zikuk zikuk
724
BLOG

Eksperyment którego nie było

zikuk zikuk Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 25

Ileż to się ugadają relatywiści o tej wspaniałej teori względności, o eksperymentach potwierdzających jej prawdziwość. Tylko o jednym eksperymencie nie chcą mówić. Chodzi o eksperyment tytułowy czyli ten, którego nie przeprowadzono, a mianowicie eksperyment w którym mierzy się w pomiarze bezpośrednim prędkość przelotową światła na ruchomym odbiorniku. Co dziwniejsze jest to eksperyment KLUCZOWY, który niechybnie zamknąłby usta krytykom, a piewcom kazał już na pewno stawiać ołtarze Eisteinowi. Mimo to ani słychu, ani dychu o jakichkolwiek próbach przeprowadzenia takiego eksperymentu.

Eksperyment jak eksperyment, w zasadzie nic specjalnego. Ot mierzymy czas przelotu promienia świetlnego pomiędzy ściankami poruszającego się wózka, dzielimy odległość ścianek przez tenże czas i otrzymujemy prędkość światła na odcinku pomiędzy ściankami wagonika. Prawda, że proste? Jednak eksperyment nie jest technicznie łatwy, choć prawdopodobnie dziś już możliwy do przeprowadzenia.

Eksperyment którego nie było

Co jest takiego niezwykłego w tym eksperymencie? Otóż zgodnie ze Szczególną Teorią Względności... uwaga... uwaga... prędkość światła na odcinku pomiędzy ściankami wagonika powinna wynieść ni mniej, ni więcej tylko c.

Zabawne prawda? :D

Żeby było zabawniej wagonik puszczamy w przeciwnym kierunku... no, tutaj to już na pewno fundujemy relatywistom ból głowy :D albowiem oni twierdzą, że znowu pomiar powinien wykazać c, czyli powinien potwierdzić ten komiczny postulat Einsteina mówiący, że światło zawsze, wszędzie i względem wszystkiego ma prędkość c i w przeciągu, i w pociągu i też pewnie gdzieś w Hongkongu.

Co jeszcze jest ciekawego w tym eksperymencie. Ano to, że tutaj relatywiści nie mogą kręcić i mataczyć, jak to zwykle mają w zwyczaju zasłaniając się rzekomym "skróceniem Lorentza" czy równie rzekomą "dylatacją czasu". Dlaczego? Ano dlatego, że gdyby wagonik zechciał się skrócić relatywistycznie to droga światła byłaby krótsza, tym samym prędkość światła na odcinku pomiędzy ściankami wagonika  siłą rzeczy musiałaby się zwiększyć... Ponadto gdyby zegar wagonika zwolnił wskutek relatywistycznej prędkości tegoż (tzw. dylatacja czasu) to (zmierzona) prędkość światła na odcinku pomiędzy ściankami wagonika jeszcze bardziej by wzrosła, ponieważ kiedy nasz zegarek jest popsuty i się spóźnia to możemy dojeżdżając do pracy zwykle w czasie 30-tu minut zdziwić się, że dojechaliśmy w minut 15. Oczywiście powyższe rozważania prowadzone są z pozycji obserwatora zewnętrznego. Obserwator wewnętrzny, znajdujący się w wagoniku ma zgodnie z STW zaobserwować cud, czyli ma zmierzyć prędkość c promienia na odcinku pomiędzy ściankami wagonika i ani mniej ani więcej, ha, ha, ha.

Żeby jednak jednak stonować trochę nastrój, przypomnę o pomiarach Rømera, który mierzył czas zaćmienia księżyców Jowisza:

Eksperyment którego nie było

Co takiego zauważył Rømer? Zauważył, że jeśli Ziemia w ruchu orbitalnym zbliża się do Jowisza K->L to czas "zniknięcia" księżyca Jowisza za jego tarczą jest krótszy niż czas "zniknięcia" tegoż ksieżyca kiedy Ziemia od Jowisza się oddala G->F.

O tak:

kiedy Ziemia zbliża się do Jowisza...
Eksperyment którego nie było

i kiedy oddala się...
Eksperyment którego nie było

Na podstawie tych obserwacji Rømer doszedł do wniosku, że prędkość światła jest skończona.

Ale co ma wspólnego eksperyment o którym piszę z eksperymentem Rømera? Otóż ma sporo wspólnego: zarówno w jednym jak i w drugim przypadku odbiornik jest RUCHOMY. Czego brakuje u Rømera? Przelotowości! Bez pomiaru przelotu na określonym odcinku relatywiści mogą uruchomić relatywistyczny bełkot i wciąż twierdzić z uporem maniaka, że tak czy owak prędkość światła względem Ziemi jest zawsze równa c czy Ziemia się oddala, czy zbliża... bo dylatacja.... bo transformacja... bo kontrakcja... czyli tradycyjne bla bla bla. Rzecz jasna o pomiarze bezpośrednim prędkości przelotowej światła z gwiazd czy tam z księżyców Jowisza możemy pomarzyć. Takiego pomiaru nie było, choć prawdopodobnie jest to obecnie możliwe. Można by było np. wykorzystać rozbłysk supernowej i zmierzyć czas przelotu światła pomiędzy dwoma oddalonymi od siebie satelitami... ale na razie musimy niestety poczekać.

W tych rozważaniach o STW trudno nie wspomnieć o równie zagadkowym co niedocenianym zjawisku. Mianowicie o aberracji astronomicznej:

Eksperyment którego nie było

Aberracja astronomiczna jest bardzo tajemnicza i prawdopodobnie stanowi klucz do rozwiązania zagadki światła, no bo przecież STW jest teorią niepoważną, opartą na paradoksach, nieprawdaż? ;)

Ale o co chodzi z tą aberracją?

Chodzi o to, że kąt aberracji jest stały!

To znaczy on jest zmienny oczywiście, ale ten maksymalny kąt jest stały...

No dobra, wróć. Spójrzmy na rysunek: deszcz to światło, a biegnący pan z parasolem to Ziemia.
Zatem Ziemia w ruchu orbitalnym względem światła z jakiejś odległej gwiazdy raz "stoi w deszczu" światła z gwiazdy (Ziemia porusza się np. DO GWIAZDY) , a innym razem "biegnie w deszczu" światła (Ziemia porusza się W POPRZEK)

Eksperyment którego nie było

No i widzimy, że najmniejszy kąt aberracji będziemy mieć wtedy gdy Ziemia porusza się DO GWIAZDY, a największy gdy porusza się W POPRZEK.

Ale ktoś zapyta: a co w tym takiego dziwnego?

Otóż...

Kiedy krople deszczu spadają z określoną prędkością, to biegnąc pochylamy parasol o kąt dostosowany do prędkości kropli. Gdyby prędkość spadania kropel  zwiększyć to naturalnie zmniejszyli byśmy pochylenie parasola i odwrotnie, gdyby prędkość spadania kropel zmniejszyła się, to pochylenie parasola byśmy zwiększyli, biegnąc rzecz jasna wciąż z tą samą prędkością.

No i tu dochodzimy do sedna. Nasz Układ Słoneczny do jednych gwiazd zbliża się ze sporą prędkością, a od innych oddala. A więc światło/krople logicznie rzecz biorąc dociera z różnych gwiazd z różną prędkością i to bez względu na to czy jest ten hipotetyczny eter czy go nie ma. Zatem kąt aberracji powinien zmieniać się jak diabli. A tu się okazuje, że on jest stały (ten maksymalny) i już, nie ma zmiłuj się. A skoro jest stały, to nie ma to i tamto Ziemia jest Centrum Wszechświata w którym nieruchomo stoi...

Dziwne, prawda? Aberracja pokazuje nam tylko nasz własny ruch, zmianę tego ruchu.

To oczywiście jest wodą na relatywistyczny młyn: - O proszę! światło ma zawsze prędkość c, bo kąt aberracji jest stały!

Ale czy na pewno jest stały?

Gdzieś tam krążą plotki, że jednak ten kąt bywa zmienny, ale to tylko plotki...

Zatem czy aberracja astronomiczna potwierdza bezwględną stałość c?

No coż... bezpośredniego pomiaru prędkości przelotowej światła gwiazd nie było...

zikuk
O mnie zikuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie