GPS GPS
413
BLOG

Trakty publiczne

GPS GPS Społeczeństwo Obserwuj notkę 6
Niektórzy ludzie snują różne rozważania dotyczące tego jak będzie wyglądać własność prywatna, a w szczególności własność ziemska, w stanie bezpaństwowym, który postulują libertarianie. Najczęstszą obawą stawianą przez nich jest to, że jakaś prywatna działka zostanie otoczona przez inne działki tak, że uniemożliwi to właścicielowi wydostanie się z niej. No i śmieszkują, że będziemy wtedy musieli latać dżetpakami.
Wszystkie błędy w rozumowaniu prowadzącym do takiej blokady wiążą się z tym, że niektórzy słabo wykształceni libertarianie i nasi wrogowie, twierdzą, że libertarianizm to nowa etyka, jakaś nowa, teoretyczna, nigdzie niedziałająca utopia. A to nieprawda. Libertariańskie aksjomaty wynikają z prawa naturalnego, a zatem z zasad cywilizacyjnych. Z libertariańskiego aksjomatu samoposiadania wywodzi się prawo do własności prywatnej, w tym własności ziemi. Libertarianie posługują się takimi pojęciami jak pierwotne zawłaszczenie czy zmieszanie dóbr naturalnych z pracą i tym uzasadniają konkretne prawa własności ziemi konkretnych ludzi.
Ale ograniczając się do samych aksjomatów wielu popada w trudno rozwiązywalne dylematy - tak jak ten z możliwością zablokowania wyjścia właściciela działki przez sąsiadów.
Do tych sprzeczności i trudności zawsze dojdzie, jeśli się tworzy system teoretyczny, oderwany od wszelkich tradycji i zasad cywilizacyjnych. A libertarianizm wcale takim systemem nie jest. To doktryna silnie oparta o prawa naturalne, a zatem zasady naszej cywilizacji, które są dla nas oczywiste, intuicyjne, bo wpajane są nam od dzieciństwa.
Wielu błędnie rozumie to, czym są prawa naturalne, do których odwołuje się większość prekursorów libertarianizmu z samym Rothbardem na czele. Prawa naturalne to nie są prawa natury, prawa biologiczne, prawa wynikające z instynktów. W naszej cywilizacji prawo naturalne jest sprzeczne z naszymi zwierzęcymi instynktami. Tłumaczyłem to w wielu notkach, począwszy od tej: Zwierzęca natura i ludzka kultura.
Ale jest jeden wyjątek. Chodzi o instynkt terytorialny. Tu to kiedyś wytłumaczyłem: Instynkt terytorialny
Niemniej naturalne prawa własności ziemskiej nie są czysto instynktowne. Cywilizacja była niezbędna by te prawa uściślić i uporządkować. Terytorialność ssaków jest czymś innym niż cywilizacyjna terytorialność człowieka.
Nasza cywilizacja uznaje, że są pewne dobra naturalne, których zawłaszczyć się nie da. Tym jest powietrze, tym są oceany, morza i duże jeziora, tym są wreszcie rzeki i lądowe trakty publiczne. Nasze prawo naturalne nie uznaje prywatnej własności rzek – to jest dla każdego oczywiste. Ale już nie jest dziś oczywiste to jak traktować trakty publiczne. A przecież to to samo! Pewne intuicje cywilizacyjne pozwalające wyczuć nam to, co jest naturalne w naszej kulturze zniszczyła u nas propaganda i indoktrynacja państw opartych o obce nam zasady kulturowe.
W naszej tradycji cywilizacyjnej zawsze istniały trakty publiczne. Były próby zawładnięcia nimi, tak jak próby zawładnięcia rzekami poprzez ustanawianie ceł czy myt, ale zawsze było to traktowane jako niemoralna uzurpacja i każdy człowiek naszej cywilizacji czuł, że moralnym jest omijanie bzdurnych praw utrudniających poruszanie się po publicznych traktach. Z przemytu nikt u nas nie musi się spowiadać, bo przemyt jest normalny, naturalny i moralny. Przemytników zawsze ludność chroniła.
Libertarianizm wywodzi się z naszej cywilizacji - jest pewnym podsystemem naszych tradycyjnych praw naturalnych. A zgodnie z tymi zasadami nie ma możliwości otoczenie czyjeś działki i nie wypuszczenia go, bo muszą istnieć trakty publiczne, które nie podlegają prawu własności i prowadzą do każdej działki. Każdy właściciel ma prawo nawet zabić agresora, który przemocą uniemożliwia mu wydostanie się z jego działki na trakt publiczny.
W naszej tradycji wolno posiadać dużą posiadłość ziemską. Ale jeśli jest bardzo duża i utrudnia ominiecie jej, to właściciel musi wyznaczyć przez nią trakt publiczny i musi pozwolić przejść nim każdemu. Oczywiście w praktyce to się nie zdarza, bo trakty publiczne powstały przed zawłaszczeniem ziemi, więc zawsze na każdym terenie istnieją tradycyjne trakty i każdy właściciel zajmujący okoliczne ziemie musi to uszanować i nie może traktu zawłaszczyć – tak jak nie może zawłaszczyć rzeki.
Co oczywiście nie przeszkadza temu, by istniały prywatne drogi. Drogi, które będą specjalnie budowane i utrzymywane – na przykład drogi jakoś utwardzone, asfaltowe czy autostrady z mostami i wiaduktami mogą i powinny być prywatne.
Zdecydowana większość dróg w Polsce została wybudowana w miejscu tradycyjnych traktów, którymi ludzie przemieszczali się od tysięcy lat. Te trakty wytyczały drogi publiczne, które są niezawłaszczalnym dobrem publicznym takim jak powietrze. To jest prawo naturalne. Zawładnięcie tych dóbr publicznych przez państwo uczyniło więcej szkód niż korzyści. Te trakty biegły tak, by dostosować się do ruchu pieszego lub konnego - głównie tak, że przebiegają przez środek wszystkich miast, miasteczek, miejscowości, wsi czy osad. I tak powinno było zostać! Te drogi powinny być zostawione w spokoju - dla ruchu lokalnego, tak by pijani rowerzyści czy kobiety z dziećmi w wózkach mogły nimi swobodnie się przemieszczać bez ryzyka przejechania przez samochód. Te drogi prowadzą do każdej prywatnej działki. I nie wolno ich blokować. Blokada traktu publicznego to agresja, którą wolno odeprzeć przemocą.
Natomiast drogi dla szybkich pojazdów powinny być wytyczone innymi trasami, obwodnicami, głównie lasami, ugorami, dookoła miast i wsi - i powinny być prywatne. Droga wybudowana i utrzymywana powinna być płatna - i to tym więcej płatna w im trudniejszym terenie biegnie, im jest szersza, im jest równiejsza, im ma więcej bezkolizyjnych skrzyżowań, czyli im jest droższa. Na Zachodzie trochę tak się stało, ale częściowo. Gdyby wszystkie drogi dla samochodów były prywatne, to sumaryczne opłaty za nie byłyby mniejsze niż obecnie. Gdyby w Polsce utrzymała się wolność, która obowiązywała w dawnej Rzeczypospolitej, gdyby socjalizm nie zniszczył nam dróg, to transport byłby u nas tańszy, szybszy i bezpieczniejszy.
 
Grzegorz GPS Świderski

PS. Notki powiązane tematycznie:

następna notka -> Kwestie obyczajowe

GPS
O mnie GPS

Blo­ger, że­gla­rz, informatyk, trajk­ka­rz, sar­ma­to­li­ber­ta­ria­nin, fu­tu­ry­sta. My­ślę, po­le­mi­zu­ję, ar­gu­men­tu­ję, po­li­ty­ku­ję, fi­lo­zo­fu­ję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo