publicysta publicysta
186
BLOG

Po Festiwalu w Przemyślu. W swoim rytmie. Pieśni maronickie

publicysta publicysta Kultura Obserwuj notkę 1

Mija 4 dzień od powrotu z poetyckiego festiwalu w pięknym położonym na wzgórzach Przemyślu, gdzieś do centrum Polski w niziny, piaski i lasy sosnowe.

Ponieważ już ukazała się lub ukaże za niedługo oficjalna dokumentacja festiwalu, czas się wziąć ostro do roboty – masę zaległości tematycznych i czasowych.  

Produkują je te właśnie nizinne leniwe obyczaje,  zimne piaszczyste gleby, i lasy sosnowe raz rosnące swobodnie, innym razem wycinane od rzeczy, a potem znów sadzone dla kolejnej wycinki.

Ludzie z nizin żyją inaczej

Dawno już zauważyłem, że ludzie z nizin żyją inaczej – życie w terenach górzystych lub mocno pofałdowanych wymaga większej dyscypliny, twardości. Przyroda bardziej surowa jest też bardziej wymagająca – potrzeba więcej kondycji, sprawności. Nabywa się ją w sposób naturalny w miastach pofałdowanych – poruszając się bez przerwy w górę lub w dół.   

Nizinny chroniczny brak przestrzeni, perspektywy, widoków krajobrazu, gór, pagórów – jest też czynnikiem działającym przeciw wyobraźni.  

Na nizinach człowiek z gór, lub pagórów musi się ostro trzymać przeznaczając dodatkowe godziny na utrzymanie kondycji, wypady w otwartą przestrzeń, inaczej oklapnie jak głupi osioł.

Festiwal udany

Festiwal był wyjątkowo udany -  Tydzień z Szekspirem zakończył recital Staszka Soyki z wyprzedanymi na pniu biletami /niedziela 24 listopad/. Rozpoczął spektakl „Burza” w wykonaniu Henryka Talara i aktorów Teatru Narodowego /17 w poniedziałek/.  Centralne miejsce w środku tygodnia zajęli poeci przedstawiając eseje o Szekspirze, czytając swoje wiersze, i realizując słowno-muzyczno-multimedialny performance /20 środa/.  

Nikt się nie nudził: aktorzy rozmawiali z widownią całą godzinę po spektaklu, poeci nieschematycznie poprowadzili czytanie wierszy w 3 turach przy oklaskach i śmiechach publiczności, performance był mocno modulowany przetwarzaczami dźwięku i tybetańskim instrumentarium.    

Dopiero teraz nabrałem tzw. „doświadczenia festiwalowego”

To mój trzeci festiwal /po edycjach 2010 i 2012/ i dopiero teraz nabrałem doświadczenia.  Podstawą uczestnictwa jest dobra kondycja fizyczna i psychiczna – poeci muszą minimum 2 dni być w bardzo dobrej formie. Czeka ich robota od rana do bardzo późnego wieczora.  I muszą być do dyspozycji organizatorów.

Festiwal przemyski stawia bardzo wysoko poprzeczkę – należy obowiązkowo przedstawić esej krytyczno-literacki na piśmie i przedstawić go na Seminarium Literackim, oraz przeczytać swoje wiersze.  

Wiersze należy czytać i jest to pewna sztuka. Jak wiadomo wiersz pisze się nieraz i prowadzi korekty czytając go 100, 200 lub więcej razy.  Pisze się zawsze „myślowo” [jedna wersja], widać go na papierze lub ekranie [druga wersja]. Czytanie natomiast przedstawia obie wersje naraz.  

Czytać trzeba się więc uczyć – to normalny występ na festiwalu i żartów nie ma:). Podobnie przedstawić esej – wielomiesięczną pracę studyjną pokazać w formie komunikatu naukowego o pojemności  15 minut. Lub rozważań o charakterze artystycznym i czysto subiektywnym.

Jest to pewien typ zaawansowanego profesjonalizmu i sprowadza się w zasadzie do tego, że poeta „festiwalowy” musi w każdej chwili mieć do dyspozycji ileś wierszy i esejów do natychmiastowego pokazania.

Jest oczywistą oczywistością, że łatwiej i wygodniej napisać wiersz i opublikować w sieci lub wysłać do redakcji. Tutaj wystarcza litientia poetica oraz umiejętności pracy z klawiaturą, lub technik blogerskich.

Festiwal wymaga przyswojenia sobie i nauczenia się innych umiejętności: dyscypliny organizacyjnej dla sprawnej realizacji programu, dyscypliny terminowej, czytania i wygłaszania eseju na głos, emisji głosu, pracy z mikrofonem, oraz pewnej niewymuszonej swobody gdyż ma się do czynienia z publicznością.

Kwestia publiczności

Powszechnie narzeka się że ludzie masowo nie czytają poezji.

Niemniej – przynajmniej w Przemyślu – sala jest zawsze zapełniona w Noc Poetów. Co zaprzecza temu stereotypowi.  Ludzie poezję cenią, lubią i znają.  

Publiczność reaguje żywo, są oklaski, śmiechy, poeci to przecież starzy dowcipnisie. Romantycy i lirycy, trochę i dadaistycznej szkoły mają, a jako ludzie życiowi dowalić też potrafią bardzo ostro.    

Wszystkie formy poetyckie są reprezentowane: od poematów aż po lakoniczne haiku. Jedne operują celowo w formach języka polskiego, inne są formami awangardowymi.  2 godziny roboty.

W tym roku był dodatkowo 45 minutowy performance /Sipowicz, Popiel/ z przetwarzaczami dźwięku i instrumentami tybetańskimi  wraz z olbrzymim ekranem pokazującym obrazy.

Wszystkim się podobało. Festiwal daje publiczności dodatkowy impuls do uczestnictwa w kulturze – bezpośredni kontakt z poetami. Można z każdym poetą porozmawiać, zapytać o co się chce.

Młodzież zbiera autografy, studenci robią wywiady dla swojej strony internetowej, focie większe i mniejsze w komórkach, ipadach, etc.

Żywa kultura. Nie w telewizorze, sieci, radio, książce. I to jest właśnie festiwal!

Szekspir trzyma się mocno

Szekspir na scenie, w pieśniach /sonety Soyki/, plakatach do „Makbeta” /studenci/ i esejach.

Sesją eseistyczną byłem sam lekko zaskoczony – i będę o tym jeszcze pisał – co koledzy poeci potrafili wycisnąć w 2014 roku z Szekspira:).  Niektóre ustalenia były szalenie ciekawe.

Potem będę omawiał sesję w szczegółach, może kilka esejów festiwalowych i tutaj ukaże się w LC „Przemyśl-Poezja”.   

Roboty trochę będzie.

Andrzejki w drodze

Już miałem nie obchodzić swoich imienin w tym roku – niemniej widać w kraju jakiś irracjonalny chaos, który pochłania czas i aktywność. Więc trzeba jakoś zaprowadzić porządek w robocie, a ten robi się przez plan i kalendarz.

Więc będę i Andrzejki w proporcji: trochę pracy eseistycznej i poetyckiej, trochę wycieczki, trochę wina:)

Okres świąteczny zaczynam już nie czekając

Okres chaosu, z którym mamy do czynienia wymaga też w mojej subiektywnej opinii wyłamania się z kalendarza medialnego – „sprzedawców chaosu” jak ich nazywają w Stanach. Do tego celu kalendarz świąteczny nadaje się  idealnie, zwłaszcza, że rozciąga się na styczeń.

Ponieważ jestem wielodyscyplinarny, również i w kalendarzu widzę inne święta innych Religii, który dają kolejne dni niezbędnej refleksji nad kulturą i cywilizacją:

2 grudnia Krisznaici obchodzą święto wyrecytowania ich czołowego tekstu, słynnej „Bhagavad Gity”– więc będę słuchał  pieśni wedyjskich.

8 grudnia w klasztorach Zen na całym świecie obchodzi się święto Oświecenia Buddy. Więc będzie dzień poświęcony na lekturę haiku, poetyckiej formy japońskiej opartej o ‘ducha zen” jak nieraz malowniczo określa się tę zenistyczną inspirację.

Zacząłem kalendarz od słuchania pięknych pieśni maronickich, wywodzących się z pierwszych wieków chrześcijaństwa z obszarów starego Patriarchatu Antiocheńskiego.  Stamtąd pochodzi też znany katolicki Różaniec i Droga Krzyżowa.

Śpiewa Ghada Shbeir z Libanu:


APOLLODEMOPOLOUS

http://www.ghadashbeir.com/

( tekst pisany 29 listopada )

 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
publicysta
O mnie publicysta

uwielbiam przyrodę, filozofię, sztukę  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura