Beret w akcji Beret w akcji
754
BLOG

Wspomnienia z Powstania Warszawskiego - Część 44

Beret w akcji Beret w akcji Polityka Obserwuj notkę 17

Janina Świdzińska Skorupska ps. "Kaja"batalion "Miłosz" kompania "Reda" pluton "Kłos"

Żołnierski pogrzeb - cd.

Kpt. "Reda" przeniósł nasze kwatery z Książęcej do gmachu YMCA.

W podwórku na Książęcej pozostawiliśmy grób naszego najmłodszego łącznika "Miki".

4 września bierzemy udział w uroczystej Mszy Świętej, którą odprawia w sali gimnastycznej YMCA ksiądz "Burza"*. Ustawieni jesteśmy w podkowę, jedno z jej ramion stanowimy my - dziewczęta, jest nas dużo. Niestety, brakuje ciężko rannej "Krysi", "Aćki", "Basi".

Dwunastego września po południu odpieramy natarcie wspierane dwoma czołgami, wyprowadzone spod Sejmu.

Szesnastego i siedemnastego września wróg opanowuje zgliszcza domów przy ul. Książęcej 1 i 7 oraz willę Pniewskiego (obok YMCA). Połączenie z obrońcami przyczółka czerniakowskiego przestaje istnieć...

YMCA jest nadal nasza. W porze obiadowej Niemcy bombardują YMCA. Zostaję zasypana gruzem, leżę na brzuchu, nie mogę się ruszyć. biegnący na ratunek zasypanym "Oporek" zawadził o moje nogi w butach oficerskich wystające z gruzów. Po tych butach mnie poznał. Krzyczy coś do mnie, ale ja nie mogę odpowiedzieć, nie mogę wydobyć z siebie głosu. Ciągnie mnie za nogi. Osłaniam rękami twarz. Po wydobyciu z gruzów nie mogę się ruszyć. Bolą mnie potłuczone plecy, bolą obtarte ze skóry dłonie. Jak to dobrze, że jestem w spodniach - zdarta byłaby jeszcze skóra z kolan...

Układają mnie na noszach i odnoszą do Instytutu. Tam mama obejmuje pieczę nade mną. Zostaję umieszczona w schronie (bo w szpitaliku są bardzo złe warunki). Przez tydzień mam robione opatrunki, ręce się goją, plecy przechodzą wszystkie kolory. Leżę w schronie, nikt nie ma czasu dotrzymywać mi towarzystwa. Mama systematycznie przynosi mi jedzenie z kuchni Instytutu, gdzie gotuje posiłki dla głuchych i ociemniałych dzieci. Czasem odwiedzają mnie koleżanki i koledzy od "Kłosa". Słucham odgłosów bombardowania Śródmieścia. Plac Trzech Krzyży już nie jest bombardowany. Mam dużo czasu na rozmyślania. Wspominam czasy konspiracji, szkolenie bojowe i sanitarne, koncentrację pierwszego sierpnia w Forcie Czerniakowskim, pierwsze dni w zgrupowaniu "Kryski", głód, wyprawę do Instytutu po żywność. Wyprawa ta zadecydowała o tym, że znalazłam się u "Kłosa". Kiedy miałam już przygotowany pełen plecak żywności okazało się, że ostrzał z YMCA był tak silny, że nie bylo mowy o powrocie na Czerniaków. Dołączyłam więc do plutonu "Kłosa" na Książęcej. I pozostałam w nim. "Kłos" mnie zapytał, jakie mam przygotowanie z konspiracji i zaewidencjonował: strzelec "Kaja". Miałam broń, pełniłam warty razem z mężczyznami.

Po tygodniu wydobrzałam na tyle, że mogłam wrócić do oddziału. Oddział był już zakwaterowany w Alejach Ujazdowskich (po zbombardowaniu YMCA). Wróciłam do swoich obowiązków. Powstanie dobiegało końca...**

Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka