publicysta publicysta
1432
BLOG

Kto rządzi światem? Epoka wojen i szeregowi żołnierze Internetu

publicysta publicysta Społeczeństwo Obserwuj notkę 27

 

 tyfloswiat.pl

 

Współczesny świat od rozpadu /samorozwiązania/ Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i likwidacji świata dwubiegunowego zamienił się w dżunglę i serię wojen. 

W naszym regionie przeszliśmy od dyktatury socjalizmu /tzw. proletariatu/ do dyktatury kapitalizmu. W Polsce dyktatura ta dała potężne bezrobocie i największą w dziejach emigrację. Wyludniają się miasta i wsie, 87% Polaków deklaruje chęć wyjazdu poza granice z różnych przyczyn.

W ogłoszonych niedawno rankingach Polska zajmuje bardzo dalekie miejsce jeśli idzie o wkład w cywilizację i ma tę samą pozycję co Trynidad Tobago. Jednocześnie podstawowy wskaźnik rozwoju PKB per capita mamy również podobny do Trynidad Tobago i dzielimy go solidarnie z Gwineą Równikową. 

Kilka tygodni temu – po zapoznaniu się z tymi rankingami – przejrzałem dostępne mi tabele wskaźników jakie mam od 1993 i stwierdziłem, że o ile w 1993 Gwinei nie notowano w tabelach, o tyle w następnych latach tak, i państwo to idzie szybko do przodu. W 2014 ma szansę wyprzedzić Polskę w ‘PKB per capita’.

Gwinea jest 6 razy mniejsza populacyjnie od Polski. Podobnie mała ale niesłychanie cywilizowana Belgia solidarnie protestuje przeciwko emeryturom 67’ i przygotowuje na połowę grudnia strajk generalny. Strajkom przewodzą związki zawodowe: chadeckie i niechadeckie.

Jednocześnie w Polsce jest największa ilość naruszenia praw pracowniczych w Europie, i jak ujawniła profesor Staniszkisowa relacja ”praca-wydajność” stawia nas na ostatnim miejscu w Europie. Następne w tej tabeli państwo od końca wyprzedza nas o 17 punktów procentowych.

 

To są główne przyczyny emigracji: upadek w grono państw zwanych klasycznie krajami III Świata, brak obrony praw w tym głównie pracowniczych, upadek związków zawodowych do 6% uczestnictwa w nich obywateli, strukturalne bezrobocie, wyludnianie.

 

Najpiękniejsze miasto Unii odizolowane komunikacyjnie od reszty Polski /casy study. Studium jednego przypadku/

Dwa lata temu będąc w mieście, w którym się wychowałem i kończyłem szkołę średnią – Przemyślu, jak zawsze poszedłem późnym wieczorem na klasyczny trakt spacerowy śródmiejską ulicą Franciszkańską i przeżyłem szok. Na ulicy tej bowiem nikogo nie było za wyjątkiem jednego turysty z aparatem fotograficznym i dzieckiem.

Przemyśl będący najpiękniejszym miastem w Unii Europejskiej wybranym z miast mniejszych nieobecnych w mejnstrimie i mający prestiżową Nagrodę EDEN 2013 – nic z tego nie ma. Miasto powoli wymiera. 

20 listopada mam wziąć udział w prestiżowym od wielu lat przemyskim festiwalu poezji i nie mam jak dojechać w rozsądnym czasie. Internet pokazał mi, że z Warszawy do Przemyśla są wyłącznie pociągi z przesiadkami. Większość z nich jedzie na Berdyczów /Katowice/ a potem skręca w jakichś tajemniczych sprawach do Rzeszowa. Każdy z nich jedzie minimum  9 godzin.

Ale przecież niedawno za głupiej komuny a i gdzieś do 2010 jeździły pociągi Warszawa - Przemyśl w klasycznym czasie: 6 i pół godziny. Za komuny były nawet dwa razy dziennie ekspresy do Warszawy – wyjeżdżały o 3:50 i przed 8 rano były w Warszawie. Bez przesiadki.

Z Przemyśla szybciej jedzie się do Lwowa, Kijowa, Terespola, Truskawca, Kołomyi, Tarnopola codzienną komunikacją autobusową niż do Warszawy czy Krakowa. Szybciej chyba do Lwowa niż do pobliskiego Rzeszowa.

To co napisałem powyżej to zadanie dla amatorów geopolityki pod tytułem: najpiękniejsze miasto Unii odizolowane komunikacyjnie od reszty Polski.

Sprawa mojego sprawnego dojazdu na festiwal jest kluczowa – trwa dla Autorów /poetów, eseistów/ 1, 5 dnia i wymaga żelaznej kondycji. 20 listopada od rana do późnej nocy pracujemy jak woły dla publiczności /m.in. Kamil Sipowicz, Bogdan Baran – tłumacz Heideggera, Adam Wiedemann, Adam Ziemianin, i inni/.

Mieszkańcy Przemyśla i miejscowości leżących niedaleko a malowniczych i pięknych w rozmowach ze mną skarżyli się, że ich przyjaciele nie chcą do nich przyjeżdżać mimo komfortowych warunków jakie im dają – długość podróży np. z Wrocławia jest porażająca i przekracza bariery psychologicznej odporności.  

Przemyśl leży w tej samej Galicji co Kraków – od kilku dni miasto uważane za najlepsze turystycznie w Unii wśród miast dużych. W tej samej Galicji leży i Zakopane – najpopularniejsze polskie miasto turystyczne. Niemniej rzadko do nas dochodzi co grają teatry w Zakopanem, co w ich galeriach, jakie są tam festiwale podobnie i w Krakowie i Przemyślu. 

Jak ktoś nie ściągnie spodni publicznie – to rzadko kiedy słychać w mediach o tych miastach. Warszawskie prawie codzienne awantury polityczne, celebryckie ploty przesłaniają czarną mgłą krajobraz Rzeczpospolitej.

To co napisałem powyżej to dla amatorów gier strategicznych: kto spaprał infrastrukturę komunikacyjną i dlaczego nie ma polityki medialnej.

Studium przypadku nr 2: Polska w rankingu cywilizacyjnym zajmuje najwyższe miejsce w kulturze – miejsce 16.

Już kiedyś pisałem tutaj na blogu, że największe sukcesy na przełomie XX i XXI wieku Polacy odnieśli w poezji – 2 Nagrody Nobla w Dziedzinie Literatury wzięli Czesław Miłosz i Wisława Szymborska. 

W wymienionym już rankingu opisującym wkład poszczególnych państw /nacji/ do cywilizacji Polska najwyżej znalazła się w kulturze – miejsce 16. 

Niemniej po prawie 26 latach „transformacji ustrojowej” mamy zaledwie3 liczące się nagrody poetyckie: Herberta, Szymborskiej i Kościelskich. W tym Herberta i Szymborskiej dopiero od 2 lat. W Niemczech samych fundacji literackich jest chyba 200. W Polsce zwijają się księgarnie, biblioteki i czasopisma literackie. Poeci polscy w wielu przypadkach drukują w czasopismach honorowo bez pobierania honorariów.

I znów: ci co najwięcej liczą się w światowych rankingach i wyrabiają pozycję Polski w świecie – niewiele z tego mają. 

Ponieważ poeci nie ściągają spodni a poetki sukienek – czeka ich chyba Zagłada. Już 10 – 15 lat temu wybitny polski poeta, niegdysiejszy przewodniczący Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Marian Grześczak, powiedział pół żartem pół serio, że gdyby Homer przyjechał do Polski umarłby z głodu. 

Mam prawo mówić o poetach ponieważ poznałem ich bardzo wielu: w większości są oni rewelacyjnie wykształceni i multi-dyscyplinarni. Piszą poezje, są wydawcami, kierują czasopismami, tłumaczą, często uprawiają naukę, piszą eseje, studia, uprawiają inne dyscypliny sztuki.  

Skala trudności we współczesnej literaturze jest bardzo wysoka – Laureat Nobla Isaac Basevish Singer Amerykanin polskiego pochodzenia powiedział, że studia wstępne z literatury trwają 15 lat.

Amerykanie wymyślili świetne i bardzo prawdziwe określenie na współczesne media: sprzedawcy chaosu. 

Chaos ten w przypadku Polski można pokazać obrazem autokaru, który jedzie przez zadymione i zakorkowane trasy, część pasażerów balanguje i zachowuje się głośno, kierowca włączył muzykę na cały regulator. I w tym potwornym hałasie, wódczanej zabawie i mgle - nie za bardzo wiadomo kto jedzie i dokąd? Obserwator z zewnątrz doszedłby do wniosku, że najważniejsi są: kierowca ostro nadający ton decybelami i rozrywkowe towarzystwo.

Dlaczego łatwiej sprzedać chaotyczne i głupkowate newsy: o wypadkach, sztucznych biustach i wargach gwiazd ekranu, gwiazdorów bez gatek niż porządny fachowy dziennikarski artykuł, krótką rzeczową notkę, poważną publicystykę?

Na świecie 2 najpoważniejsze wydarzenia to zwycięstwo Republikanów w USA i dziejący się na naszych oczach strategiczny dla przyszłości kongres APEC w Pekinie.  Już powinny być analizy relacji Polska-USA a Republikanie, szanse Polski w przyszłości a trendy APEC.

Niestety obserwujemy kłótnie o butelkę wódki, analizy alkomatów – to w sprawie posłów z Izby Ustawodawczej z ostatnich dni, oraz wypowiedzi instancji karcących i upominających: stewardessa, pilot, policja, prokuratura i partia.

Oraz psujące się serwery Państwowej Komisji Wyborczej – tutaj już można rozłożyć ręce i spokojnie nie iść na wybory. Najważniejszy akt obywatelski w ustroju demokracji – władzy większości dla dobrobytu większości -  jak ją zdefiniował Tocqueville.

Ale i do elektroniki i serwerów za chwilę dojdziemy – o tym będzie zasadnicza rozmowa.

Żartobliwie można powiedzieć tak: Chińczycy budują teraz swój Jedwabny Szlak, Rosjanie Szlak Arktyczny, a Polakom został chyba jedyny ‘tour’ do pogłębiania regularnie co kilka miesięcy: warszawskie Krakowskie Przedmieście.

Chiński Jedwabny Szlak omija Polskę – to dla amatorów analiz głównych arterii cywilizacyjnych świata, którymi będą przemieszczać się za niedługo ludzie, technologie, towary, dystrybucja, kapitał, turyści. Na których będzie trwała wymiana turystyczna, handlowa, koncentrowały się kanały sieci dystrybucji.

Najmniejsze wynagrodzenia w tzw. budżetówce są w Polsce w kulturze.

Powyżej było napisane dla amatorów strategii rozwojowych kraju: czy istnieją relacje ścisłe i łatwe do wyliczenia między poziomem kultury, cywilizowaniem kraju i społeczeństwa, komunikacją międzynarodową, demokracją i kanałami dystrybucji budżetu. Budżetu na który składają się wszyscy obywatele.

Kto rządzi światem?  Studium przypadku nr 3

Na scenę wkraczają powoli bohaterowie dramatu: sieć Internetu,  umiejętność obsługi sieci Internetu, ludzka praca /wysiłek, trud/, higiena pracy czyli zdrowie, czas życiowy, satysfakcja, gratyfikacja finansowa.

Od lutego 2006 pracuję w sieci – to znaczy, że moim podstawowym narzędziem pracy z mniejszą lub większą intensywnością jest Internet. Nie komputer – Internet.

Ponieważ już trochę wiem na temat Internetu i pracy w nim, i podobno co nieco wiem o świecie znajomi elektronicy, którzy mnie cenią z tego powodu zapytali mnie kiedyś tak:

- panie Andrzeju, kto rządzi światem? Mówi się nieraz, że masoni i żydzi?

Odpowiedziałem tak:

-światem rządzi ładowarka do telefonu i programiści komputerowi.

Gdyby nagle w ciągu jednego dnia zniknęły ładowarki, a programiści i obsługa sieci rozpoczęliby strajk – świat leży do góry nogami.

Jest to już zagadnienie z teorii władzy, teorii demokracji i państwa, teorii społeczeństwa, klas społecznych, kultur i subkultur społecznych.

W 2006 roku tygodnik „Time” przyznał nagrodę dla najbardziej wpływowego człowieka na świecie Blogosferze. Tak - nie człowiekowi a Blogosferze. I stwierdził, że Blogosfera powinna przyczyniać się do rozwiązania podstawowych problemów świata: demokracji, ekologii, mniejszości, epidemii.

Minęło 8 lat i piszę to po to aby dobrze przyjrzeć się temu gdzie jestem, co się dzieje w sieci, co się dzieje w świecie i co dalej czeka mnie wraz ze światem w perspektywie.

Wraz z erą Internetu nastały nadzieje, że świat będzie lepszy, dobrobyt dzięki masowej komunikacji będzie szybciej osiągalny, podmiotowość ludzka wraz z nastaniem Blogosfery będzie większa i bardziej odczuwalna, a ludzie niosący te wartości będą mieli szacunek w społeczeństwie a nawet zarobią więcej.

O tym mówiła - między innymi - nagroda „Time”

Po 8 latach widzę, że jest dokładnie odwrotnie: świat się popsuł i utknął w irracjonalnych konfliktach wojennych.

Środowisko jest bardziej zanieczyszczone niż było, stan zdrowia wielu społeczeństw /w tym naszego/ się pogorszył, przybyło ileś milionów ofiar wojny, kalek i ludzi wypędzonych oraz okaleczonych psychicznie, przybyło bardzo wiele tysięcy zawodowych specjalistów od zabijania, rozrosły się technologie wojenne i inwigilacyjne, zwinęła się w sensie odgrywania jakiejkolwiek roli Blogosfera, wzrósł destrukcyjny kult celebrytów i polityków, zwinęła się w znaczącym stopniu demokracja na rzecz ‘zwierania szeregów’ w nowych powstających blokach gospodarczych, aliansach monetarnych, koalicjach wojskowych.

W niektórych krajach szybciej rośnie śmieciowe zarządzanie, starty śmieciowego jedzenia, megatony śmieci do utylizacji, śmieciowi politycy, śmieciowe płace, śmieciowe kolejki na zabiegi medyczne – niż zdolność społeczeństw i pojedynczych organizmów czy wspólnot do samoasenizacji, obrony organizmu i obrony ludzkich praw.

Jak to się dziej, że przy szybkiej komunikacji sieci, ciągną się nieraz jak krew z nosa kolejki w hipermarketach, sklepach, urzędach, komunikacji masowej, itd.?

W hipermarketach spożywczych obserwujemy przy kasach zabawę w negocjacje prawie dyplomatyczne i płacenie od razu za kilkadziesiąt różnych rzeczy - energię, czynsz, opłaty X i Z – a nie można dostać dobrej kiełbasy?

Gdyż ta zawiera kolejne upakowanie ‘różności’ – polepszacze smakowe, masę soli, pieprzu, konserwanty i sam diabeł wie co jeszcze. 

Żaden SANEPID nie jest wstanie wyłapać ryb ze śmietnika podkolorowanych jurnie i leżących wśród kostek lodu na promenadach hipermarketu, którymi podążają sprawne mniej lub bardziej nogi klientów obute w buciory pełne bakterii z okolicznych wsi i miejskich ulic. Pełne przyklejonych gum do żucia, resztek benzyny, i dalszych części tablicy Mendelejewa.   

Ludzie, którzy utrzymują tę całą maszynerię – sieć, monitoring, programowanie, projektowanie, admini stron web instytucji, stowarzyszeń społecznych i prywatnych firm – są zupełnie anonimowi. 

Brylują w mediach głównego i innych nurtów politycy, biznes, celebryci, urzędnicy państwowi. Często nie mający zielonego pojęcia o sieci, adminowaniu, prowadzeniu stron. Nie potrafią nawet napisać prostego postu i opublikować go na swoim blogu, którego przeważnie nie mają. Albo prowadzi im taki czy inny asystent, sekretarka, żona, kolega czy dzieci.

Jak w świecie którego horyzont wyznacza technologia internetowa – analfabeci sieci grają pierwsze skrzypce?  Blogosferą i blogerami często się pogardza, pracy ich się nie widzi, i gorzej – nie potrafi się roboty w internecie ocenić czysto finansowo.

Mimo, że prowadzenia blogów, a często prawie w 100% prowadzenia stron internetowych – nikt nigdzie nie uczy!

A mimo to te własne umiejętności nabyte nieraz ciężką harówką, w przypadku blogerów wraz z umiejętnością publicznego pokazania się oraz dyskusji i polemiki – są prawie zupełnie nie cenione. I uważane za dobra darmo istniejące!?

Widział ktoś coś takiego?

Żaden – może z kilkoma wyjątkami – obecny kandydat na radnego w moim mieście, poseł, senator, biznesmen oraz urzędnik państwowy – nie ma własnego bloga….

A jak ma, czy stronę, to najczęściej prowadzi mu „tę niezwykłość” ktoś inny. Bardzo często za darmo, w ramach kolejnych służbowych obowiązków.

Doszedłem do wniosku po tych 8 latach, że CV należy pisać wyłącznie jako CV.eu – selektywne. Oraz absolutnie nie podawać, że wie lub umie się coś innego niż oficjalne stanowiska pracy widniejące na zaświadczeniu o zatrudnieniu /świadectwie pracy/.

A już absolutnie nie wolno podawać żadnych swoich tzw. zainteresowań i hobby – są to sprawy prywatne, nie zawodowe, nie związane z wykształceniem wpisanym do świadectwa ukończenia szkoły lub dyplomu. Możesz być potem łatwo zmuszony do komponowania piosenek na cześć urzędnika, prezesa, wartości odżywczej margaryny bez margaryny, i innych wyrobów wyrobopodobnych. Oczywiście za darmo, w ramach kolejnych ciągnących się jak guma do żucia obowiązków służbowych.  

Jak również pisania za darmo artykułów, felietonów, monografii, artykułów, może książek w skrajnych mobbingowych przypadkach. A nawet państwowych wystąpień, analiz dla ministerstw, rad miasta, zarządów spółek.

Mimo to rozszerza się niebezpiecznie i groźnie dla społeczeństwa mit o niezwykłych talentach ludzi biznesu, polityków, sportowców i urzędników. 

Mimo że prawie całe know-how i technologie oraz procedury wzięte są z poza granic Polski – i muszą je utrzymywać w ruchu elektronicy, programiści, specjaliści monitoringu, admini, prowadzący strony, prowadzący blogi oficjalne firm i instytucji, etc.

Mamy też pracować do 67 roku życia a nawet i dalej. Niszcząc zdrowie, stojąc w kolejkach do lekarzy i na rehabilitację, mając w większości śmieciowe emerytury i renty.

Myślę, że właśnie z tego powodu - braku szacunku dla ludzi utrzymujących i napędzających maszynerię technologiczną , o który oparty jest świat współczesny. I kulturę posługiwania się nią – czyli cywilizację.   

Dyktatury nieumiałków. Ludzi nieinnowacyjnych. Traktowania ludzkiej pracy jako dobra darmo danego lub z konieczności opłacanego jak najniżej.

Tę niebezpieczną dla funkcjonowania społeczeństw asymetrię w definiowaniu pracy i umiejętności widzą nawet supermiliarderzy – największy z nich Meksykanin Helu Slim powiedział niedawno, że można pracować do 75 roku życia i 11 godzin dziennie ale wyłącznie 3 dni w tygodniu.  Gdyż psują się relacje międzyludzkie, brakuje czasu dla przyjaciół i rodziny. Brakuje go też dla siebie.

System musi zostać wyprostowany – musza zostać przywrócone proporcje

Również w Polsce.

Jak napisałem żartobliwie w swoim tekście z 30 grudnia 2012 roku „Polska 2012 -2013: kryzys?”, który miał bardzo dużo przedruków/ Polskę można określić jako Warszawską Republikę Handlową.

Minęło zaledwie 2 lata od daty publikacji a już najnowsze mapy GUS pokazały możliwy obraz Polski w 2050 roku. Prosta analiza nie zostawia żadnych wątpliwości: województwo mazowieckie będzie jedynym województwem polskim , w którym nie ubędzie ludności.

Brak proporcji jaki opisałem w mediach, gospodarce, polityce, biznesie – da obraz zbliżony do wieku XIX. Dominacji Warszawy w stosunku do reszty Polski. Coś w rodzaju Księstwa Warszawskiego lub Królestwa Kongresowego.  Typowego obrazu dla okresu zaboru rosyjskiego – co podkreślam.

Dominacja ta jak widać występuje łącznie z niedorozwojem pozostałych województw. Zaryzykować można tezę, że dzięki niej.  

Absurd ten, definicyjny, widać na przykładzie Lublina – jedyne miasto jakie mieliśmy w 1989 roku z dwoma uniwersytetami, w tym jeden niekomunistyczny /KUL/ jest w czołówce miast wyludniających się.

Tutaj warto zauważyć kolejną asymetrię: o KUL  często mówi się mitomańskie tezy, że co to za uczelnia, że tam panie jacyś księża, etc. Nie widzi się, że była tam jedyna po 1956 katedra metodologii, że była to uczelnia prywatna wymagająca przedsiębiorczości od studentów, i była to uczelnia otwarta w okresie PRL.   

I dalej jako kontr-teza do KUL, że prawdziwa nauka to była na uczelniach państwowych, zwłaszcza tych komunistycznych państwowych – czyli wszystkich w PRL!

No to pokażcie Szanowni Państwo te wasze genialne wynalazki, patenty, i Noble i Medale Fieldsa? W patentach wyprzedzili nas już w grudniu 2013 roku Rumuni i Bułgarzy.

I jak napisałem wcześniej jedyne wielkie osiągnięcia mamy w kulturze – 2 Noble dla polskich poetów Miłosza i Szymborskiej.  

A jak ‘doszło co do czego’ Rosjanie w porozumieniu z Amerykanami zabrali swój wzbogacony uran z Instytutu w Świerku. I po robocie.

Od okrągłego stołu ani jeden polski lotnik nie uczestniczył w programie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.  

Piszę to nie dlatego, żeby oskarżać kogokolwiek, ani żalić się, ale aby pokazać brak proporcji pomiędzy propagandą ‘zielonej wyspy’ /Drugiej Irlandii/, Drugiej Kalifornii /Pawlak/, Drugiej Japonii /Wałęsa/ - a twardymi danymi statystycznymi, poziomem zadłużenia kraju i osób prywatnych, i miejscem Polski w rozlicznych rankingach, w tym naukowych.

Po prostu politycy muszą spuścić trochę powietrza i nabrać raczej pokory, niż trwać w konfabulacji, lub utopijnych poglądach. Że niby Polska jest przedmurzem chrześcijaństwa – a cała Ukraina i Rosja są prawie w całości albo prawosławne albo grekokatolickie.  Albo, że niby Polska ma szczególne predyspozycje i moralne prawo do obrony Europy i jej demokracji przez „putinizmem” mimo, że demokracja w Polsce jest od 1989 roku. Na dodatek bez lustracji i dekomunizacji. I ze związkami zawodowymi w stanie bardziej honorowym niż rzeczywistym.

Nie trzeba robić eksperymentu: każdy z tych centralnych polityków, analityków, dziennikarzy, etc. – gdyby pojawił się anonimowy na prowincji i szukał roboty, znalazłby się w 90 przypadkach na 100 na „śmieciówie”.  

Ludzie emigrują przecież nie dlatego, że praca jest, tylko dlatego, że jej nie ma lub jest „śmieciowa” z „śmieciowym” wynagrodzeniem 1.200 złotych.

 

Skutki asymetrii między nowoczesnością a zdążaniem do XIX stulecia

Brak docenienia klasy ludzi obsługujących sieć, lub potrafiących coś z nią zrobić [nazwijmy ją roboczo klasą ‘e-work’] oraz sfery kultury [klasa inteligencji humanistycznej] skutkuje nawoływaniem do niekorzystania z sieci i zwijaniem się czytelnictwa wraz z jego infrastrukturą.

No bo jeśli coś się robi i traci zdrowie i niewiele z tego wynika dla pracy, własnego rozwoju i wynagrodzenia – to się w tym nie uczestniczy. A nawet można mieć jeszcze kłopoty. A to inwigilacja elektroniczna /podobno na masową skalę/ a to mobbing, a to darmocha,  a to ciągle Warszawa z niedorozwojem okolic od Tatr do Bałtyku, od Odry do Bugu.  

I co z tego, że można mieć CV na 10 stron i przeczytać masę książek – czeka cię najprawdopodobniej śmieciówa, bez możliwości awansowania. Księgarnie, czytelnie, biblioteki nie mogą się cieszyć społecznym szacunkiem i mirem.   

W jednym z miast, które znam biblioteka miejska była zawsze czynna do 20.oo – teraz do 15:3o. W innym też do 20.oo – teraz w zasadzie do 18.oo. Nawet biblioteka seminaryjna, z której korzystałem przez całe lata skróciła się z 19.oo do 17.oo.

Więc skoro tekst skończył się na seminarium to niech go zamknę łacińską sentencją: „O tempora, o mores”. Czyli: „O czasy, o obyczaje”. W przekładzie na język poetycki brzmi ta sentencja tak samo popularnym powiedzeniem „bądź tu mądry i pisz wiersze”.  

 

                                                                 (Zacząłem o 15.oo - 18: 26 skończone.

                                                                 Korekta i do publikacji. Myśli lotne, nie płacą mi za to. A co tam:)

                                                                18.45 po korekcie i justowaniu:)

publicysta
O mnie publicysta

uwielbiam przyrodę, filozofię, sztukę  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo