i wywozi w nieznane miejsce.
Bo tak chyba należy opisać to, co się stało parę godzin temu na cmentarzu na Służewiu. Skoro nikt nie podał informacji o przedstawieniu przez działających w tym celu, i poprzebieranych za polskich urzędników ludzi jakiegokolwiek, pisemnego i uwiarygodnionego uzasadnienia.
Więcej, policja odmawia jakichkolwiek na ten temat informacji.
Ta niewiarygodna, przeprowadzona w stylu "wszyscy na glebę, łącznie z kośćmi" oraz "musimy przerwać przestępczą działalność", i osłupiająca nawet, milczące do tej pory na ten temat, naczelne szczekaczki III RP, każe się zastanowić nad, być może ekstraordynaryjnymi przyczynami owego skandalu.
W końcu przerwano i zbezczeszczono w ten sposób legalnie prowadzone przez dr, Szwagrzyka i jego zespół prace ekshumacyjne, mające prowadzić do odnalezienia i zidentyfikowania szczątków polskich bohaterów.
A może, nagle, okazało się, że któreś z nich mogą prowadzić, w relacji ofiara-zbrodniarz, do kogoś bardzo znanego? Może nawet rodziny kogoś z mieszkańców Belwederu?
Może ktoś nagle uprzytomnił sobie, że właśnie tam, na Służewiu, leżą nie tylko szczątki Wyklętych, ale i takie które nigdy, przenigdy nie mogą zostać odnalezione?
W związku z czym należało jak najszybciej, natychmiast przerwać ekshumację i przekazać ją bardziej wiarygodnym towarzyszom.
Bo, proszę mi wybaczyć, ale w długie ręce Leszka Millera lub Magdy Umer nie uwierzę.