Bacznie słuchałem wszystkich rocznicowych wystąpień w dniu wczorajszym. Czytałem wiele, bardzo wiele artykułów i notatek. W związku z tymi wszystkimi treściami, ze słowami jakie padły w dniu wczorajszym - czuję się bardzo niekomfortowo.
Muszę zatem młodzież, która stan wojenny zna z opowiadań, tysiące robotników, których na żadnych uroczystościach nie było, których w ogóle już nie ma - ich wszystkich muszę - przeprosić!
Przepraszam za to, że nauczony efektami protestu z grudnia 1970, wypisanym krwawymi pręgami na moich plecach, nie pobiegłem z kamieniami na czołgi.
Przepraszam, że za prawdę przyjąłem żart o "targaniu się po szczękach"oraz żart, że "na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści". Jako człowiek łatwowierny - uwierzyłem w te żartobliwe obiecanki...
Przepraszam, że uwierzyłem Generałowi w to zagrożenie wewnętrzne, a tym bardziej zewnętrzne. Wszak te wszystkie demagogiczne doniesienia o bratniej pomocy na Węgrzech w 1956 i w Pradze w 1968 były tylko legendą dla utrzymania "reżimu" stworzoną...
Przepraszam, że uwierzyłem serdecznemu koledze, który z wieżyczki czołgu uczestniczył w "Praskiej Wiosnie" i słyszał obietnicę "bratniej pomocy" ze strony Czechosłowaków (nie wiem czy Czechów, czy Słowaków) jeśli zajdzie taka potrzeba...
Przepraszam, że dobro rodziny i małoletnich dzieci postawiłem wyżej jak dobro naszej zniewolonej Ojczyzny i miast jak wielu strajkować, spać na styropianie - intensywnie pracowałem, umacniając tym samym "reżim" a jedyny mój czyn "bohaterski" to przemyt połówki świniaka pod lufami czołgów i karabinów...
Przepraszam PiS i PO, PSL i SLD a nawet Ruch Palikota, że to przeze mnie ugrupowania wywodzące się ze wspólnego styropianu, muszą walczyć z poglądami takich jak ja nieudaczników aby im się żyło lepiej...
Za wszystkie moje niecne uczynki w latach 40.,50., 60., 70., 80. i po dziś dzień - PRZEPRASZAM!
