Dariusz Kozłowski Dariusz Kozłowski
341
BLOG

Sny na Muranowie

Dariusz Kozłowski Dariusz Kozłowski Rozmaitości Obserwuj notkę 1

 

 

 

Opowiem dwa sny. Są połączone ze sobą. Dla ich zrozumienia potrzebna jest informacja, że mieszkam w gomułkowskim bloku na terenie dawnego, warszawskiego Getta, być może nawet na obszarze Koncentration Lager Warschau, jakby samo Getto nie wystarczyło. Ludzie z innych miast pytają; jak w ogóle można mieszkać w takim miejscu. Jak to jak? Zwyczajnie odprawiam tu swoje rytuały codzienności. Gdybym przeniósł się o kilometr stąd, poza niewidzialny mur Getta, trafiłbym w miejsce gdzie Niemcy, a nawet ludzie z RONA, powodowani jakimś kaprysem, nie zabili mojego Ojca. Większość mieszkańców tej części Woli rozstrzelali, a tych z kamienicy, z której wyciągnęli moją rodzinę, akurat nie. Zrobiło się miejsce w jakimś transporcie do Pruszkowa i nie trzeba było tracić amunicji. I tak Tata, wówczas jeszcze dziecko, przeżył. Nawet jego mama przeżyła, kierując się rodzicielskim tropizmem, bo babcia już nie, dla niej tego wszystkiego było zbyt wiele. Ale przecież mieszkam tu, w dawnym Getcie, gdzie tak szczęśliwa historia moich najbliższych brzmi heretycko.

* * *

Pamiętasz sen o zapince z koralem? Usłyszałem pytanie o tamten sen w innym śnie.

Ten drugi otrzymałem z 4 na 5. kwietnia 2011 r. wiem to, bo go zapisałem z tą datą, pierwszy zaś chyba w 2007 albo 2008 roku, a był on taki:

 Wyszedłem z mojego bloku na ulicę, która kiedyś była Gęsią. Na chodniku leżała srebrna zapinka z koralem. Podniosłem ją i oglądałem, zastanawiając się, co właściwie z nią zrobić.

Powinien Pan ją odnieść do Muzeum Żydowskiego – usłyszałem głos.

To jest żydowska zapinka? – Zapytałem, rozglądając się wokół w poszukiwaniu rozmówcy.

To jest moja zapinka – powiedziała chuda dziewczynka, która nagle znalazła się koło mnie. Miała zabandażowaną głowę i niebieską, chyba kretonową, sukienkę.

A Ty kim jesteś?

Nazywam się Sara Perlman, mieszkałam na ulicy Kaczej 2 mieszkania 6, ale teraz już nie żyję.

To co tu robisz i dlaczego rozmawiamy?

Jestem cały czas, niedaleko stąd. Została nas garstka. Modlimy się za Was, żebyście w ogóle mogli tu mieszkać. A rozmawiamy, żeby Pan się nie obawiał. Nic Panu nie grozi, teraz jest tu już zupełnie bezpiecznie.

A czy jest coś, co ja mogę dla Ciebie zrobić?

Wystarczy, że odniesie Pan moją zapinkę.

No to chodźmy.

 Potem śniłem spacer z martwą dziewczynką po trasie, którą przemierzam niemal codziennie; od Esperanto do Zamenhoffa (taka koincydencja), ulicą, która teraz czci przywódcę żydowskiego powstania. Ta ulica, domy, przechodnie, popękane płyty chodnikowe, które niedawno zamienione zostały na kostkę bauma, szary, wiosenny dzień, to wszystko było więcej niż rzeczywiste, a obecność Sary zdawała się zupełnie naturalna i niekrępująca. Na torowisku tramwajowym złapała mnie za rękę, dokładnie tak samo jak, w tym samym miejscu, zrobiła kiedyś pewna nieznajoma i zamyślony nie wszedłem prosto pod rozpędzony samochód. Wówczas to była ulica imienia zdrajcy mojego kraju. Wiele lat później, już na przemodlonej przez tłumy, ulicy polskiego papieża, choć ciągle tutaj, wyciągnąłem, za kaptur, jakąś nieznaną dziewczynę wprost spod tramwaju. Wzajemne uprzejmości na rozedrganej, nieostrej granicy życia doczesnego z zaświatami. A dziewczynka ze snu, szła ze mną poważna, pewna swej misji na przejściu granicznym tego dualizmu, Pożegnała się i zniknęła w miejscu, gdzie teraz zbudowano Muzeum, o którym mówiła, a którego wtedy jeszcze nie było ani w moim śnie, ani w rzeczywistości. Było w projektach, a w Instytucie Żydowskim na Tłomackiem, istniało już jego biuro, zbierające jakieś odpryski czasu. I ja, we śnie, poszedłem do tego biura, gdzie przyjęto mnie bez entuzjazmu, a opowieść o dziewczynce powściągliwie. Zapinkę jednak oddałem.

Następnego dnia rano – i to już nie jest sen – na tym samym chodniku, choć w nieco innym miejscu, znalazłem metalową agrafkę z białą, plastikową kulką. Współczesną i tandetną, ale bez wątpienia służącą do tych samych celów, co zapinka ze snu. Gdybym pisał opowiadanie a nie relację, przez wzgląd na wiarygodność, nie odważyłbym się umieścić w nim tego elementu. Później jeszcze próbowałem odszukać Perlmanów z Kaczej w przedwojennej książce telefonicznej – bez rezultatu. Błogosławionej Pamięci Sara już nigdy mnie nie odwiedziła.

* * *

Drugi sen miałem bezpośrednio po powrocie z Barcelony. Zdążyłem jedynie trochę podenerwować się panującą za oknami warszawskiego autobusu brzydotą i przełknąwszy gorzką pigułkę szoku estetycznego, poszedłem spać

Pamiętasz sen o zapince z koralem?

…Pamiętam

Czy rozumiesz jego znaczenie?

Wydaje mi się, że tak. Jest dobitne.

Jest elementem szerszego przekazu, w którym nie chodzi tylko o twoje bezpieczeństwo i o obecność twoich sąsiadów. To, co ważniejsze dotyczy miasta. Musisz zrozumieć w jakim miejscu żyjesz.

Cały czas słyszałem głos w głowie, nie widząc osoby, która mówiła. Przed oczami zaczęły pojawiać się kadry. Były czymś pomiędzy fotografią a obrazem rzeczywistym, niektóre z nich czarno-białe, inne sepiowe jeszcze inne całkowicie kolorowe. Miałem wrażenie jakbym przeglądał albumy w trakcie akademickiego wykładu:

 To bardzo ważne miejsce. Jedno z najważniejszych, stolica Wszechświata w pewnym czasie. Były także inne stolice, ale to Cię teraz nie musi obchodzić. Warszawa była centrum Misterium, a taka na przykład Barcelona, peryferiami. W Warszawie umarł Bóg. Dosłownie! Nie dziw się, to mu się zdarza – to konieczny proces o zasadniczych konsekwencjach. On Umarł… i Odrodził się właśnie TU. Dla ciebie będzie to widoczne w kulturze, inni mogli to dostrzec w innych znakach.

Kartki albumu i krótkie sekwencje „filmowe” przedstawiały teraz przedwojenne teatry, kabarety, poetów, malarzy, płonące domy września, powstańców, żołnierzy, morze ruin.. W zasadzie chyba nic, czego bym kiedyś wcześniej nie widział po zewnętrznej stronie powiek. Następne ujęcia ukazywały już ludzi wprowadzających się i odbudowujących miasto, najpierw ponure, stalinowskie, a potem, nagle, radosne.

Żydzi mieli decydujący głos na kształt  odbudowy, potem musieli ten swój zamysł opuścić, Ale zanim, to się stało… Przypatrz się eksplozji artystycznej. Jeden naród bez elity, drugi niemal całkiem wymordowany, a jednak:

Teraz obrazy pokazują, orkiestry, muzyków, poetów, tłumy osób z lat 50. i 60., znanych mi i nie znanych. Oglądam kadry snu przedstawiające malarstwo. Płótna, wydają mi się znakomite, abstrakcje, skomplikowane geometrie, jakieś kości, wydłużone czaszki. Poznałem jedną z prac Lebensteina i jedną Hilarego. Zapamiętałem też fotografię grającego Komedy i plakat Warszawskiej Jesieni.

Całkiem nieźle, jak na chłopskie dzieci, prawda? Nic dziwnegoBóg się odrodził a ludzie nieświadomie to czuli. On mieszka między nimiw oddechu, rozmowie, w dotyku. To tylko metafora, ale dość trafna. Jeśli zastosujesz ją do mieszkających obok siebie narodów, to ich kontakt, po stronie życia, daje Mu jeszcze większe mieszkanie. Dlatego gdy Żydów już całkiem zabrakło, a pamięć tego, co wyznacza człowieczeństwo i co mu zaprzecza, wyblakła, skończyła się i erupcja sztuki. Wciąż powstawały dobre rzeczy, ale już nie w takim czasoprzestrzennym stężeniu. Klimat się zmienił, bo Boga zrobiło się mniej. Mówię o kulturze, nie dlatego, że jest ważnachoć jest, lecz po to, żebyś miał dowód.

Jeśli kiedyś zrozumiesz Śmierć i Odrodzenie się Boga w Warszawie, opowiadaj o tym, bo to może być przydatne ludziom.

Po tych słowach obudziłem się.

 * * *

Nie wiem  jak miałbym sprostać otrzymanemu zleceniu, Nie mam pojęcia dlaczego hekatomba, zagłada miałaby być „misterium koniecznym”. Jeśli tak, to wówczas zło byłoby niezbędnym elementem konstrukcji. Dla nas, tak mocno związanych ze złem, jest ono jednak niezrozumiałe. Ale przecież „misterium” oznacza właśnie tajemnicę. I jeszcze jedno z tych najważniejszych pytań; czy ON musi umierać wraz z nami? W nas? Wie przecież wszystko, jest wszechempatyczny, po co więc wiesza się na krzyżu i umiera na tysiące sposobów? „Dla naszego zbawienia” - jak powiada kościół, czy dla zrozumienia? A może to jedno i to samo?

Sen o śmierci Boga opowiadam po raz pierwszy, zapisałem go, jak umiałem, następnego dnia rano. Zapis od początku wydawał mi się nieporadny, nieprzystający do oryginału, jeśli sen może być oryginałem. Dziś też nie umiem opowiedzieć go tak, jakby należało. Natomiast snem o dziewczynce i modlących się, zamordowanych Żydach, dzielę się czasem z innymi, zwłaszcza, gdy ktoś znów się dziwi, tej mojej martyrologicznej lokalizacji. Mam nadzieję, że ktoś ze słuchaczy pomodli się za nich, za te duchy z mojego snu.

 Miała niebieską sukienkę? – spytał pewnego razu znajomy. To nieprawda, że znajomi są wyłącznie starzy i dobrzy. Ten akurat był całkiem nowy. Wydał mi się interesujący. Koleżanka zasugerowała abym zaprosił go na urodziny. – On nigdy nigdzie nie chodzi, a Ciebie polubił. Nie wierzę żeby przyszedł, w jego wypadku to chyba niemożliwe, ale będzie mu miło, jeśli zaprosisz. Dziwny neurotyk jednak przyszedł i zadał to pytanie.

– Sukienkę? …Faktycznie, niebieską, …skąd Pan wie?

Bo, ta w niebieskiej przychodzi do wielu osób w tej okolicy powiedział, jakby to było najoczywistsze wydarzenie pod księżycem Muranowa.

Polecam się: Dariusz Kozłowski. Cała Nadzieja w korupcji. Felietony i rysunki. Łomianki, Wydawnictwo LTW, 2013, s. 208. Zamówienia: http://www.ltw.com.pl, tel. +48 22 751 25 18 Drodzy komentatorzy, na tej stronie zwalczam przejawy braku szacunku dla bliźniego. Szacunek jest ważny skoro nie umiemy kochać. Myślenie grupowe i partyjnictwo - niemile widziane. Zapraszam wszystkich z ambicjami do suwerenności. Arnold i Polinezja Etiopskie drogi: Odcinek 1 Odcinek 2 Odcinek 3 Odcinek 4 Odcinek 5 Odcinek 6 Odcinek 7 Odcinek 8 Odcinek 9 Odcinek 10 Odcinek 11 Odcinek 12 Odcinek 13 Odcinek 14 Odcinek 15 Odcinek 16 Odcinek 17 Odcinek 18 Odcinek 19 Filipiny: Ania i Józef, czyli seks w małe wiosce Grobowce z pełnym wyposażeniem Synkretyczny taksówkarz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości