mandaryna mandaryna
1230
BLOG

Zaklinanie rzeczywistości i schodzenie do podziemia

mandaryna mandaryna Polityka Obserwuj notkę 3

 W Wilczym Szańcu od dwóch dni nie śpią. Może nawet od trzech. Mają powody do zmartwień. Niczym Wołodyjowski, Kmicic, Zagłoba w skeczu wrocławskiego kabaretu Elita, zaczynają dzień od słów „Oj, nie jest dobrze, nie jest dobrze, oj niedobrze”. Dlaczego?

Miało być zupełnie inaczej… Od farsy w Oxygenie miało być z każdym dniem lepiej.

Nie udało się Arkadiuszowi Litwińskiemu wygrać debaty i studenckich prawyborów na środowej debacie organizowanej przez Samorząd Studencki US. Co więcej, znalazł się dopiero na czwartej pozycji – po Krzystku, Witt i Sochańskim. Nie udało się, choć organizatorem debaty i prawyborów był Marcin Wypchło, szef samorządu studenckiego US, kandydat PO do rady miasta, portretujący się na swojej stronie z Litwińskim. Swoją drogą ciekawe, że młodzież PO swoje kroki zawsze w samorządzie US – Michał Łuczak (sławny przewodniczący Sejmiku zatrzymany przez policję pod wpływem narkotyków, uczestniczący w zdarzeniu, które prokuratura bada jako próbę przekupstwa funkcjonariuszy policji), Radosław Przypis (bliski współpracownik uczelniany i partyjny Michała Łuczaka, potem pracownik funkcyjny szczecińskiego WORD), teraz Wypchło. Hmm…

To pierwsza wtopa.

Litwiński przegrał z Krzystkiem i Sochańskim prawybory tuż po debacie Północnej Izby Gospodarczej. Mimo tego, że niemal w tym samym momencie wspierał go komisarz budżetowy Komisji Europejskiej, Janusz Lewandowski. Wtopa druga.

Ale przede wszystkim wtopa trzecia – aktualny zamawiany przez PO sondaż przedwyborczy, by zobaczyć, jak działa milion złotych wydanych na billboardy (nikt przecież w 250 000 PLN, o których mówił Litwiński na debacie uniwersyteckiej nie wierzy). Co się okazało? Krzystek 30, Sochański 20, Witt 18, Litwiński 16. Można się załamać…

Co szkodzi – za spotem wyborczym i billboardami – kandydatowi Platformy Obywatelskiej na prezydenta Szczecina? Paradoksalnie – prawdopodobnie billboardy. Jest ich mnóstwo. Z każdego zakamarka zagląda do nas kandydat PO. Tramwaje, autobusy, taksówki, ściany, tablice, plakaty – Arkadiusz Litwiński jest wszędzie. Może tort został przesłodzony? Skąd ten błąd? Jego źródło tkwi w człowieku. Szefem kampanii Litwińskiego jest kolejny poseł PO Michał Marcinkiewicz – znany z tego, że miał przykre doświadczenia w trakcie eskapady po Ukrainie trzy lata temu (ponoć dziennikarze mają jego zdjęcie zrobione przez kolegów z przedziału w sypialnym wagonie WARSu powrotnego pociągu). Znany też z tego, że za 20 000 złotych przeprowadził zrealizowaną z olbrzymim rozmachem kampanię billboardową w wyborach do Sejmu w 2007 roku (został wtedy najmłodszym posłem obecnej kadencji). Więcej o taniutkiej kampanii Marcinkiewicza: http://www.pardon.pl/artykul/2965/podejrzanie_tania_kampania_posla_marcinkiewicza.

Jakakolwiek kampania Marcinkiewicza by nie była – była skuteczna. Marcinkiewicz (nazywany przez bliższych i dalszych kolegów „Sarenką”) dzięki billboardom posłem został. Skoro wtedy się udało, uda się i teraz – to normalne myślenie. Never change the winning team. Ale nie udaje się. Potężne, trudne do obrony wydane już pieniądze (skądinąd 250 000 PLN, o których mówił Litwiński na debacie studenckiej to już naruszenie prawa wyborczego i kampanijnych limitów) z jednej strony. Po drugiej fatalny w skali i w porównaniu z pozostałymi kandydatami wynik. Co na to Sławomir Nitras? Co na to Stanisław Gawłowski? Co na to Donald Tusk? Ten ostatni płakać nie będzie – wie, że w Krzystku również ma partnera do rozmowy i ustaleń. Gra też swoją grę (http://mandaryna.salon24.pl/248340,czy-cynizm-ma-granice ).

To Gawłowski i Nitras grają w praktyce o wszystko. A Arek, przepełniony strachem potknięć z przeszłości – rodzinnych czy biznesowych – i tego, że mogą one wyjść w trakcie kampanii, już panikuje. Znajomi twierdzą, że jest zdruzgotany. Widać to trochę po jego aktywności na Facebooku. Ostatni osobisty wpis z poniedziałku, pozostałe to linki do jego wyborczej strony internetowej, czyli wrzucane przez sztabowców a nie samego kandydata. Utrata rezonu widoczna na pierwszy rzut oka.

Pojawiły się spoty telewizyjne – Krzystek pokazuje, co zbudował. Witt pokazuje to, co się rozpadło lub się rozpada. Litwiński w niemym spocie korzysta ze wspaniałego frankofońskiego „r” premiera Tuska. Złośliwi mogliby powiedzieć – kandydat Litwiński bez głosu i zdania. Ale nie to jest ważne. Ważna jest rzucająca się wprost rozbieżność pomiędzy tym, co mówi premier, a tym co mówi spot i szczecińska Platforma.

Tusk mówi z plakatów – nie róbmy polityki. Lektor w spocie mówi – kandydat Platformy Obywatelskiej na prezydenta Szczecina. Czyli – na Boga! – kandydat partii politycznej. Co może być większą polityką, jak nie promowanie partyjnych kandydatów na samorządowe funkcje?

Zmieniam temat. Co się dzieje z PiSem? Wydaje się, że akcja z Joanną Kluzik czy Elżbietą Jakubiak szkodzi Jarosławowi. Podobnie akcja z Michałem Kamińskim. Dziś wielu ekscytuje się deklamacją Kamińskiego w „Kropce nad i” czy podniesionym czołem „Aniołków Jarosława”, dowodząc, że PiS się myli. Czy myli się na pewno? Pytanie o perspektywę.

Przenikliwy komentarz Wacława Martyniuka z SLD we wczorajszej porannej rozmowie w TVP Info. A co, jeśli już dziś PiS pogodził się z porażką w parlamentarnych wyborach 2011? Dziś świadomie traci, ponieważ ta strata kosztuje Prawo i Sprawiedliwość niewiele. Najwyżej zmniejszy się ich parlamentarny stan posiadania. Ale PiS jednocześnie zwiera szeregi i konsoliduje się na przewidziane z góry i tak nadchodzące chude lata, szykując się do wyborów do Parlamentu Europejskiego 2014, samorządowych 2014 i parlamentarnych najpóźniej 2015. To ledwie 4-5 lat. A zarazem 4-5 lat budowania opozycji, która w kontekście dwupartyjnego docelowo systemu w Polsce, w każdej chwili może zagrać o wszystko. Cokolwiek mówić o bytomskim pośle – nie można tej koncepcji odmówić politycznej logiki. A jeśli przypomnimy sobie, że Martyniuk to gwardia Kwaśniewskiego i poseł, który od 19 lat nieprzerwanie zasiada na Wiejskiej i nie jedno w życiu widział, przynajmniej ja nie pozostawiam jego spostrzeżeń bez refleksji.

Co na to Krzysztof Zaremba? Jest pewnie ofiarą wewnątrzpartyjnej rozgrywki. Po wyborach zostanie sam – jak pięciolatek o 18.00 w przedszkolu, gdy wszystkie inne dzieci zostały już przez rodziców odebrane. Zaremba nie ma bowiem perspektywy strategicznej. Szuka jak ćma swojego światła. To PO, to Libertas, to PiS. Nigdy jednak nie sprawując faktycznej władzy czy urzędu. Mandaty radnych, posłów czy senatorów, bez faktycznej władzy w partii to też żadne doświadczenie. Bardziej element CV.

To może dać szansę Małgorzacie Witt. Odpowiednio pociągnięte ostatnich dni kampanii, mocny strzał w strukturalny PiS – to te klika procent, które mogą pozwolić jej wejść do drugiej tury. Wtedy nawet porażka z Krzystkiem nie będzie dla niej klęską. Pokona przecież kandydata PO, kandydata PiS, kandydata SLD i kandydata PSL. To bardzo wiele – to kapitał, na którym może – wzorem właśnie Prawa i Sprawiedliwości – długofalowo kreować się na żelazną opozycję wobec przyszłego prezydenta. Bez względu na to, kto nim będzie. Oczywiście, jeśli nie ona wygra 4 grudnia. Byłoby niezmiernie ciekawie. Podobnie ciekawie, gdy stawiam sobie pytanie, czy jest na to gotowa. A mogłaby - jak przystało na szczecińską Margaret Thatcher.

mandaryna
O mnie mandaryna

Warto czasem nazwać rzeczy ich imieniem. Przypomnieć to, co padło, i skonfrontować to z tym, co jest mówione dziś. Nie akceptuję kompromisów z głupotą. I pamiętam, że wybory, to wyłącznie walka o głosy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka