Czyżby najbardziej „niezależny” naukowiec zajmujacy sie katastrofą smoleńską był sponsorowany przez PiS? To tłumaczyłoby dlaczego na symulacjach wbrew wszystkim zasadom fizyki i zdrowemu rozsądkowi drzewo się łamie, a skrzydło jest prawie nietknięte. Pojawia sie pytanie czy nie jest tak, że zamawiający otrzymał takie wyniki, za jakie zapłacił?
Upór prof. Biniendy dotyczący nieujawniania tak zwanego pliku wejściowego do symulacji w LS DYNA zawsze wydawał się podejrzany. Tu nie ma czego ukrywać, bo nie chodzi o jakieś przełomowe badanie czy odkrycie – tylko o zasymulowanie wydarzeń, majacych miejsce w rzeczywistości. W takich sytuacjach wręcz powinno podawać się użyte parametry po to, aby inni naukowcy mogli powtórzyć symulacje i zobaczyć czynie było żadnych błędów w badaniu. Zwlaszcza, że wynik Biniendy przeczył faktom i logice. Jednak Binineda cały czas milczy proszony o podanie dokładnych zaprogramowanych informacji (a znawcy przedmiotu gołym okiem zauważali niedoskonałości jego symulacji) - rzucajac na odczepnego szczatkowe niewiele warte dane.
Teraz o „niezależnych badaniach” katastrofy wiemy więcej. Oto co ujawniła Barbara Czabańska zasiadająca w zarządzie Instytutu Imienia Lecha Kaczyńskiego (dawnej Fundacja Nowe Państwo) – czyli ciała związanego biznesowo z PiS o
działalności tej instytucji: - "
Na razie sfinansowaliśmy tylko pracę dwóch profesorów z USA, którzy zajmowali się Smoleńskiem. Nie pamiętam ich nazwisk... W każdym razie jeden jest od sekcji samolotów, a drugi od sekcji zwłok."
Ech ci niezależni eksperci i zasada dajcie mi pieniądze, a ja dam wam wyniki ;)