (wyraźna poprawa u 70% badanych). Był jakiś amerykański lekarz, który wydał własne, prywatne miliony - i dowiódł "niedowiarkom" skuteczność swoich autorskich terapii ziołowych. Lek roślinny to pod wieloma względami (choć nie wszystkimi) lek jak każdy inny - i można go tak samo przebadać. Sęk w tym, że nikomu się to nie opłaca.

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości