jozek jozek
634
BLOG

Wolność czy Niepodległość? Sierpniowe refleksje

jozek jozek Polityka Obserwuj notkę 4

Mimo skojarzeń, nie jest to historyczne wspomnienie o organizacji WiN (ściślej Wolność i Niezawisłość) działającej w okresie powojennym, choć gdyby dziś głębiej się zastanowić o co wtedy symbolicznie chodziło z tą nazwą, to może dzisiejsze podziały, spory o przeszłość wyglądałyby klarowniej.

 

Sporo dyskusji sie toczy na temat istoty sporu, który dzieli kraj na PiS i PO, są teorie nt różnych światów  wartości dzielących zwolenników, są teorie pochodzące z badań społecznych analizujących zachowania wyborcze z systemach demokratycznych, są też proste obserwacje codzienne lub towarzyskie, wskazujące choćby różnice temperamentów czy też różnice ‘osobowościowe’ dominujące po obu stronach.

 

Nie tak dawno na jakimś blogu (nie mam linka niestety) bodaj w okresie gorączki przedwyborczej zastanowiła mnie uwaga jednego z komentujących, iż on sam gotów jest pogodzić się z ‘zawieszeniem na kołku’ jakiejś części swobód obywatelskich, byleby wreszcie ‘zrobiono w kraju porządek’. W podobnym sensie można znaleźć głosy wypowiadające się o konieczności dalszej ‘walki o niepodległość’, w przeświadczeniu że stan po roku 1989 niepodległością nie jest, oczywiście poparty argumentami istnienia wszechobecnej agentury, zależności od sąsiadów, czy ‘dyktatu’ Unii Europejskiej, o zamorskim wielkim sojuszniku nie wspominając.

 

W naszej burzliwej historii wolność była kojarzona niemal jednoznacznie z niepodległością, oba słowa używano nieomal wymiennie, tak bardzo wydawały się ze sobą nierozerwalnie związane. Były również pojęciami naturalnie się dopełniającymi, choć w oczywisty sposób odwoływały się do nieco innych wartości. Odzyskanie niepodległości w 1918 roku znaczyło odzyskanie wolności, konkretnie wolności obywatelskich gwarantowanych przez prawa i konstytucję Polskiego Państwa, których obywatele polscy pod rządami zaborców nie mieli. Wydaje się, że dopiero doświadczenie peerelu (choć powinno się wliczyć w te doświadczenia okres 1939-1945) sprawiło, że ‘wolność’ i ’niepodległość’ zaczęły funkcjonować niejako osobno, przy czym kategoria ‘wolności’ wysunęła się na pierwszy plan jako naczelny cel ruchów opozycyjnych, tak bardzo doświadczenie totalitarne było czymś odmiennym od tego czego Polacy doświadczyli wcześniej. Kwestia ‘wolności’ również wywoływała nieomal automatycznie poczucie solidarności z  innymi ‘mieszkańcami obozu demokracji ludowej’, bez podziałów narodowościowych, bo brak podstawowych wolności obywatelskich stanowił wspólny mianownik dla wszystkich poddanych systemu od Władywostoku po Łabę. Gdyby przypomnieć najbardziej znane polskie organizacje opozycyjne to chyba jedynie dwie odwoływały się jednoznacznie do niepodległości, Konfederacja Polski Niepodległej i Polskie Porozumienie Niepodległościowe, przy czym chyba tylko dla KPNu niepodległość stanowiła cel nadrzędny (powołując się na tradycje piłsudczykowskie? - tbc). Wynikało to zapewne z tego, iż program niepodległościowy zdawał się być wówczas (np w latach 70tych) z jednej strony skrajnie maksymalistyczny i nierealny, a z drugiej strony przykłady ZSRR, Jugosławii (jakby nie było, krajów niepodległych) i częściowo Rumunii sprawiały iż pytania o niepodległość wydawały się jak z innej epoki i w zderzeniu z brutalnymi realiami demokracji ludowej brzmiały niemal archaicznie.

 

Jeśli przyjąć dziś, iż jednym z kryteriów podziału na zwolenników PiS i PO jest stosunek do historii najnowszej, czyli do peerelu, to wydaje się że dzieli również interpretacja tego co się wydarzyło w 1989 roku i pytania, które są stawiane. Czy wtedy odzyskaliśmy wolność? Czy odzyskaliśmy niepodległość? Jeśli tak to jaka jest ta niepodległość i 'jak bardzo' czujemy się wolni? Czy nie jest tak, że owej 'zbanalizowanej' wolności się nie dostrzega, a pytanie o niepodległość jest wciąż stawiane? Lub też odwrotnie? Napotyka się często interpretacje tworzące swoistą analogię z rokiem 1918, a mianowicie naród polski walczył ponad 100 lat o niepodległość, odzyskał i wolność i niepodległość, a lata 1926-1939 stanowią punkt odniesienia jako najlepszy okres naszej państwowości w ogóle. Jako że II RP chyba wzorem demokracji nie była, wolności obywatelskie były również raczej pod kontrolą, to kontestacja stanu naszej państwowości po-1989 siłą rzeczy odsyła do tego modelu Polski niepodległej, gdzie – dla dobra państwa – obywatele zrezygnowali z jakiejś części swych praw. Obecnie niektóre głoszone hasła sugerują podjęcie podobnych kroków, a program budowy IV RP mógłby zostać nawet obdarzony komplementem próby ‘sanacji’ Rzeczypospolitej, odwołując się do tamtych wzorców i czerpiąc z tamtej chwalebnej tradycji. Kłopot w tym, że społeczeństwo polskie, zlepiane po 1918 z obywateli trzech zaborów pod hasłem tworzenia jednego państwa, funkcjonowało w stanie zagrożenia uzasadniającego specjalny reżim i autorytarny system polityczny, który nastał po zamachu majowym i który uznano za co coś w rodzaju ‘wyższej konieczności’. 

 

Społeczeństwo ‘po-1989’, historycznie okaleczone wojną, dwoma totalitaryzmami, chorą ekonomią, które do tego ‘wskakuje’ prosto w rwący nurt globalizacji, mediatyzacji, zmian w relacjach międzyludzkich itede – to społeczeństwo nie ma nic wspólnego z tym z 1926 roku, a świat dookoła również się cywilizacyjnie zmienił. Zagrożenia zewnętrzne – jeśli już ich szukać – to nie fizyczne unicestwienie czy ‘świetlana przyszłość’ posłusznych roboli, lecz raczej uzależnienia ekonomiczne czy niejasne gry międzynarodowych interesów. Jeśli przyjąć, iż koniec komuny oznaczał przede wszystkim wolność – Polaków, Niemców z NRD, Czechów, Słowaków, Węgrów, itd. … no i również Rosjan – to można nieelegancko powiedzieć, że to niepodległe państwo zdarzyło nam się niejako ‘na deser’, jako prosty i logiczny ‘dodatek’ do owej nowej wolności. Stąd zapewne tej niepodległości nie szanujemy tak jak nasi pradziadowie tej z 1918 roku – może fasadowa suwerenność Peerelu zniwelowała nieco różnice między ‘przed-‘ i ‘po- 1989’ (w warstwie symbolicznej przynajmniej) lub też zauroczyło zachłyśnięcie się tym co dziś tak banalne, a wtedy tak niewyobrażalne – wolna prasa, wolne wybory, wolność gospodarcza, zrzeszenia, manifestacje, … ale też paszport w kieszeni, pełne półki, czasem własna firma, czasem własny dom, mieszkanie, samochód, … Zacżęło się przecież od symbolu „Nie ma wolności bez ‘Solidarności’”, gdzie ‘Solidarność’ (przez małe i duże ‘S’) miała być tej wolności gwarantem - a gdzie zaginęła w tym niepodległość? Może nie była (wtedy) taka ważna?

 

Warto per analogiam przyjrzeć się naszym południowym sąsiadom. Po 1918 roku powstała niepodległa Czechosłowacja, dla obu bliskich sobie kulturowo narodów było bezpieczniej być razem, mieć wspólne państwo, z uwagi na ówczesne zagrożenia i niestabilny świat jaki powstał z katastrofy I wojny. Po 1989 kwestia niepodległości była potraktowana niemal-że niefrasobliwie przez wolnych już Czechów i Słowaków na tyle iż postanowili się ‘rozwieść’, stworzyć dwa osobne państwa, które – przewidująco – i tak pozostały sobie bliskie poprzez struktury unijne, otwarte granice, historyczne powiązania kulturowe i gospodarcze. Zatem po tejże emancypacji, wyzwoleniu się z faktycznej zależności, najpierw od ZSRS, potem od federacji z sąsiadem, nastąpiło dobrowolne zrzeczenie się części suwerenności, tym razem nie na rzecz bliskiego sąsiada, lecz neutralnej Brukseli. Wynika z tego, iż kwestię niepodległości potraktowano tam w sumie dość pragmatycznie, zapewne dlatego, że nie miało to znaczącego wpływu na rozwój wolnego społeczeństwa i na gwarantowane swobody obywatelskie.

 

Odmiennym przykładem jest Rosja, gdzie postkomunistyczny system ewoluował (przeszedłszy po drodze przez wolnościowy bałagan) w kierunku systemu autorytarnego, gdzie Rosjanie – po części z własnej woli, po części postawieni przed faktem dokonanym – zrezygnowali z części wolności, niektórych osiągniętych jeszcze w czasach Gorbaczowa. Czekista Putin zaaplikował radykalny program sanacji rosyjskiego państwa, gdzie dla walki z przestępczością i korupcją rozszerzył wszechwładzę biurokracji, armii, milicji i służb, kosztem choćby wolności słowa czy raczkującego społeczeństwa obywatelskiego. Pieniądze z eksportu surowców, lecz również odwołanie się do wartości narodowych, do tradycji imperialnej, odbudowa narodowej dumy miały być katalizatorem przemian i również legitymizować nową ruskoj włast’ – choć myśl niepodległościowa jest dla Rosjan dość abstrakcyjna, to przypomniano nawet wypędzenie Polaków z Kremla w XVII wieku. Wydaje się, że Rosjanie zaakceptowali owe ‘coś-za-coś’, bo chyba nie mieli za bardzo wyboru – pytanie czy takowy system jest aplikowalny tam, gdzie obywatele ów wybór mają? Choć putinowska Rosja nie jest eleganckim punktem odniesienia (można tez użyć Chin)?, to choćby nie wiem jak się odżegnywać, warto się jednak przyjrzeć bliżej i szukać (pouczających i ku-przestrodze) analogii do pewnych pomysłów, które powstają tu-i-ówdzie.

 

Wracając do pojawiających się - wprost i pośrednio - pytań o naszą wolność i naszą niepodległość, to w zasadzie jest to stawianie na nowo pytania o naszą historię najnowszą, o peerel. Bez zrozumienia tego czym była tamta rzeczywistość - nawet przez tych którzy ją przeżyli - kwestia 'O co chodziło z tą Solidarnością', co się naprawdę wydarzyło w 1980 i w 1989 roku, zdaje się pozostawać wciąż otwarta.

 

Pozdrawiam/J.

 

ps. Miało być 'Wolność czy Niepodległość - nowa linia podziału? Sierpniowe refleksje', ale trza było skrócić, mozliwe że wyszło mniej czytelnie. Generalnie tematy i tytuły z 'zadęciem' poruszam niechętnie, są lepsi specjaliści, ale tak mnie jakoś naszło...;)

jozek
O mnie jozek

niedogmatyczny liberał, nierewolucyjny antysocjalista, zaszczepiony dożywotnio na polityczną poprawność, bez amnezji po peerelu, ale też i bez komuszych fobii, uznaje wszelkie racje pod prostym warunkiem 'przekonaj mnie'

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka