Edyta Franczuk Edyta Franczuk
984
BLOG

Mężczyznę poznaje się po tym nie jak zaczyna, a jak kończy

Edyta Franczuk Edyta Franczuk Polityka Obserwuj notkę 9

Wieczór przed Wigilią pozwolę sobie na krótką analizę w nastroju świątecznym, jednak dotyczącą polityki ale nie w temacie głównej narracji.
Od wyborów parlamentarnych zauważyłam zmiany w jednej osobie. Polityk ten zaczął się wypowiadać w sposób do tej pory przeze mnie nieoczekiwany, momentami dla mnie mocno zaskakujący.
Mam na myśli Leszka Millera. Jego stonowane słowa, dystans a czasami postawa wręcz pokazująca, że wyraźnie odcina się od salonu atakującego PiS dała mi sporo do myślenia.
Na początku zastanawiałam się czy to kwestia ulgi jaką poczuł po wyborach, czy może raczej utrata gruntu pod nogami, że lewica nie znalazła miejsca w parlamencie.
Aby konkretnie przeanalizować co się stało z SLD i Leszkiem Millerem należy sięgnąć do sytuacji po wyborach samorządowych w 2014 roku, kiedy to PiS jak i SLD poddawały mocno w wątpliwość ich wyniki. Pamiętam spotkanie dwóch liderów Jarosława Kaczyńskiego i Leszka Millera. Wtedy nastąpił przełom, po którym SLD w sondażach już tylko pikowało. Miller stał się bardziej wyważony w swoich wypowiedziach, rzadziej stawał mocno w kontrze do PiS, nawet nie postarał się nadzwyczajnie żeby postawić obecnego Ministra Sprawiedliwości przed Trybunałem Stanu.
Po drodze mieliśmy wybory prezydenckie i co najmniej dyskusyjną kandydaturę dr Ogórek wybraną osobiście przez Millera. Cały czas zastanawiało mnie, dlaczego akurat wybrał ją, w jakim to było celu i skąd przyszło mu to do głowy? Przecież doskonale zdawał sobie sprawę, że z tą kandydatką nie ma najmniejszych szans, nie tylko wśród zwykłych wyborców, ale także problem będzie z działaczami SLD, którzy zwyczajnie jej nie zaakceptowali.
Skończyło się jak skończyło, Miller unikał podsumować, nie podał się także do dymisji, postanowił pociągnąć swoje przywództwo do wyborów parlamentarnych.
Przyszedł czas na połączenie sił z Palikotem pod dumnym skrótem nazwy koalicji ZLEW. I tym razem Miller jako wytrawny polityk musiał wiedzieć, że ten ruch nie pomoże SLD, a jedynie partii zaszkodzi. Koalicja z partią, która osiągała promilowe poparcie z społeczeństwie musiała odbić się negatywnie na poparciu dla SLD, do tego doszedł podwyższony próg jaki ZLEW musiał przekroczyć aby wejść do sejmu. Do tego słaby lider w postaci Barbary Nowackiej nie poprawiał sytuacji, przy okazji wyjątkowo nieudanej kampanii.
I stało się, cały ZLEW dostał czerwoną kartkę od społeczeństwa.
Pozostały jedynie pytania:
Czy Leszek Miller wiedząc, że nadszedł czas wycofania się z polityki pociągnął za sobą SLD?
Czy odstąpił celowo pola PiSowi ponieważ doszedł do wniosku, że lepszy PiS niż PO? 
Czy faktycznie scenariusz mógł wyglądać podobnie jak we Francji przy ostatnich wyborach?
Jeżeli byłaby to prawda, a są to moje subiektywne odczucia wynikające z analizy, to dlaczego zdecydowałby się na taki krok?
Czyżby zauważył, że SLD z partii socjalnej, jaką powinno być, zamieniło się w partię rzecznika jedynie feministek, osób z odmiennymi poglądami seksualnymi, a także wielbicieli używek i postanowił z tym skończyć? 
Na te pytanie może odpowiedzieć tylko zainteresowany. Jaka nie byłaby odpowiedź, wiem jedno, ZLEW w jakiś sposób pomógł PiSowi nie tyle wygrać wybory, co osiągnąć większość bezwzględną. Czy było to zamierzone czy nie, pozostaje w domyśle.
Wszystko co napisałam, to moja subiektywna ocena.

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia

Empatia to mój przyjaciel i wróg, przynosi radość, uśmiech i rozczarowanie, ciepło i chłód.... Moje wiersze to mój świat ofiarowany czytelnikom w moich tomikach poezji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka