coryllus coryllus
768
BLOG

Jakiej idei potrzebuje Polska?

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 6

 

Najcięższym grzechem ludzi czynu jest mieszanie porządków. W polityce, gdzie od dwustu lat dominują dwa nurty działania, ma to wymiar szczególnie istotny. Dwa są bowiem główne sposoby zdobywania władzy politycznej, pierwszy to masowa kampania promocyjna dla jakiejś idei, w którą może i chce uwierzyć jak największa liczba ludzi, drugi to po prostu terroryzm. Terroryzm rozumiany nie tylko jako akcja bezpośrednia, ale także terroryzm ideologiczny, taki jaki uprawiają na przykład ekologowie i geje.


 

W praktyce najskuteczniejsze jest połączenie tych sposobów, bo to gwarantuje większą skuteczność. Aby jednak zdobyć się na zastosowanie, tak pojedynczego sposobu jak i obydwu połączonych potrzebne jest pewne przygotowanie i predyspozycje. Co to znaczy? Z grubsza mniej więcej to, że człowiek występujący z programem ascezy i duchowego oraz fizycznego ubóstwa nie może wyglądać jak Ryszard Kalisz. To jest zagranie politycznie nieskuteczne, choć oczywiście próbować można.


 

Zwycięstwo komunistów w Rosji i poparcie jakie zdobyli na Zachodzie wśród ogłupiałej opinii publicznej, wynikało wprost ze stuletniej działalności publicystycznej filozofów i dziennikarzy głoszących wyższość porządku ziemskiego nad boskim. Jeśli to tego dołożymy rewolucję przemysłową i wpływ organizacji tajnych oraz rozbudowanej sieci policyjnych szpicli na nastroje społeczne to mamy znakomicie nawiezioną glebę, na której wyrosnąć może idea Lenina.


 

Towarzysz Lenin w udany sposób wykorzystał nastój panujący na świecie, dokładnie i bez pudła zanalizował mechanikę tego świata dostrzegając w nim to co najważniejsze, a odrzucając sprawy błahe, takie jak koronacje królów i cesarzy, przywiązanie mas do tronu i całą skomplikowaną symbolikę monarchii. Następnie zorganizował swoją bandę w oparciu o zimny terror i groźbę utraty życia. Potem wystarczyło już tylko rzucać bomby na zmianę z ulotkami. No i wziąć trochę pieniędzy od Niemców.


 

Wszyscy, którzy po nim przejmowali władzę musieli zachowywać się dokładnie w ten sam sposób zmieniając jedynie natężenie stosowanych środków. To znaczy nie zawsze należało towarzyszy likwidować, czasem wystarczyło ich postraszyć lub zadenuncjować. Dobrym sposobem na przywołanie do porządku w systemach brzydzących się przemocą stała się kompromitacja obyczajowa. I tak to się kręci do dziś.


 

Polska scena polityczna również próbuje sięgać do tej tradycji. Miast wykorzystywać pierwszy i jedyny w naszych okolicznościach skuteczny sposób czyli promocję idei ważnej dla nas wszystkich i skupiać wokół niej jak największą ilość osób, polscy politycy i ludzie za takowych się podający próbują organizować quasi terrorystyczne kółka wzajemnej adoracji. Taką jakąś masonerię dla ubogich, tyle że bez obietnicy bezpośredniego kontaktu z władcą ciemności, który załatwić może wszystkie skomplikowane i pozornie nierozwiązywalne sprawy.


 

Do wczoraj nie miałem niestety żadnych wiadomości na temat przebrzmiałego już nieco felietonu pana redaktora z GP, który prowadzi rubrykę zatytułowaną „Zyzio na koniu Hyziu”. Napisał on tam co następuje:


 


 

Piszę tylko dlatego, że sprawa ta pokazuje, iz powinniśmy być w "GP"bardziej szowinistyczni wobec róznych nowo nawróconych, nowo zradykalizowanych i nowo powstałych mediów chcących wpływać na nasz obóz. Do rządu dusz w nim powinnybyć dopuszczane wyłącznie osoby, które w czasie bardzo wielu lat działalności poddane były próbie i potrafiły oprzeć się pokusie przyspieszonej kariery. Np. w roli koncesjowanej opozycji. Rzecz jasna w tej hierarchii powinna istnieć pewna możliwość przyspieszonego awansu dla 20-parolatków, ale tylko tych, po których widać, że są nieprzemakalni na propagandę spoza naszej sympatycznej sekty. Tylko wtedy media/służby próbujące nas dezintegrować okażą się bezradne.

Celowo usunąłem w tego fragmentu wszystkie konkrety, nazwiska, nicki i pseudonimy, bo nie one są ważne. Ważny jest sposób w jaki pan Lisiewicz chce budować to co zwykle nazywa się „polską elitą” i jakich metod zamierza się chwycić by osiągnąć sukces. Zakładam bowiem, że ma on zamiar jakiś sukces osiągnąć.

Otóż, by zorganizować coś takiego, taką organizację wybranych, trzeba uznać za konieczne pewne warunki, które pan Lisiewicz lekceważy lub w ogóle ich nie zauważa. Nie można, na przykład, deklarując powyższe, prowadzić w tygodniku rubryki pod tytułem „Zyzio na koniu Hyziu” i deklarować się przy tym jako anarchista. Jeśli ktoś nie rozumie dlaczego niech przeanalizuje casus Kalisza z pierwszego akapitu. Po drugie; tworzenie organizacji zamkniętych opartych na ceremoniach inicjacyjnych, musi niestety odbywać się w warunkach ścisłej tajności. Jeśli pan Lisiewicz nie rozumie dlaczego to znaczy, że powinien pozostać przy tym swoim Hyziu i tego trzymać się z całych sił, równie mocno jak swojego anarchizmu. Po trzecie w końcu; wydawanie prasy politycznej ma w tym przedsięwzięciu sens jedynie wtedy, kiedy służy ona zmyleniu przeciwnika, a tego niestety nie widać w rytuałach uprawianych przez GP. To pismo mające jawny program i jako takie powinno działać w sposób wykluczające wszelkie tajne kluby i inicjacje oraz stowarzyszenia mędrców. Połączyć się tego nie da, ponieważ ludzie wokół GP skupieni nie będą jak Lenin uprawiać terroryzmu rzeczywistego i nie będą doń nawoływać. Pomieszanie więc tych porządków skończyć się może jedynie jakimś kolejny prawicowym kacem.

GP jako pismo powinno wystąpić z możliwie najatrakcyjniejszym programem ideowym wokół którego da się skupić jak największą ilość Polaków, ponieważ do Polaków ta gazeta jest adresowana oraz do sympatyków Polski. Pomijam świadomie nazwiska pomieszczone w tekście pana Lisiewicza, bo mam silne wrażenie, że były one jedynie pretekstem do zarysowania tej projekcji, którą autor chciałby uczynić powszechną i obowiązującą na prawicy.



 

Uważam, że tego rodzaju pomysły są szkodliwe, a program fałszywy i obliczony na klęskę. Przypuszczam także, że u podstaw takich i podobnych deklaracji leży szczupłość budżetu przeznaczonego na wierszówki, a nie jakieś ideowe, poważne i głębokie przemyślenia.

Z ciekawością jednakowoż czekam na nowy prawicowy dziennik mający się ukazać 9 września.

Wszystkich chciałbym oczywiście zaprosić na swoją stronę www.coryllus.pl, książki, które tam prezentujemy, adresowane są głównie do Polaków i ich sympatyków, co w dzisiejszych czasach zdarza się coraz rzadziej. Mają one, prócz wzruszeń, których niewątpliwie dostarczają, przekonać także czytelników, że warto i trzeba mówić o polskiej przeszłości i teraźniejszości w sposób oryginalny i daleki od przyjętych stereotypów. Zapraszam.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka