Pascal Pascal
150
BLOG

„Po mieście wieść się rozniosła, że Żydzi dzieci na krew mordują”. 70. rocznica

Pascal Pascal Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

RESPEKT!

"POZWÓLMY PRZEMÓWIĆ ŹRÓDŁOM"
apeluje IPN - słusznie!
Cały problem na tym polega:...

Zobacz więcej
„Po mieście wieść się rozniosła, że Żydzi dzieci na krew mordują”. 70. rocznica
4 lipca 1946 r. w kieleckim pogromie zginęło 37 Żydów i troje Polaków.
tvp.info

(...)

Rafał Pasztelański publikacja: 04.07.2016 aktualizacja: 09:00 wyślijdrukuj
„Po mieście wieść się rozniosła, że Żydzi dzieci na krew mordują”. 70. rocznica pogromu kieleckiego
Pogrzeb ofiar pogromu kieleckiego (fot. PAP/Grzegorz Baranowski)

– Po mieście wieść się rozniosła, że Żydzi dzieci na krew mordują. Cała fabryka ruszyła. Szli mężczyźni, kobiety i każdy miał coś w ręku. Po drodze ludzie do nich dołączali. Na miejscu potem działy się rzeczy straszne. (…) Widziałem, jak kobieta wypadła z balkonu. Dobito ją drągami i wrzucono do rzeki. (…) Wyrzucano Żydów z pociągu, (…) na polu ukamienowano starszą Żydówkę – tak mieszkańcy Kielc opowiadali o horrorze 4 lipca 1946 r. Wtedy w pogromie zamordowano 37 Żydów i troje Polaków. Co najmniej drugie tyle osób zostało rannych.

Przed wybuchem II wojny światowej w Kielcach mieszkało ok. 80 tys. osób, co czwarty był Żydem. Po wojnie liczbę Żydów mieszkających w Kielcach szacowano na maksymalnie 300 osób. Mieszkali głównie w dwóch domach przy ul. Planty.

W 1946 r. w kamienicy przy ul. Planty mieściła się siedziba przedstawicielstwa Wojewódzkiego Komitetu Żydów w Kielcach. Tam też był kibuc, gdzie kilkudziesięciu Żydów czekało na wyjazd do Palestyny. Nie jest tajemnicą, że od wielu miesięcy na Kielecczyźnie dochodziło wtedy do wielu krwawych napadów na ocalałych z Holokaustu. Podsycany stereotypami antysemityzm miał swojej korzenie jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym. Wynikał m.in. z dużej hermetyczności diaspory żydowskiej.

Na niechętny stosunek do ocalałych z Zagłady miał wpływ także fakt, że wielu Żydów objęło ważne funkcje urzędowe w komunistycznej władzy, w tym w osławionym Urzędzie Bezpieczeństwa. Zapewne wszystkie to przyczyniło się do tragedii, która rozegrała się 4 lipca.

Do upadku PRL tzw. pogrom kielecki był tematem tabu. Tym bardziej, że nawet dzisiaj, 70 lat po masakrze, nie udało się historykom ani śledczym ustalić, dlaczego mieszkańców Kielc ogarnęła krwawa gorączka zemsty. Czy była to prowokacja stalinowskich służb, antykomunistycznego podziemia, czy też zbrodnia z nienawiści do obcych kulturowo sąsiadów?
„Po mieście wieść się rozniosła, że Żydzi dzieci na krew mordują”. 70. rocznica pogromu kieleckiego
W Kielcach trwają obchody rocznicy pogromu Żydów sprzed 70 lat. (fot. PAP/Piotr Polak)
Pretekst

Pewne jest, że oficjalnym pretekstem do pogromu było zniknięcie 1 lipca 8-letniego Henryka Błaszczyka.. Chłopiec miał powiedzieć milicjantom, że był przetrzymywany przez Żydów w piwnicy kamienicy przy ul. Planty 7. Miał tam także widzieć zwłoki innych dzieci, ale udało mu się uciec. Milicjanci zabrali chłopca oraz jego ojca i poszli pod wskazany adres. Razem z nimi w miasto ruszyła plotka o tym, że Żydzi porywają i mordują polskie dzieci. Wedle jednych używali ich krwi do poprawy kondycji wyniszczonej przez lata katorgi w obozach. Inni zaś twierdzili, że krew dzieci była im potrzebna do wyrobu macy.

Tak pierwsze chwile przed pogromem opisywał akt oskarżenia przeciwko uczestnikom pogromu: „W dniu 3 lipca wieczorem chłopiec powrócił do domu. Podczas procesu ojciec chłopaka zeznawał, że nie pytał syna o to, gdzie był, lecz kazał mu się udać na spoczynek. Zainteresował się jednak tą sprawą sąsiad, a wtedy chłopiec opowiedział wyuczoną i nieodpowiadającą prawdzie historię, jakoby spotkał na ulicy jakiegoś nieznajomego mężczyznę, który dał mu do niesienia paczkę i 20 zł na drogę. Mężczyzna jakoby zaprowadził go do domu zamieszkanego przez Żydów, gdzie odebrano mu paczkę i pieniądze, a jego samego wsadzono do małej i ciemnej piwniczki, nie dając mu jedzenia. Z piwnicy wydostał się on podobno potem przy pomocy jakiegoś chłopca, który podał mu przez okienko stołek, na który wszedłszy, uciekł oknem. Rodzice chłopca na [podstawie] takiej opowieści, podmówieni przez osoby postronne, ustalone w śledztwie, tego samego dnia wieczorem zameldowali o tym Milicji Obywatelskiej, a wersję o zatrzymaniu i powrocie chłopca szerzono celowo po mieście. Rano dnia następnego rodzice chłopca, podmówieni, poszli znów z chłopcem na milicję, prowadząc go przez most i opowiadając o wypadku znajomym. Chłopak po drodze wskazał dom przy ul. Planty 7, gdzie rzekomo go więziono, i pokazał pierwszego napotkanego przypadkowo Żyda, jako na sprawcę tego. W tym samym czasie na ul. Planty gromadził się już tłum. Po przyjściu rodziców z chłopakiem na komisariat MO wysłany został patrol 6 milicjantów celem ujęcia rzekomo podejrzanego osobnika, który na skutek wskazania chłopca został ujęty i osadzony w komisariacie MO. Z komisariatu MO powtórnie wysłano patrol złożony z kilkunastu milicjantów celem przeprowadzenia rewizji i ustalenia miejsca, gdzie podobno miał siedzieć zatrzymany chłopak. Doraźne dochodzenie milicji ustaliło natychmiast ponad wszelką wątpliwość, że oświadczenia chłopaka są fałszywe i zmyślone, niemniej jednak podburzony tłum, widząc chłopaka i ulegając szerzonej przez agitatorów propagandzie, rozpoczął pogrom Żydów zamieszkałych przy ulicy Planty nr 7".

Pewne jest, że ok. godz. 10:00 do kamienicy przy Plantach przybyli milicjanci. Domagali się zgody na przeszukanie. Na nic zdały się tłumaczenia jednego z mieszkańców, że w budynku nie ma nawet piwnic, nie mówiąc już o porywaniu czyichkolwiek dzieci.

W końcu funkcjonariusze MO sforsowali drzwi i wdarli się do budynku. Pomagali im żołnierze. Wówczas to zabarykadowani Żydzi mieli oddać kilka strzałów do szturmujących. Ci nie pozostali dłużni. Kilku Żydów zostało zastrzelonych.

Od tego momentu na Plantach zaczął horror, który rozlał się nie tylko na całe miasto, ale także na okolice.
„Po mieście wieść się rozniosła, że Żydzi dzieci na krew mordują”. 70. rocznica pogromu kieleckiego
(fot. PAP/Piotr Polak)
Horror zwykłych ludzi

Żydów z Plant wyciągano z mieszkań, bito i mordowano. Nie miało znaczenia, czy to kobiety, mężczyźni czy dzieci. Wstrząsające relacje z 4 lipca przedstawili świadkowie pogromu w dokumencie Marcela Łozińskiego pt. Świadkowie. – Cała fabryka ruszyła, bo poszła plotka, że tam się dzieci morduje. Krew na macę potrzebują. Wszystko pędziło w stronę Plant. Cała fabryka ruszyła. Szli mężczyźni, kobiety i każdy miał coś w ręku. Po drodze ludzie do nich dołączali – opowiadała jedna z osób.

Inna zapamiętała scenę, jak ludzie wyrzucili „osoby z drugiego piętra”. Do nich dopadł tłum, a ludzie bili wszystkim, co mieli w rękach. – Widziałem, jak ktoś wszedł na balkon z dzieckiem i uderzył jego głową o ścianę. Wyrzucano ludzi z okien – wspominał inny świadek.

Ktoś stwierdził, że motłoch „robił to samo, co gestapo”. – Wrzucali ich do wody i tam dobijali. Kilka kobiet leżało w wodzie, zamordowanych w ten sposób. Bili kijami, drągami, meblami. I wyzywali od najgorszych – słyszymy w kolejnej relacji.

Inna osoba zapamiętała „Żydówkę, wściekle biegnącą przez miasto, która dosłownie ukamienowano”. Jeszcze inna ze Łazami w oczach przypomniała sobie, jak była świadkiem śmierci matki i jej dziecka.

W tych relacjach przerażające jest to, że szaleństwo mordu dotarło także do ludzi poza Kielcami. – Na peronie we Włoszczowej ludzie z pociągu z Kielc krzyczeli, że tam Żydzi mordują polskie dzieci. I ludzi, wskazanych, jako Żydzi, wywlekano z pociągu i bito – mówił jeden z pasażerów.

Świadkowie mieli widzieć, jak na peronie ktoś rozbija głowę Żyda kawałkiem szyny kolejowej. Inni przypatrywali się z okien pociągu, jak żołnierze strzelali do uciekających Żydów.

Wiadomo, że 4 lipca zginęło 40 osób. Już pięć dni później rozpoczął się proces uczestników pogromu. Sąd potrzebował dwóch dni na wydanie 9 wyroków śmierci, które wykonano 12 lipca. Oficjalna, komunistyczna propaganda głosiła, że pogrom był dziełem „AK, WiN i reakcyjnych sił polskich panów z NSZ”.
„Po mieście wieść się rozniosła, że Żydzi dzieci na krew mordują”. 70. rocznica pogromu kieleckiego
Przypomnienie ofiar pogromu odbyło się, 3 lipca przed kamienicą przy ulicy Planty - miejscu zbrodni. (fot. PAP/Piotr Polak)
Bez dowodów

W 1992 r. sędzia Andrzej Jankowski, dyrektor Okręgowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Kielcach wszczął śledztwo ws. pogromu kieleckiego uznając, że „postępowanie organów i niektórych osób odpowiedzialnych za zapewnienie porządku i bezpieczeństwa może nasuwać podejrzenie, iż nie zależało im na natychmiastowym stłumieniu zamieszek. (...) W śledztwach i procesach związanych z pogromem nie wyjaśniono wielu istotnych okoliczności. (...) Prawdopodobna staje się teza, że do pogromu doszło w wyniku czyjegoś zorganizowanego działania, które (...) co najmniej szło na rękę niektórym organom ówczesnych władz Polski lub sprzymierzonych”. Po pięciu latach przekazano je prokuraturze w Kielcach, ale ta zwróciła materiały do OKBZpNP. W 2001 r. postępowanie wznowił prokurator Krzysztof Falkiewicz z pionu śledczego IPN. Śledczy badali kilka hipotez, w tym najważniejsze:
*jedna zakładała prowokację milicyjno-ubowską, przeprowadzoną w celu zrzucenia winy na antykomunistyczne podziemie
*wedle kolejnej progom był prowokacją Żydów, mający nakłonić ocalałych z Zagłady do wyjazdu do Palestyny
*jeszcze inna zakładała, że pogrom miał odwrócić uwagę od sfałszowanego referendum z 30 czerwca, a operację zorganizowali Sowieci

 „Mimo tak wielu różnych hipotez o prowokacji, nie zapominajmy o jednym: że pogromu dokonali zwykli ludzie. Szokuje ich okrucieństwo: kilka osób zastrzelono, innych rozmiażdżono kamieniami, deskami z gwoździami, rozszarpano. Jak wielka była nienawiść do Żydów” – mówił prokurator Krzysztof Falkiewicz w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Śledztwo umorzono przed 10 laty.

W 1996 r., 50 lat po pogromie kieleckim, Henryk Błaszczyk przedstawił dokumentalistom Andrzejowi Miłoszowi i Piotrowi Weychertowi (autorom filmu o tragicznych wydarzeniach) swoją wersję wydarzeń. Przyznał, że to ojciec kazał mu mówić, że został porwany przez Żydów i to samo kazał mu powtórzyć milicjantom. – Ja się czuję, jakbym był winien pogromu – mówił ze łzami w oczach.

Przy pracy nad tekstem korzystałem m.in. z publikacji w Tygodniku Powszechnym, dokumentów IPN oraz filmów dokumentalnych: „Henio” i Świadkowie”.
tvp.info

Wybrane dla Ciebie

„Po mieście wieść się rozniosła, że Żydzi dzieci na krew mordują”. 70. rocznica pogromu kieleckiego „Plan Morawieckiego jest dobrym planem i nie oszukuje Polakó… „Po mieście wieść się rozniosła, że Żydzi dzieci na krew mordują”. 70. rocznica pogromu kieleckiego Premier Szydło: po Brexicie zmienia się stosunek Brukseli do… Sponsorowane „Po mieście wieść się rozniosła, że Żydzi dzieci na krew mordują”. 70. rocznica pogromu kieleckiego Nie możesz sobie poradzić z problemem wzdęć? „Po mieście wieść się rozniosła, że Żydzi dzieci na krew mordują”. 70. rocznica pogromu kieleckiego „Tak nikt nie robi na świecie. Rząd się zadłużał, by płacić…

http://www.tvp.info/26022080/po-miescie-wiesc-sie-rozniosla-ze-zydzi-dzieci-na-krew-morduja-70-rocznica-pogromu-kieleckiego

(...)

Pascal
O mnie Pascal

Nie wiem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo