Kultura Liberalna Kultura Liberalna
139
BLOG

Po co czytać Kołakowskiego? O książce „Obecność zła” Jana Tokarskiego

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Kultura Obserwuj notkę 0

W XXI w. ożywienie myśli Kołakowskiego to dla życia intelektualnego sprawa o kolosalnym znaczeniu. Jan Tokarski podjął się tego zadania, idąc pod prąd wszelkim doraźnym interpretacjom myśli filozofa. Kilka jego stwierdzeń warto dogłębnie przedyskutować.

Sukces i zapomnienie

W 1987 r. Judith Shklar, pracująca wówczas na Uniwersytecie Harvarda, na seminarium poświęcone teorii polityki postanowiła zaprosić specjalnego gościa. Inwitacja okazała się kłopotem. Uczonego chciało usłyszeć tak wielu studentów, że – jak wspominał po latach historyk Tony Judt – wykład pod tytułem „Diabeł w historii” ostatecznie przeniesiono do dużego audytorium. Gwiazdą był nie kto inny jak Leszek Kołakowski, urodzony w Radomiu polski filozof, którego wydane wcześniej po angielsku dzieło pt. „Główne nurty marksizmu” okazało się dużym sukcesem wydawniczym.

Od tego momentu upłynęło niemal 30 lat. Pytanie, po co dziś czytać Leszka Kołakowskiego, bezwzględnego krytyka marksizmu, wydaje się aktualne. Odpowiedzi postanowił poszukać Jan Tokarski, publicysta i historyk idei młodego pokolenia (ur. 1981). Wydaną w tym roku książkę „Obecność zła”, która jest owocem tych dociekań, otwiera przejmujący opis zapominania polskiego filozofa z Oksfordu: „O Kołakowskim już się […] nie rozmawia. A jeżeli nawet gdzieś w debacie publicznej czy kawiarnianej dyspucie zdarzają się odniesienia do jego myśli, to zwykle w postaci żetonów publicystycznej retoryki”. Siła oddziaływania książek i esejów słabnie, twierdzi Tokarski [1] i spośród różnych przyczyn tego stanu rzeczy wybiera jedną, mniej oczywistą. To mianowicie brak interpretacji, która „ukazałaby szerszemu odbiorcy spoistość jego dzieła” (s. 12–13), przyczynia się do przyrostu kolejnych warstw kurzu na pracach mistrza. Autor proponuje zatem „wydobycie na jaw ukrytego rdzenia” czy „wyraźnej substancji” w drodze krytycznej interpretacji całego dzieła Kołakowskiego.

Życie

Ktokolwiek oddawał się przyjemności lektury książek i esejów Kołakowskiego musi sobie zdawać sprawę, iż to zadanie ambitne, a może nawet odrobinę zuchwałe. Po pierwsze, życie Kołakowskiego było długie (1927–2009) i, jakby na przekór akademickiej profesji, wyjątkowo burzliwe. W czasie okupacji został sierotą (matka zmarła przed wojną, ojciec został rozstrzelany). Gdy jako sędziwy człowiek spojrzy na swoje życie, powie: „Odkąd pamiętam, wydawało mi się, że świat jest smutny”. Po wojnie całym sercem oddał się intelektualnie stalinizmowi, tylko po to, by wkrótce stać się jednym z najsurowszych krytyków ideowych podstaw Polski Ludowej. Od odwilży rozpoczyna się „złoty okres” Kołakowskiego, pisze niezwykle nowatorskie eseje dosłownie jeden po drugim i, choć o tym nie wie, buduje podwaliny dla „Głównych nurtów marksizmu”, swojego opus magnum światowej rangi. Zrozumienie własnego zaangażowania w totalitaryzm stanowiło poniekąd najważniejszy, powracający temat późniejszej twórczości. Po wydarzeniach marca 1968 r. filozof wyprowadza się z Polski na zawsze. Przy placu Bankowym w Warszawie, gdzie mieszkał, dziś przypomina o tym skromna tablica pamiątkowa.

Trudność

Życie Kołakowskiego rozpada się zatem na kilka okresów (okres powojenny – czas rewizjonizmu – emigracja), zaś obszar zainteresowań intelektualnych wykracza daleko poza marksizm. Dodatkowo, namiętność do wypowiadania opinii o sprawach bieżących sprawiała, iż, jakby na przekór profesji, co jakiś czas filozof angażował się politycznie. W 1966 r. wygłosił na Uniwersytecie Warszawskim płomienne przemówienie, po którym po prostu wyrzucono go z partii.

Krótko mówiąc, jakiekolwiek „wydobycie na jaw ukrytego rdzenia” z twórczości Kołakowskiego na pewno nie jest sprawą oczywistą. Niemniej w XXI w. reaktywacja czy, jak kto woli, „ożywienie bez pouczania” Kołakowskiego to sprawa dla życia intelektualnego o kolosalnym znaczeniu. Tymczasem filozof w zasadzie nie znajduje widocznych kontynuatorów w następnym pokoleniu. Słusznie zatem Tokarski twierdzi, że ani lewicowi, ani prawicowi publiczni intelektualiści w zasadzie nie wiedzą, co z Kołakowskim zrobić, i najchętniej przylepiliby mu jakąś etykietkę en gros dyskwalifikującą go. Ostatecznie autor nie tylko nie znosił nacjonalizmu, ale także w „Głównych nurtach marksizmu” zdemontował lewicowy sposób myślenia – i to aż po szkołę frankfurcką. W 2005 r., w wywiadzie udzielonym Janowi Skórzyńskiemu, w odpowiedzi na pytanie o doktryny polityczne nie tylko zdystansował się wobec naiwnego pojmowania konserwatyzmu i liberalizmu, ale i dodał: „A socjalizm, to już w ogóle nie wiadomo, co to jest. Chciałbym, żeby ci, którzy przyznają się nadal do wiary socjalistycznej, powiedzieli, o co im chodzi”. Zatem odpowiedź na pytanie, jakiego klucza do reaktywacji dzieła Kołakowskiego użyje Tokarski, wydaje się fascynująca.

Ocena

Cała recenzja TUTAJ

Jarosław Kuisz

redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura