seafarer seafarer
254
BLOG

Związek przyczynowy. Miłosz, mechanik Silvano … i lord Berkeley

seafarer seafarer Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Stan wojenny był okresem przygnębienia i upadku ducha wśród Polaków. Po krótkim okresie nadziei (czas pierwszej Solidarności), że będziemy gospodarzem we własnym domu, komuniści znowu wzięli górę. I wydawało się, że na długie lata. I fakt, że polski poeta Czesław Miłosz dostał nagrodę Nobla był wsparciem dla ludzi. Że tutaj, co prawda ‘oni’ są górą, ale tam w świecie, gdzie prawdziwe wartości jednak znaczą, to jednak my jesteśmy górą a nie oni. A Czesław Miłosz zanim dostał nagrodę Nobla, przez wiele lat był wykładowca na Uniwersytecie Berkeley w Kalifornii.

Nigdy, wiatry pomyślne czy też niepomyślne w tamte strony mnie nie zagnały. I nigdy też nie miałem okazji być na Uniwersytecie Berkeley (nota bene Uniwersytet Berkeley to podobno siedziba wszelkiego rodzaju lewactwa obecnie). Natomiast miałem okazję poznać lorda Berkeley. Czy lord Berkeley ma jakiś związek z uniwersytetem o tej samej nazwie w Kalifornii? Nie wiem. Jakoś tak wyszło, że nie zapytałem.

Zawieźliśmy wtedy, z portu Peterhead w Szkocji, pszenicę do Punta Delgada na Azorach. Mechanikiem na statku był murzyn Silvano z Wysp Zielonego Przylądka. I ów Silvano spotkał w Punta Delgada swojego krajana z tychże samych wysp, z którym dawno się nie widział. I w efekcie przez cały pobyt w porcie, praktycznie nie było go na statku. Wrócił jakąś godzinę przed wypłynięciem w morze. Gdy wchodził po trapie na statek, jego stan ‘równowagi’ wzbudził u mnie pewien niepokój. Ale Silvano maszynę uruchomił bez kłopotów i popłynęliśmy z powrotem na Wyspy Brytyjskie. Tyle, że już nie do Peterhead w Szkocji, ale do Sharpness nad rzeką Avon w zachodniej Anglii.

Podróż przez Atlantyk przebiegła spokojnie i czwartego dnia nad ranem dopłynęliśmy do Sharpness. Większość portów w Wielkiej Brytanii - to porty oddzielone śluzą[1] od morza czy też rzeki, nad którą się znajdują. I tak też jest w Sharpness. Gdy statek wchodził do śluzy było jeszcze ciemno. Co więcej, prąd na rzece był silny i wiatr się wzmagał. Toteż manewry maszyną, siłą rzeczy musiały być bardzo zdecydowane. Niemniej, mimo ostrych przesterowań naprzód i wstecz, silnik reagował prawidłowo. I statek bezpiecznie wpłynął do śluzy.

W śluzie - zanim statek ruszy dalej - zawsze jest chwila postoju, zazwyczaj jakieś 20 minut, do pół godziny. Tak, aby poziom wody w śluzie i basenie portowym mógł się wyrównać. I tak było tym razem. Gdy poziomy wody się wyrównały i wewnętrzna brama została otwarta, przestawiłem dźwignię sterującą silnika głównego na pozycję bardzo wolno naprzód. I statek powoli zaczął opuszczać śluzę. Ale ten spokój trwał tylko przez chwilę. Gdy częścią rufową znajdował się jeszcze w śluzie, w siłowni rozległ się donośny huk a na całym statku dały się odczuć gwałtowne wstrząsy. A po chwili zaległa cisza. Ale to nie była dobra cisza.

Marynarz, wysłany na dół, zgłosił, że w siłowni unoszą się kłęby dymu. Na szczęście i co najważniejsze – zameldował również, że mechanik jest cały i zdrowy. I jak mówił dalej, mechanik nie dopuszcza do wybuchu pożaru, polewając pianą - za pomocą gaśnicy pożarowej - przekładnię, z której te kłęby dymu się wydobywają.

Statku już się nie dało zatrzymać w śluzie. Ale dzięki temu, że wiatr był od rufy i że na tym statku ster strumieniowy[2] miał napęd niezależny od silnika głównego (i w związku z tym nadal był sprawny), szczęśliwie zacumowaliśmy do najbliższego nabrzeża bez dalszych gwałtownych wydarzeń. Tym bardziej, że powoli zaczynało już świtać i o ocenę sytuacji wokół statku było łatwiej, a w związku z tym i o właściwe działania tez, aby bezpiecznie dobić do nabrzeża. Jak się potem okazało, uległa zatarciu i zniszczeniu owa przekładnia śruby napędowej, z której wydobywały się kłęby dymu i które mechanik tłumił za pomocą gaśnicy pianowej. Co do przyczyn tego zatarcia, stoczniowcy potem po cichu mówili, że mechanik nie załączył smarowania przekładni (ale to musiały być insynuacje i plotki tylko, bo badanie przyczyn awarii nigdy tego nie wykazało)

W suchym doku w Sharpness, gdzie statek został następnie przeholowany, nie było odpowiednich urządzeń do przeprowadzenia remontu zniszczonej przekładni. W rezultacie całe urządzenie zostało zdemontowane i wysłane do naprawy w Holandii (gdzie przekładnia była wyprodukowana). Toteż remont przedłużył się bardzo i na stoczni w Sharpness, statek pozostał przez blisko trzy miesiące.

To było już dawno, jeszcze w czasach, gdy nie było Internetu (no i Salonu24 oczywiście też nie było :). A awaria, o której tutaj wspominam miała miejsce jakoś w połowie października. W październiku wieczory już są długie. Toteż przy pierwszej wolnej okazji wybrałem się do pobliskiego miasta w poszukiwaniu książek do czytania. W Sharpness, jak zresztą w większości angielskich miast i miasteczek, jest antykwariat. I w tym antykwariacie, za niewielką cenę znajdowałem ‘towarzystwo’ na samotne jesienne wieczory na statku.

A w niedzielę, wybrałem się do kościoła. Niestety katolickiego kościoła w Sharpness nie znalazłem. Toteż przy następnej wizycie w antykwariacie, zapytałem właściciela czy w okolicy jest jakiś kościół katolicki. Okazało się, że właściciel sklepu jest Irlandczykiem no i w związku z tym katolikiem również. I wyjaśnił mi, że w Sharpness kościoła katolickiego nie ma, ale w pobliskim zamku Berkeley jest kaplica i tam w każdą niedzielę odprawiana jest msza.

Zapytałem czy to na pewno jest to kaplica katolicka, bo przecież Anglia to nie jest kraj katolicki. I wtedy Irlandczyk się rozgadał. Dowiedziałem się, że zamek nadal jest własnością rodziny Berkeley, I że obecny lord Berkeley, mimo reformacji i Henryka VIII, nadal jest katolikiem. Tak jak katolikiem był jego pra-praprzodek, który ten zamek zbudował. I że zamek oblegał sam Cromwell, który go zdobył robiąc wyłom w murze. I potem rozkazał, aby ten wyłom w murze tak pozostał już na zawsze.

W następną niedzielę poszliśmy już razem do kaplicy w zamku. Po drodze szliśmy wzdłuż murów obronnych. Wyłom faktycznie był. Tak jak go zrobiła armatnia kula podczas oblężenia. Lord Berkeley w kaplicy też był. Siedział z żoną w pierwszej ławce z lewej strony pod ścianą. Wcale nie miał peruki ani surduta. W szarym ubraniu wyglądał zupełnie zwyczajnie, a jego żona z włosami związanymi z tyłu w mysi ogonek jeszcze zwyczajniej.

Irlandczyk pozostawał w dobrej znajomości z lordem Berkeley i dzięki temu miałem okazję poznać lorda osobiście. Antykwariusz mnie przedstawił, kim jestem. O kapitan statku, wyraził uprzejme zdziwienie lord. To nie jesteś pierwszy w tym zamku. Jeżeli pozwolisz to coś ci pokażę. I poprowadził mnie wąskim korytarzem na końcu, którego był pokój.

W tym pokoju spał i mieszkał Francis Drake, jak wracał z morza, wyjaśnił mój przewodnik.

Nie powiem miło mi było, gdy oglądałem ten pokój. Francis Drake i ja. no, no.

Niestety o zaproszeniu na nocleg lord nic nie wspomniał :)

A co ze związkiem przyczynowym? Czy Silvano z Wysp Zielonego Przylądka wiedział coś o Miłoszu? Chyba nie. O lordzie Berkeley też jakoś nigdy się nie zgadaliśmy. Ale związek jakiś tam jest. Przynajmniej w tej historii.


[1] śluza – odgrodzenie, komora z dwiema bramami, na wejściu do portu pływowego. Gdy statek wpływa do takiego portu, wewnętrzna brama jest zamknięta (odwrotnie jest przy wyjściu). Po wejściu statku do śluzy zamykana jest naprzód brama zewnętrzna dopiero po jej zamknięciu otwierana brama wewnętrzna. Śluzy stosowane są po to, aby utrzymać stały poziom wody w porcie, w sytuacji, gdy poziom wody na zewnątrz opada lub się podnosi w zależności od pływu.

[2] ster strumieniowy – śruba ‘napędowa’ umieszczona w części dziobowej statku prostopadle do jego osi. Za pomocą tej śruby można przemieszczać dziób statku w lewo lub w prawo, gdy statek nie ma już prędkości i działanie steru jest nieefektywne.

seafarer
O mnie seafarer

Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości