Witek Witek
637
BLOG

Moje wizyty w Warszawie

Witek Witek Rozmaitości Obserwuj notkę 10

Niemal każda moja wizyta w Warszawie ma dla mnie wymiar święta, a co najmniej wydarzenia, które potrafię przywołać w pamięci. Dzieje się tak przede wszystkim, że dosyć rzadko do Niej trafiam, właśnie obliczyłem sobie, że w ostatnim dziesięcioleciu częściej bywałem w Bangkoku niż w stolicy Polski, a w poprzedniej dekadzie na pewno więcej razy w Berlinie czy Wilnie. Ale to oczywiście sprawa nie w częstotliwości przyjazdów, a w specyficznym stosunku do Warszawy nabytym w domu rodzinnym, a potem w życiu.

Dziadkowie - „okupacyjni” Warszawiacy, zawsze z estymą wspominali elegancję przedwojennej stolicy, a potem Jej niezłomnego, 5-letniego ducha oporu. Oczywiście i Powstanie. O pączkach „od Bliklego” nasłuchiwałem się żując ciastkopodobną społemowską substancję „made by stan wojenny”, ze śladowymi lub jeszcze mniejszymi ilościami dżemu i lukru, niedowierzając, a przynajmniej nie mogąc w pełni sobie wyobrazić istnienie i smak takich cudów. Kilkakrotnie ktoś z rodziny przywoził z Warszawy te cuda, które czerstwe (na drugi dzień) smakowały lepiej niż świeże peerelowskie, mimo, że „do tych przedwojennych nie miały porównania”. Tak więc nim zobaczyłem Warszawę, poznałem Jej smak – prawdziwych pączków od Bliklego.

Bardzo dobrze pamiętam pierwszą w Niej wizytę - z rodzicami, szarpnęli się na „Dom Chłopa” (chociaż obiecywali mi wcześniej najwyższe piętro hotelu „Forum”). Byłem dziecięco rozczarowany, pojechaliśmy tam tylko windą hotelową zobaczyć panoramę miasta. Podobną oglądałem z Pałacu KiN, który mnie oszołomił potężną, masywną sylwetką. Do dziś mam doń sentyment mimo złowrogiej monumentalności i socrealistycznej dominacji architektonicznej. Pamiętam zwiedzanie Starego Miasta, (z przedszkola znałem makietę Zamku Królewskiego, wtedy odbudowywano go szumnie), Muzeum Wojska Polskiego, Pawiaka, Palmir i 1-szego sierpnia na Powązkach. Tyle lat temu, a wszystko przed moimi oczami. Wcześniej bywałem w Berlinie, w innych miastach DDR i Polski oczywiście, ale ten pierwszy raz w Wawie mam wyjątkowo dobrze w głowie zakodowany. Widocznie takie wrażenie musiał zrobić.

Każdy kolejny przyjazd do Warszawy jawił mi się jako liźnięcie „wielkiego świata”, nowoczesności, Europy. Choćby „Coca-cola” w latach 80-tych dostępna w zwykłym sklepie „Społem” (na Nowym Świecie w połowie jego wschodniej strony, na pewno nie ma go od lat), mnóstwo obcokrajowców, nawet Amerykanów ! (w porównaniu do innych miast PRL-u), pamiętam sprzed Łazienek pierwszy i jedyny do pierestrojki (dokładnie 1989 roku) turystyczny autobus z „bratniego” ZSRR. Podobały mi się rozwiązania komunikacyjne, szczególnie drogowe – od początku lubiłem jeździć autem po Wawie i wbrew opinii „reszty Polski” nie przeszkadzają mi w niej warszawscy kierowcy. Może dlatego, że najeździłem się w miastach ZSRR i warszawiacy są mi nie straszni.

Na moje wyidealizowaną opinię o „Parszawie” (jak ją satyrycznie deprecjonował znakomity przedwojenny satyryk Adolf Nowaczyński) wpływa niewątpliwe moje zboczenie – zafascynowanie Powstaniem‘1944. Nie najgorszą znajomość centrum stolicy, Woli, Żoliborza, Czerniakowa zawdzięczam wiedzy o prowadzonych tam walkach. Gdy słyszę nazwy Rozbrat, Czerniakowska to kojarzą mi się one automatycznie z wydarzeniami drugiej dekady września’44. Okopowa, Kolska, Spokojna – z pierwszą dekadą sierpnia’44. Zawsze jak mijam jadąc Okopową zapomnianą uliczkę Kolską przypominam sobie opis śmierci dowódcy plutonu „Felek” Kuby Okulskiego. Gdy pewien salonowy Warszawiak tłumaczył mi jak trafić na ul. Zaruskiego – przerwałem „Tam gdzie zaginął Xiążę, naprzeciwko Wilanowskiej?” Większy kłopot z ulicami, placami, które „nie odznaczyły się” w Powstaniu, lub których zmieniono kształt. Ale daję sobie radę, wszak na wschodzie zawsze jest Wisła. Bardzo trudne miasto do zgubienia się…

    Choć zdaję sobie sprawę, że tamtej Warszawy, zarówno w kształcie architektonicznym, jak i ważniejszym - duchowym, już nie ma, nie ma Jej od 5 października 1944 gdy główne siły AK opuściły miasto, to nie mogę inaczej myśleć o Warszawie jak z dumą i sympatią. Choć w latach mojej, naszej walki z totalitaryzmem o wolność stolica nie grała pierwszych skrzypiec – wyprzedziły ją w działalności konspiracyjnej, demonstracjach i strajkach i Gdańsk, i Kraków, i Górny Śląsk, i Wrocław, w Szczecin. Ale myślę, wydaję mnie się, że tamten buntowniczy duch 4/5 kłopotów hitlerowców w Generalnej Guberni (wg określenia Hansa Franka) rozstał najpierw przez Niemców rozsiany, a potem przez politykę mieszkaniową komunistów utrzymany po całej Polsce. Dzięki temu tylu niepokornych Warszawiaków siało ferment w pragmatycznym „Pokrakowie” (znów Adolf Nowaczyńśki), Śląsku, ziemiach odzyskanych. Zasiane owoce buntu zbierano w latach 70-tych i 80-tych.

Mojej opinii „najbardziej europejskiego miasta w Polsce” Warszawa nie utraciła po transformacji ustrojowej. Nowocześnieje z roku na rok Marszałkowska, Aleje, Starówka. Wiem, że mieszkać, pracować, jak w większości stolic, jest ciężko. Ale rekompensat za to jest wiele. Wymienię jedną – repertuar warszawskich teatrów, ich obsada zawsze powoduje we mnie zazdrość. Mimo, że nie mieszkam na kulturalnej pustyni, ale prowincję w porównaniu ze stolicą czuję aż nadto wyraźnie.

Podsumowując – lubię ja Warszawkę, lubię do niej przyjeżdżać i trudno było by zmienić mój do niej sentyment. Chyba, żeby mnie w niej osadzić na kilka lat wymachując jakąś nęcącą przynętą (marchewką) .

 

P.S. Chciałbym zwrócić uwagę, że w prawdzie "zawieszenie działań zbrojnych" w Warszawie na mocy umowy kapitulacyjnej podpisanej 2.10.1944 o 14-tej nastąpiło tegoż dnia od 20-tej (21-ej czasu polskiego, prawdopodobnie tożsamego z obecnym "litewskim"), ale oddziały Armii Krajowej opuściły Warszawę dopiero 4. i 5. października (poza kompanią porządkową).

TVP1 Poniedziałek 4 października 2010, godz. 21:30 "Przerwanie działań wojennych"

Jest noc z 2 na 3 października 1944. Sześćdziesiąty trzeci dzień Powstania Warszawskiego. Do dworku położonego w Ożarowie pod Warszawą przybyli oficerowie Komendy Głównej Armii Krajowej w celu pertraktowania najkorzystniejszych dla strony polskiej warunków zakończenia powstania. Tak rozpoczyna się najnowsza inscenizacja Sceny Faktu pt. "Przerwanie działań wojennych", która zostanie wyemitowana w poniedziałek, 4 października o godz. 21.30 w TVP 1.

Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw(...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości