Tadeusz Deszkiewicz Tadeusz Deszkiewicz
651
BLOG

Harmonia płynąca z muzyki Fryderyka jest nam potrzebna jak powietrze.

Tadeusz Deszkiewicz Tadeusz Deszkiewicz Kultura Obserwuj notkę 11

Wtorkowy wieczór w Filharmonii Narodowej wyłonił 20 uczestników konkursu chopinowskiego, którym Jury dało szansę wystąpienia w trzecim etapie. Była radość, był smutek, były łzy. Nam pozostaje pogodzić się z werdyktem pianistycznych autorytetów wyznaczających kanon chopinowskiego wykonawstwa.

Nigdy nie było tak, że werdykt jurorów pokrywał się z odczuciami publiczności, wyrażającej niegdyś swoje emocje w sposób „stadionowy”. W 1937 roku skandowała „Jury do kitu!!!” gdy w środku nocy ogłoszono werdykt w którym zabrakło ślicznej Japonki, występującej w kolorowym kimonie, Chieko Hary Dziś z pokorą przyjmujemy srogie werdykty i niekiedy tylko słyszymy szepty w kuluarach, ciche wątpliwości co do oceny, ale nikt nie śmie 17 wybitnym pianistom i pedagogom zarzucić manipulacji.

Gdyby ten Konkurs był „jedynie” konkursem pianistycznym zapewne ocena uczestników byłaby całkowicie inna. Do Warszawy przyjechało bowiem niemal osiemdziesięciu znakomitych, doskonale przygotowanych wirtuozów. Od pierwszego dnia zdumiewał wyrównany (bardzo wysoki) poziom. Problem jednak w tym, że aby stylowo grać Chopina nie wystarczy być sprawnym technicznie pianistą. Aby Chopina czuć, trzeba go kochać, trzeba go rozumieć, trzeba być nim zafascynowanym, a nie wszyscy mają taką potrzebę. Przykładem jest nasz wielki pianista Piotr Anderszewski, który jak sam twierdzi „kocha Chopina, ale w małych ilościach”. Jest za to niezrównanym, cenionym i podziwianym na całym świecie, interpretatorem dzieł Bacha czy Szymanowskiego.

W pierwszych etapach Konkursu wysłuchaliśmy wielu pianistów, którzy – choć doskonali warsztatowo – nie pokazali swojej miłości i fascynacji Chopinem. Wśród nich są zapewne tacy którzy sprawdzą się w muzyce Beethovena, Rachmaninowa czy Liszta. Dlatego oceniając werdykt jurorów powinniśmy pamiętać, że fakt „nie bycia” chopinistą w niczym nie umniejsza wartości pianisty. Przypomnijmy sobie Glenna Goulda, artystę nie chcącego grać Chopina i będącego w swoim wykonawstwie zaprzeczeniem chopinowskiej idei. Jego ekscentryzm sprawiał, że miał równie wielu absolutnych zwolenników, jak i przeciwników. Ludzie go kochali i nienawidzili, a on mówił, że Chopin go nudzi, że drażni jego sentymentalizm. Nie grał więc Chopina, by - jak twierdził - nie rozsierdzać swoją nietolerancją wielbicieli muzyki wielkiego Romantyka.

Wracając jednak do warszawskiej Filharmonii jestem przekonany, że fakt „odrzucenia” przez jurorów nie jest dramatem. Wytwórnie fonograficzne i światowe sale koncertowe z pewnością wyłowią brylanty, nawet spośród tych uczestników, którzy nie znajdą się w ścisłym finale.

Ostatnimi laty zwykło się mówić, że tylko tylko zwycięzcy tak prestiżowych konkursów jak Chopinowski, Czajkowskiego czy Królowej Elżbiety mają szansę na zaistnienie. Dziś to twierdzenie staje się nieprawdziwe. Dzięki nowoczesnym technologiom – najwyższej jakości przekazom audio, przekazom telewizyjnym, czy wreszcie internetowi przebieg konkursu można śledzić nawet w najodleglejszym zakątku ziemskiego globu. Wielkie talenty nie mogą pozostać niezauważone.

Zatem nie zrażajmy się, że w półfinałowej dwudziestce nie znaleźli się nasi faworyci. Bywało, że większą karierę zrobili Ci którzy nie zostali triumfatorami. Przypomnijmy sobie nazwiska Witolda Małcużyńskiego, Piotra Palecznego, Janusza Olejniczaka , Eugene’a Indjica czy Ewy Pobłockiej.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Analizując werdykty po pierwszym i drugim etapie daje się zauważyć nowa, pozytywna tendencja – Jurorzy są znacznie bardziej otwarci na ponadprzęcietne indywidualności, chcące pokazać swój osobisty - czasami odległy od utrwalonej chopinowskiej tradycji - sposób interpretacji. Niepodważalnym jednak warunkiem jest szacunek dla chopinowskiego zapisu i pokora wobec jego geniuszu.

Konkurs dopiero w połowie, a już martwimy się, ze na kolejny przyjdzie nam czekać 5 lat. Dziś gdy pędzący, zwariowany świat nieustannie dąży do destrukcji, harmonia płynąca z muzyki Fryderyka jest nam potrzebna jak powietrze.

Wielki Witold Lutosławski tak pisał o Chopinie: „Świat wyobrażony w dziełach Chopina posiada uroki i bogactwa nieprzebrane, a zarazem niezwykle szczególne. Mimo całej swej fantastyczności jest to jednak świat głęboko ludzki, jak głęboko ludzkim jest żarliwe pragnienie ideału.”

Tadeusz Deszkiewicz, publicysta muzyczny

Tekst opublikowany pierwotnie http://wpolityce.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura