Dziś ostatecznie rozstałem się z mitem, że Babcia Marylka wywiozła z Warszawy w lipcu 1944 moją Mamę Hankę z obawy, iż pójdzie walczyć w powstaniu.
To był zwykły wyjazd na wakacje w podwarszawskim niewielkim majątku.
Do powstania Hanka z kolegą Jankiem miała popłynąć kajakiem po Wiśle...
Nic z tego nie wyszło bo kiedy Świder znalazł się w strefie frontu Niemcy dali mojej rodzinie bodaj dwa dni na opuszczenie majątku znajomych.
Obsadzili mosty i mowy nie było już o tym by przekraść się z kajakiem do rzeki.
U Mamy w ogródku na mokotowie dojrzały granatowe i różowe winogrona...
O tej niedoszłej kajakowej wyprawie rozmawiałem przy zbiorach :)
www.powstanie.pl/
Utratę domowego mitu przeboleję czytając:
www.matras.pl/made-in-poland-opowiada-jeden-z-ostatnich-zolnierzy-kedywu-stanislaw-likiernik.html
- Niesforne Dziecię Gutenberga.