… czyli Warzecha wkracza jak antyterroryści.
Ani mi w głowie obrona polskiej policji - sam mam z nimi trochę na pieńku i mógłbym dołożyć do historyjek cytowanych przez Warzechę (acz znanych powszechnie) jeszcze kilka nie mniej smakowitych, ale notka nie o tym. I – póki o bulwersujących działaniach policji Redaktor pisze – w pełni się z nim zgadzam, jak pewnie olbrzymia większość społeczeństwa. Zastanawia mnie co prawda pewność Warzechowej diagnozy co do rzekomo przeżytego przez policjantów orgazmu na skutek spotkania z Małgorzatą Sochą (to może jeszcze bym zrozumiał) i niejakim Kornackim (o zgrozo!) – no ale cóż, Warzecha pewnie tak po prostu ma, a może i niektóre fizjologiczne kwestie inaczej niż ja odczuwa czy definiuje – nie wnikam.
Rozbawiło mnie natomiast podobieństwo (raczej niezamierzone) działań Warzechy i nadgorliwych antyterrorystów – w jednym i drugim przypadku chodziło o mocne uderzenie z możliwie szerokim rozmachem – no i efekt też podobny, czyli wśród ofiar mamy osoby zupełnie postronne. Bo czym mogła – zwłaszcza w kontekście wieszania psów (nomen omen) na policji – zawinić Warzesze młoda aktorka, by potraktować ją z góry i dosyć pogardliwie?
No ale najlepsze mamy na deser, bo niby już tytuł coś tam podpowiadał, ale dopiero gorzkie i dramatyczne stwierdzenie: „Polska policjo, na moje wsparcie w mediach już nie licz” rozbawiło mię do łez z trudem hamowanych.
Panie Warzecha – pan naprawdę do tego stopnia trzęsie w tym kraju mediami, by zetrzeć mi ten uśmiech z twarzy? Poważnie Pan uważa, że brak Pańskiego medialnego wsparcia może być dla jakichś państwowych instytucji zatrważający i bolesny?
Naprawdę, są jakieś granice autokreacji, poza którymi beztrosko rozprzestrzenia się niezmącona autorefleksją śmieszność.
lukaszwarzecha.salon24.pl/401371,policjo-na-mnie-juz-nie-licz