trescharchi trescharchi
4231
BLOG

Radek Sikorski czy Anna Fotyga?

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 59

Oczywiście nie jest to kwestia żadnego wyboru, bo "najlepszy minister spraw zagranicznych w dziejach III RP" konkurencji ze strony pani Anny (pojawiają się informacje o wysłaniu jej do Europarlamentu,  to kolejny przykład lekceważenia woli wyborców przez dosłownie wszystkie ugrupowania) obawiać się nie musi. Młodym człowiekiem jestem wprawdzie, ale doskonale pamiętam "pisowski zamordyzm" i powtarzane do znudzenia lapsusy, wpadki i błędy ówczesnej pani minister. Stare to dzieje, niemniej każde potknięcie Fotygi (tu pewna dygresja - obecnie ekipa rządząca tłumaczy się, że "nie popełnia błędów ten, kto nic nie robi" - ale wówczas butowano ją aż miło) zajmowało poczesne miejsce w "Wyborczej" czy "Faktach" - zazwyczaj z pełnymi oburzenia głosami komentatorów, że to wstyd i poruta, iż tak nieprzygotowana dama pcha się na światowe salony.

Notka niniejsza pani Fotygi w zasadzie nie dotyczy, także tylko z kronikarskiego obowiązku wspomnę, że istotnie, relacje wielu jej pracowników pozwalają snuć rozważania o tym, że szefową jest dość kiepską, humorzastą i kapryśną; cieszyła się jednak sporym zaufaniem śp. Lecha Kaczyńskiego i to w jakiś sposób było dla niej parasolem ochronnym. Z pewnością można byłoby znaleźć wówczas lepszego kandydata na ministra - choćby Waszczykowskiego. Było, minęło, a kiedy "przyszło nowe" to wszyscy krytycy z ulgą powitali wiadomość o tym, że resortem kierował będzie Radosław Sikorski. Bo i obyty na Zachodzie (czasem nawet zanadto obyty - vide: "afgańskie" przygody korespondenta wojennego), i języki zna, i bicz na komunistów, i przystojny, i światowa żona wreszcie. Cud, miód i orzeszki.

Ktoś tam wprawdzie słusznie zauważał, że ego i zadufanie w miłości własnej Sikorskiego dorównuje (jeśli wręcz nie przewyższa) spokojnie ego Fotygi, ale machnięto na to ręką - bo przecież w "rządzie fachowców" wykutym na fali odwilży po "pisowskim zamordyzmie" zasiadają sami kompetentni ludzie z uśmiechniętym, "fajnym" premierem na czele. Jak to zwykle bywa, rzeczywistość szybko wyprzedziła fikcję. Trzeba to podkreślić z całą stanowczością : gdyby nie parasol ochronny części mediów, przymykających oczy na pewne wydarzenia, Radosław Sikorski byłby cyklicznie miażdżony przez dziennikarzy, bowiem jego obie kadencje na ministerialnym stolcu są nieprzerwanym ciągiem kompromitacji, już nie tyle śmiesznych, co nawet groźnych dla Naszych zagranicznych przyjaciół i sojuszników.

Polska polityka wschodnia praktycznie nie istnieje; tracimy wszelki mir, jakim cieszyliśmy się przez lata u białoruskich opozycjonistów. Raz to dowiadujemy się, że "Radkowe" MSZ podnajmuje budynki u milionera, przyjaciela Łukaszenki, raz wychodzi sprawa z "pannami lekkich obyczajów", wreszcie całkiem niedawno na ogólnodostępnym portalu pokazały się informacje o konkretnych projektach konkretnych osób, przeciwników białoruskiej dyktatury. Naturalnie "odpowiedzialny" za wszystko pracownik został zwolniony; naturalnie niebawem dowiemy się, że gdzieś tam poleci głowa "odpowiedzialna" za skandaliczne potraktowanie zwłok byłego prezydenta (cóż to za Państwo, które nie szanuje swoich przywódców?) Kaczorowskiego. Kiedy sprawa "się rypła", to nagle okazuje się, że dopiero teraz wdrażane są na alei Szucha programy naprawcze i kontrole. Do skompletowania tego cyrku brakuje jeszcze Donalda Tuska z marsową miną obiecującego "bezwzględne" rozprawienie się z winnymi zaniedbań.

Winnego zaniedbań, panie premierze, ma pan tuż pod nosem. Panie Radosławie - nie od dziś znana jest pańska fascynacja militariami i wojskiem. Wszystko to bardzo fajne, ale dlaczego fascynacja nie rozlewa się także na obszar odpowiedzialności, gdzie zwykło się przyjmować, że do dymisji za przegraną bitwę podaje się generał, nie jakiś tam szeregowiec, obsługujący moździerz? Jak w starym dowcipie : zasadniczo na spotkaniach międzynarodowych Radek Sikorski zawsze wstrzymuje się od głosu, bowiem ręki podnieść nie może z tej prostej przyczyny, że obie dłonie kurczowo trzymają stołek.

I to nie jest tak, że jest to jednorazowy wyskok, albo domaganie się dymisji ministra na podstawie casusu Muchy; ministra sportu - jakkolwiek żenująco amatorska, co dowodzi też świeżutka afera z rozporządzeniem dla żeglarzy - nie była odpowiedzialna za dach na Stadionie. Minister Sikorski jest odpowiedzialny za co rusz pojawiające się kompromitacje, tym smutniejsze, że głośne na całą Europę. To nie jest coś, co da się zakryć pod dywan albo znaleźć temat zastępczy - to wszystko jest skrupulatnie odnotowywane w Unii i w Stanach i bardzo skutecznie rujnuje Nam wszystkim codzienną pracę dyplomatyczną. Z winy jednego człowieka, który ze swojego ministrowania uczynił internetowe show na Twitterze. Smutna prawda, ale prawda.

 

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka