floryda floryda
144
BLOG

Rybackie opowieści o kobietach, Medea i Kolchis

floryda floryda Kultura Obserwuj notkę 0

 

Ireneusz Krzysztof Szmidt (ur. 1935 w Zgierzu) poeta, prozaik, dramatopisarz, reżyser, jeden ze współtwórców teatrzyków i kabaretów studenckich. Zgodnie z przyjętymi kryteriami około literackimi powinien należeć do pokolenia Współczesności, gdyż debiutował w roku 1954 i jest rówieśnikiem Ernesta Brylla. Jednak swoją pierwszą książkę poetycką wydał dopiero w roku 1961, kiedy w prasie i księgarniach zaczynają się pojawiać utwory autorów, których we wspomnianym dwutygodniku literackim określono mianem już młodszych od nas, czyli (dez)orientacji poetyckiej Hybrydy.Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że młodzi pisarze debiutujący poza Warszawą i Krakowem, czyli – jak wtedy mawiano - na tzw. prowincji, mieli bardzo utrudniony start, więc kilkuletnie, a nawet kilkunastoletnie różnice w obrębie tych samych roczników były zjawiskiem powszechnym. A Szczecin lat pięćdziesiątych z jedyną (niehumanistyczną) uczelnią i dziennikiem organem KW był w gorszej sytuacji niż Wrocław, Poznań, Lublin, czy nawet Gdańsk i Katowice. To w Szczecinie zaczynał swoją literacką karierę Ireneusz K. Szmidt, przez kilkanaście lat pełniąc funkcję prezesa miejscowego oddziały ZLP. Działalność organizacyjna i reżyserska wydatnie zmniejszyła ilościowy dorobek autora Czerwonych korali*. Dziś, gdy debiutanci z lat dziewięćdziesiątych czy początków naszego stulecia, mają na swoich kontach po kilkanaście książek, siedem tytułów Szmidta zasygnalizowanych na czwartej stronie okładki recenzowanego, a dość niezwykłego, tomu krótkich opowiada. Dlaczego niezwykłego? Bo oprócz opowiadań książka zawiera scenopis dwuaktowej sztuki o tematyce… archetypicznej. Amfitriony, elektry, kasandry, edypy, fedry, medee i wielu innych bohaterów/bohaterek antycznego dramatopisarstwa pojawia się często w wielu dramaturgiach dwudziestowiecznych, bądź w kontekście polemiczno-ideowym, bądź jako dalszy ciąg losów powszechnie znanych postaci literackich. Zjawisko to należałoby powiązać z pojawieniem się psychoanalizy oraz pozostającej pod wpływem Junga koncepcji mitu jako prafilozofii. Do tego typu sztuk należy również MedeaIreneusza Krzysztofa Szmidta- kameralna tragedia rodzinna niewiernie przepisana z Eurypidesa. wystawiona w teatrze gorzowskim im. J. Osterwy w listopadzie 2000 roku, tj. dokładnie 2431 listopadów po ateńskiej premierze tragedii Eurypidesa. Od kilkunastu lat I.K.Szmidt żyje i pracuje w Gorzewie Wlkp. gdzie założył i doprowadził do rozkwitu miejscowy Oddział ZLP oraz dwa pisma literacko-kulturalne, z których jedno tzn. miesięcznik Pegaz Lubuskiwychodzi do dziś w wersji papierowej oraz internetowej.

Naturalnie, sztuka teatralna istnieje wyłącznie na scenie. Nie widziałem tej inscenizacji, więc nie mogę się wypowiadać na jej temat, chociaż wnosząc z wielu miejsc dobrze napisanego tekstu, dającego aktorom znakomite pole do popisu, był to utwór ciekawy. Kusiłoby porównanie ze stosowną częścią tetralogii Eurypidesa czy mitami o argonautach i Jazonie-mężu nieszczęsnej dzieciobójczyni. Ale to temat do obszernego eseju prowadzącego do zupełnie nieoczekiwanych konkluzji. Czy jest sens umieszczania tekstu sztuki pomiędzy opowiadaniami? Burzy to przecież koncepcję książki. Naturalnie, autorowi potrzebne to jest do propagowania własnego utworu dramatycznego. Jednak, gdy zastanowimy się po lekturze tych opowiadań, bez trudu zauważymy, że ich dominującym tematem jest leitmotivwszelkich opowieści o księżniczce z Kolchidy czyli zdrada. Zarówno w mitologii, jak i w antycznej tragedii jest to zdrada popełniona przez mężczyznę, u szczecińsko-gorzowskiego pisarza - przez kobietę. I nie chodzi tu o symetrię obyczajową czy modyfikację starych opowieści, ale o pewną, dość realistyczną koncepcję cywilizacyjną. Żyjemy u progu nowego matriarchatu - zda się mówić Ireneusz K. Szmidt - więc czyny pań są ważniejsze niż dotychczasowa, patriarchalna obyczajowość. Zważywszy, że tylko dwa opowiadania (Dobry kumpel Feliks oraz Podróże z ojcem) nie traktują o relacjach męsko-damskich, te trzy w których przyczyną tragedii jest niewierność kobiet, stanowią dokładnie połowę opowiadań o tematyce erotycznej. Jeśli do tego dodać opowiadanie Ślepy, w którym niestabilność emocjonalna i skłonność bohaterki do flirtów jest przyczyną 2 bójek zakończonych trwałym kalectwem mężczyzny, dominująca tendencja książki staje się oczywista.

Opowiadania Szmidta to proza ambitna, bardzo dobrze napisana, śmiało operująca skrótem, gdzie dwa-trzy słowa wyjaśniają sytuację lub służą do precyzyjnej charakterystyki bohaterów. Nic dziwnego, gdy I.K.S. rozpoczynał swoją przygodę z literaturą, w modzie był Ernest Hemingway - mistrz zwięzłości ceniony zwłaszcza przez Hłaskę i tzw. hłaskoidów. .Oczywiście, autor Czerwonych korali nie należy do tego nurtu prozy, ze względu na swoją fascynację teatrem i poszukiwaniami elementów poetyckich, zarówno w prozie jak i w utworach przeznaczonych dla sceny. Pomijając już fakt, że jest to odrębna koncepcja estetyczna, widać różnice w samym potraktowaniu tematów. Lapidarność pozostaje megarematem. Sposób ujęcia zrównoważonej relacji między akcją fabułą, jak to często bywa w tradycyjnej prozie o większych ambicjach artystycznych, ciąży bardziej ku metaforze niż opisywaniu. Przykładem może być króciutkie opowiadanie o tytule pasującym raczej do cyklu opowieści niż do migawki wspomnieniowej z czasów okupacji. W Podróżach z moim ojcem, utworze niewątpliwie powstałym z inspiracji autobiograficznych, podobnie jak opowiadanieAgata, czyli zwykła proza, mamy odnotowany przejazd tramwajem przez bałuckie getto-królestwo prezesa Chaima Rumkowskiego (1877-1944), słynnego kupca łódzkiego… I scena swoistego protest-streakingu…

W odruchu buntu jakiś przymusowy mieszkaniec Litzmannstadt zrzuca z siebie ubranie z Magen Dawid i nago rzuca się pod tramwaj. Tej tragedii towarzyszy „wulgarny śmiech” pasażerów z wagonu Nur fuer Deutsche. Tak wygląda akcja tej miniaturki prozatorskiej. A fabuła? Trudno przypuszczać, aby Autor stosujący po latach konwencję retrospektywną (wspomnieniową?) i pierwszoosobową narrację, nie znał losów łódzkiego getta i dziejów samego Przewodniczącego, postaci niewątpliwie tragicznej, chociaż w inny sposób niż inż. Adam Czerniakow. Wspomniana scenka może, więc, uchodzić za polemikę z przemówieniem Rumkowskiegowygłoszonym 4 września 1942 na początku tzw. Wielkiej Szpery. Tu nie ma właściwie ani przymusu, ani szantażu, jest akt publicznie popełnionego samobójstwa. Protest, przypominający późniejsze samo podpalania się mnichów buddyjskich. Można snuć różne dywagacje o tragizmie, który stwarza inny tragizm, ale nie sposób odmówić gorzowskiemu pisarzowi konsekwencji w drążeniu zjawiska tragiczności. Medea przecież to klasyczna tragedia. Na sposób potoczny, stawiający znak równości między wypadkiem a tragedią (tragiczny wypadek, tragiczna śmierć), tragizm stanowi osnowę opowiadania Dobry kumpel Feliks, którego bohater-kominiarz pragnący zademonstrować kolegom swój legendarny profesjonalizm ginie spadając z dachu.

Ze względów obyczajowych warto wspomnieć opowiadanie Zielone oczy Ludwiki. Jeśli się nie mylę jest to jeden z nielicznych przypadków w polskiej prozie artystycznej opisania, a właściwie zasugerowania, coitus necrophiliosus. Jak powszechnie wiadomo nekrofilia jest zboczeniem, ale sam czyn karze się za zbezczeszczenie zwłok. W opowieści Szmidta role sądu spełniają koledzy, którzy wyłowili topielicę, Opowiadanie to, podobnie jak większość innych napisane jest w konwencji wszystkowiedzącego narratora. Nieliczne utwory jak już zasygnalizowane króciutkie opowiadanie o bałuckim getcie są w narracji pierwszoosobowej. Dzisiaj to również proza tradycyjna. Nie chodzi jednak o eksperymenty lub uleganie modom, ale o to, aby wypowiedzieć się sprawnie i zasugerować więcej niż może to wyrazić przeciętny tekst. Tak dzieje się w przypadku tych krótkich opowieści ześrodkowanych na zjawisku tragiczności, bądź zdrady. W niewielkiej książeczce Ireneusz Krzysztof Szmidtzademonstrował dobry warsztat prozatorski, znakomite opanowania dialogu i mowy pozornie niezależnej.

                                                                                                                    Floryda


*Ireneusz Krzysztof Szmidt: Czerwone korale Wyd. Związek Literatów Polskich Oddział w Gorzowie Wlkp., Gorzów Wlkp. 2013,str.92


 


 

floryda
O mnie floryda

Pisarz uprawiający prawie wszystkie dyscypliny literatury, od poezji do przekładów z paru języków. Z wykształcenia -filozof i socjolog.Od marca1961 do 30grudnia 2006 członek Warszawskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Biogram ( pod nazwiskiem,które na blogu widnieje przy publikacji materiałów literackich, nie pod nickiem "Floryda " ) - w "Wikipedii " oraz we wszystkich wydaniach słownika L.M. Bartelskiego i w słowniku iblowskim ,a także w angielsko-amerykańskim " Who is who in poetry " .(Profilowe zdjęcie zrobiono na działce 23 maja 2017 r. ,5 dni po jubileuszu 80- lecia . )

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura