chinaski chinaski
2611
BLOG

Źdźbła i belki w oczach publicystów. Spór z Warzechą, epilog

chinaski chinaski Polityka Obserwuj notkę 92

Pan redaktor Łukasz Warzecha poświecił mojej skromnej osobie swoją wczorajszą salonową notkę. Przedstawił mnie jako przedstawiciela kaczystowskiej ekstremy - ultrasa pisowskiego ludu. Cóżem uczynił, iż spotkał mnie tak wielki zaszczyt?

Pan Łukasz wyjaśnia:

"Taką właśnie refleksję wzbudził we mnie tekst, który w Salonie24 umieścił Chinaski. To modelowy przykład emocjonalnej pseudoanalizy politycznej, operującej kategoriami, którymi polityki analizować się nie da.(...) Oto przykłady: „Inicjatywa spiskowców, którzy wbili sztylet w plecypoturbowanego Smoleńskiem Kaczyńskiego była wyjątkowa”.(...)Sposób pisania, jaki zaprezentował znany bloger, jest charakterystyczny dla „Gazety Wyborczej”, gdy opisuje ona działania nielubianych przez siebie osób lub środowisk – to ona lubuje się w moralistycznych, nadętych określeniach, takich jak „wbijanie sztyletu w plecy”.

Z uwagą przeczytałem krytykę szacownego publicysty, zwłaszcza tą odnoszącą się do mojego moralistycznego, nadętego języka. Postanowiłem nawet wziąć ją do serca (w końcu Warzecha to porządny gość, z pisania się utrzymuje, zna się na tym), unikać określeń typu "wbijanie sztyletu w plecy"...

Dziś z niedowierzaniem czytam najnowsze dzieło Warzechy (tygodnik "Uważam RZE") traktujące o zbliżającej się wyborczej (kampanijnej) walce pomiędzy PO i PIS. Publicysta "FAKTU" analizując siłę rażenia Kaczyńskiego pisze m.in.:

"Gdy spojrzeć na rdzeń armii Kaczyńskiego, sprawa też ma się lepiej niż u przeciwnika. Pozbyto się indywidualności, ale w zamian uzyskano karną, niezadającą zbędnych pytań kohortę.W przeciwieństwie do Tuska Kaczyński może dowodzić z poczuciem komfortu - nikt zaraz po bitwie nie wbije mu noża w plecy."

Powyżej cytowany fragment to jasna aluzja do wyjścia pjonków z PIS. Warzecha piszę, że teraz Kaczyńskiemu już nikt w plecy noża nie wbije - i słusznie traktuje to jako atut Prezesa w zbliżającej się bezpośredniej konfrontacji z obozem Tuska. Stąd dalszy wniosek, że wcześniej ten nóż Kaczorowi wbito, w każdym razie próbowano. Reasumując nie widzę, by styl oceny zachowania "pjonków" z jesieni 2010 r. zaprezentowany przez Pana Łukasza, różnił się znacząco od mojego. Mało tego, Warzecha używa do opisu tamtego wydarzenia moralistycznego, nadętego określenia - „wbijanie noża w plecy", tego samego, po które sięgnąłem ja i które stanowiło jeden z dowodów na to, iż małpuje język agorowych cyngli...


Analizowany wycinek tekstu Warzechy zwrócił moją uwagę jeszcze z jednego powodu. Otóż  z jego treści wynika, iż Pan Łukasz traktuje obecnych polityków PIS (nie licząc oczywiście Prezesa) jako "karną, niezadającą pytań kohortę". Na miejscu posłów PIS, np M. Kraczkowskiego,  senatorów PIS np. Z. Romaszewskiego czy P. Andrzejewskiego, czułbym się takim sformułowaniem obrażony. Czy Pan Warzecha naprawdę sądzi, że ludzi ci trwają przy Kaczyńskim "za karę", że nie mają prawa na forum partii zadawać pytań, składać propozycji, formułować taktyki wyborczej? Fakt, kiedyś L. Dorn posłużył się taką argumentacją (prawiąc o eunuchach na dworze sułtana Jarosława); z tym że mówił to znajdując się pod wpływem emocji, złości związanej z wykluczeniem go z partii (poza tym miał personalny konflikt z J. Kaczyńskim). Dziś, jak sądzę, żałuje tych pochopnie rzuconych oskarżeń; wszak wielu z jego kolegów mogło poczuć się nimi obrażonymi. Dorna można zrozumieć, próbować tłumaczyć; gorzej sprawa wygląda z znanym, poważnym publicystą, który na takie sytuacje winien spoglądać "chłodnym okiem"...

A tak poza tym, tekst red Warzechy (pt. "Przedwyborcza waga sił") bardzo interesujący.

chinaski
O mnie chinaski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka