trescharchi trescharchi
1530
BLOG

Najwspanialsza praca w historii polskiej sztuki.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 64

 

 

Znów wypada wrócić do warszawskiej tęczy na placu Zbawiciela. Instalacja artystki Julita Wójcik pojawi się w krajobrazie stolicy w maju, odbudowana – po raz kolejny – po spaleniu w akcie godnego pożałowania wandalizmu. Warszawski ratusz z pieniędzy podatników wykłada setki tysięcy złotych na renowację obiektu, który, zgodnie z zapowiedziami czynionymi w momencie jego powstawania, miał być jedynie obiektem tymczasowym.

Obiektem tymczasowym, pomyślanym – jak przekonuje w wywiadach jego twórczyni – jako coś nie związanego z żadną ideologią. Jako taki obiekt funkcjonował do czasu jego pierwszego zdewastowania. Wówczas okazało się, że tęcza jednak jest symbolem; najczęściej przyznawały się do niej środowiska LGBT. Popadając w pułapkę logiczną: wyśmiewały i szydziły z wandali niszczących tęczę jako symbol homoseksualizmu, by po jakimś czasie przyznać się, że rzeczywiście nim jest.

Pretekstem do czepliwej notki niniejszej jest felieton Romana Pawłowskiego w stołecznej „Wyborczej”. Pawłowski jest krytykiem, publicystą i dziennikarzem – przeważnie recenzentem teatralnym. Ukończył teatrologię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Wypada przeto oczekiwać, że jest człowiekiem rozsądnym i pragmatycznym, bo w momencie gdy swą alma mater kończył (rok 1990), najczęściej takich właśnie ludzi owa zasłużona uczelnia wypuszczała na dorosły świat. Należy również sądzić, że jest człowiekiem obytym i znającym polską kulturę od wieków dawnych po dzisiejszą.

Niestety tak nie jest. Roman Pawłowski pisze oto w felietonie, iż „żadna praca w historii polskiej sztuki nie odegrała tak istotnej, politycznej roli, jak ten utkany ze sztucznych kwiatów łuk”. Nie podejrzewam Pawłowskiego o nieznajomość tak monumentalnych dzieł jak Panorama Racławicka, Bitwa pod Grunwaldem, płócien Kossaków, Malczewskiego czy Fałata. Nie podejrzewam również, by nie miał wiedzy o tym, jak bardzo te dzieła oddziaływały na polską wyobraźnię w epoce zaborów.

Należy przeto ze smutkiem skonstatować, że Pawłowski świadomie mija się z prawdą, umniejszając dorobek dawnych mistrzów tworzących z rzeczywistej potrzeby „pokrzepienia serc” na rzecz instalacji młodej artystki, której największą zasługą (instalacji, nie artystki) jest bycie ikoną ruchu LBGT w Warszawie. Rzecz jasna ktoś może powiedzieć, że tęcza wprowadza w smutny plac Zbawiciela mnóstwo kolorytu – i ma do tego prawo. O gustach się nie dyskutuje ani się ich nie ocenia, aczkolwiek Roman Pawłowski ma na ten temat nieco odmienne zdanie. Ten niezłomny piewca tolerancji i „symbolu przymierza i pokoju” (jak pisze o tęczy) twierdzi stanowczo, że palenie tęczy to „terroryzm” (bezczelny policzek dla prawdziwych ofiar prawdziwego terroryzmu) a „odpowiedzialność moralna” za spalenie tęczy spada również na tych, którzy „chcą ów znak wyrugować z przestrzeni publicznej” – jak choćby radną Warszawy Olgę Johann (PiS), chociaż w jej interpelacjach mowa jest wyłącznie o złym wrażeniu estetycznym, jakie zdaniem Johann i jej elektoratu daje tęcza.

Przecież tak nie może być. Tęcza MA się podobać. Inne myślenie to prosta droga do terroryzmu. O braku szacunku dla największego dzieła sztuki polskiej nie wspominając.

 

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka