Obrazek z życia. I to w dodatku mojego, nie mogę więc się oprzeć, by go nie opisać. Jest poniedziałek 6 lutego br. godzina 18.30. Miejsce akcji, Kartuzy (dla niezorientowanych woj.pomorskie, stolica Kaszub). Siedzę ja sobie w poczekalni gabinetu dentystycznego. Obok mnie kilka osób. Małżeństwo z kilkuletnią dziewczynką, facet pod pięćdziesiątkę, chłopak tak na oko gimnazjalista i jeszcze jeden facet po czterdziestce. Po kilkuminutowym, oczekiwaniu do poczekalni wpadają dwie panie w średnim wieku. Bez ceregieli pakują się do gabinetu. Słyszę jak coś mówią, głosy są podniesione. W końcu dentystka wyprasza je. Kobiety są wściekłe. W poczekalni wygłaszają płomienną przemowę w obronie TV TRWAM. Słyszę gadkę o cenzurze, niesprawiedliwości i sprzeniewierzeniu się religii. Następnie pod nos każdego z pacjentów podsuwana jest kartka do podpisania. Parę osób podpisuje, parę nie. Jedna z kobiet, ta starsza mówi, iż dziwi się że sumienie pozwala mi spojrzeć sobie w twarz. Do poczekalni wchodzi mężczyzna. Kobiety natychmiast go dopadają i od razu tytułują "doktorze". Znaczy znają go. Facet słyszy znaną mi już przemowę w obronie TV TRWAM. Kiedy mówi, że nie teraz i by przyszły później, to słyszy że jeśli tak, to one mogą przekonać wielu ludzi, aby korzystali z usług innego stomatologa. Gość się łamie i zaprasza je. Kobiety wymuszają nie tylko jego podpis, ale również dwóch pielęgniarek. Dziewczyny biegają z dowodami osobistymi i podpisują naprędce, bo mają masę roboty. Nie jestem pewien, ale chyba lekarka, która wyprosiła kobiety na samym początku nie podpisała. Obliczyłem, że w czasie tego kilkunastominutowego cyrku TV TRWAM zebrała 8 podpisów. Super skuteczność. Tylko ja gotować się będę w piekle.
