chinaski chinaski
3703
BLOG

POgarda dla kibica; ukłony dla Michnika.

chinaski chinaski Polityka Obserwuj notkę 85

Niespełna pół roku przed najważniejszą dla przyszłości Polski elekcją, media żyją kwestią marginalną - problemem tzw. kiboli. Dlaczego określam ten "problem" marginalnym; klasycznym tematem zastępczym? To proste. Po pierwsze, temat "kiboli" nie jest nowy; zamieszki, które obserwowaliśmy w Bydgoszczy i tak w porównaniu z innymi stadionowymi incydentami (, które miały przy podobnego rodzaju imprezach miejsce), nie były niczym niezwykłym, zaklasyfikowałbym je do kategorii "poniżej średniej". Po drugie, wbrew hiterycznym krzykom "Gazety" i mediów pochodnych, bezpieczeństwo na stadionach piłkarskich od kilku lat systematycznie wzrasta, ten pozytywny progres zauważają nie tylko obserwatorzy widowisk z udziałem naszych kopaczy, ale również (przede wszystkim) policja.

W warunkach zmasowanego medialnego i faktycznego (rządowego) ataku na kibiców, należy zważyć na kuluary bydgoskiego "skandalu". Pobieżna już ich ocena skłania do zasadniczej refleksji: skandalem było nie tyle zachowanie kibiców, którzy zostali wręcz zachęceni do swych późniejszych poczynań, ile dramatyczna indolencja organizatorów zawodów.

Rozgrywki pucharowe w Polsce odbywają się pod auspicjami PZPN. To ten związek decyduje o terminarzu rozgrywek, wreszcie o miejscu i przebiegu (odnośnie przygotowania) finałowego spotkania. W tym roku wybrano stadion lekkoatletyczny w Bydgoszczy, obiekt który gościł finalistów zeszłorocznej edycji PP. Wówczas, obyło się bez większych ekscesów: w dużej mierze zadecydował o tym los: kibice Jagiellonii Białystok i Pogoni Szczecin (te drużyny grały wówczas w finale) nie należą (bez obrazy) jednak do tej kategorii fanów (pod względem organizacyjnym, bojówkarskim, etc.) co fanatycy Kolejorza i warszawskiej Legii. Obie ekipy nie mogły też cieszyć się takim zainteresowaniem mediów, zwłaszcza "Gazety Wyborczej". Podtekst tamtej potyczki był po prostu zupełnie inny... Organizatorzy tegorocznego finału nie wzięli tego pod uwagę.

Stadion bydgoskiego Zawiszy został zmodernizowany głównie po to, by można na nim było organizować duże imprezy lekkoatletyczne (przypominam, że na nim odbywały się niegdyś młodzieżowe mistrzostwa świata). To, że nie sprawdza się zupełnie (pod względem mozliwości zapewnienia bezpieczeństwa) dla potrzeb meczów piłkarskich, zwłaszcza takich o statusie podwyższonego ryzyka, pokazały burdy zaistniałe podczas spotkania Zawisza Bydgoszcz - Widzew Łódź. Tamte rozruby miały znacznie poważniejsze skutki i przebieg, niż ekscesy z ostatniego wtorku. Mimo tej nauczki, PZPN twardo stał przy swoim wyborze Bydgoszczy, jako miejsca finałowego spotkania PP.

Niedobory infrastrukturalne można było próbować zrekompensować poważnym podejściem do zapewnienia bezpieczeństwa w trakcie meczu. Należało wynająć profesjonalne firmy (firmę) ochroniarskie, zapewnić bezpośredni udział (pomoc) policji - na Zachodzie to elementarz. Należało, ale i na tej linii organizatorzy spotkania zawiedli w sposób wyjątkowo skandaliczny. Po pierwsze, jak donoszą media, podczas meczu na murawie pojawiło się zaledwie... kilkudziesięciu ochroniarzy z firmy Zubrzycki. Po drugie, w trakcie wykonywania rzutów karnych, gdy emocje spotkania sięgały zenitu, za bramką do której strzelali piłkarze obu ekip nie było wystarczającej ilości ochroniarzy i policji. Wszak oni powinni zapobiec nieplanowanemu wkroczeniu kibiców na murawę!!!Wszyscy znamy te obrazki, gdy spotkanie dobiega końca (, a jest to spotkanie podwyższonego ryzyka) za liniami okalającymi boisko (autami) pojawiają się ochroniarze albo policjanci. Mają oni zapobiec niepożądanej ekspresji złości lub euforii kibiców. W Bydgoszczy ich (służb porządkowych) nie było w ogóle, albo byłi w ilości...śmiesznej. Po trzecie, profesjonalizm wynajętej firmy ochroniarskiej pozostawiał bardzo wiele do życzenia. Podobno, jak donoisła "Wyborcza, "byczki" od Zubrzyckiego pozwalali kibicom za 20 zł łapówki wnosić na bydgoski obiekt środki pirotechniczne (race). Czy ochroniarze o takich moralach, motywacji, byli w stanie zapanować nad setkami prawdziwych fanatyków oby ekip? Pytanie retoryczne. Po czwarte, trudno było przypuszczać, że jak się pozwoli kibicom jednaj drużyny na wbiegnięcie na stadion, ci drudzy będzie się temu w spokoju przyglądać. Podsumowując, to niewyobrażalna głupota, zupełny brak wyobraźni, nie wyciąganie wniosków z przeszłości, niemoc, bezsilność organizatorów sprowokowały bydgoskie zajścia.

Rząd za zupełną indolencję PZPNu, każe płacić wszystkim (zasada odpowiedzialności zbiorowej). Podatnikom za milionową akcję policji, a także normalnym kibicom obu drużyn piłkarskich, którzy nie będą mogli przyjść na "swój" stadion dopingować "swoją" drużynę w końcowym, najbardziej emocjonalnym etapie rozgrywek ligowych. Możemy Tuskowi podziękować.

Decyzja premiera (, by zamknąć stadiony dla wszystkich) nie jest żadnym rozwiązaniem problemów. To pokazówka, mająca sprawić przyjemność kilku redaktorom z ul. Czerskiej. Wszak słynna sektorówka z Michnikiem-Szechterem, zorganizowana na najnowocześniejszym polskim stadionie, nie mogła przejść bez echa. Przez 22 lata III RP nikt tak ostentacyjnie antymichnikowskiej akcji nie przeprowadził. Zabolało, dlatego Tusk musiał te cierpienia ukoić. Zachwyty płynące nad decyzją premiera (vide: komentarz W. Kuczyńskiego), są jasną wskazówką: "Dziękujemy, tak trzymać!".

Zastanawiam się jednak nad uczuciami wszystkich kibiców Legii Warszawa i Lecha Poznań. To olbrzymia rzesza ludzi, wielu wyborców. Jest wśród nich pewnie sporo sympatyków Platformy Obywatelskiej, której lider ostatnimi decyzjami pokazał dobitnie kto i co się dla niego tak naprawdę liczy. Nie wy - wyborcy, dostarczyciele poparcia, wasz interes, ukochana drużyna. Liczy się zadowolenie pookrągłostołowej, warszafskiej (nie mylić z warszawską) elitki z Michnikiem-Szechterem na czele, którego gadzinówka pluje na was (, ale też na innych jej "wrogów" - Radio Maryja, katolików, antykomunistycznych bojowników, PISowców) wszystkich konsekwentnie, bezustannie, perfidnie. Może więc warto zreflektować się nad forsowanym przez tych ujadaczy problemem niewybieralności pewnych, "obciachowych" polityków; pokazać im (i ich sojusznikom z PO) wała, na którego zasłużyli już dawno.

chinaski
O mnie chinaski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka