Artur Lewczuk Artur Lewczuk
1290
BLOG

Szaleństwo

Artur Lewczuk Artur Lewczuk Polityka Obserwuj notkę 0

 W znakomitej „Ikonologii” Cesarego Ripy można znaleźć obrazek przedstawiający bosą, rozczochraną kobietę, która ma na szyi niedźwiedzią skórę, a w lewej dłoni trzyma zapaloną świecę skierowaną w stronę słońca. Tak według Ripy można alegorycznie zobrazować szaleństwo. Kobieta na obrazku jest bosa i rozczochrana, bo szaleniec to ktoś, kto nie ceni ładu,  nie szanuje samego siebie ani innych ludzi. Ma ona na szyi niedźwiedzią skórę, bo szaleństwem najczęściej rządzi  pełen drapieżnego ryku gniew. Lewą dłoń z zapaloną świecą wyciąga ku słońcu, bo szaleństwo ma przekonanie, że przy słabym świetle widzi się lepiej, że jego "światło" jest lepsze od światła słońca.

Ikonologiczna postać z dzieła Ripy symbolizująca szaleństwo na swój sposób jest znana namPolakom, bo przecież niejednokrotnie dowiadujemy się z książek, filmów, publicystycznych dyskusji, że z nią właśnie związana jest nasza historia i nasza współczesność. Ileż to razy słyszeliśmy o destrukcyjnej potędze „polskiej patriotycznej mściwości”? Ileż to razy przekonywano nas, że ludzie, którzy kultywują pamięć o bohaterach polskich powstań, to ludzie o pomieszanych zmysłach – bo są nadto ekspresyjni w swoich emocjach i o niezwykłości ojczyzny mówią bez uwzględniania „zdrowego rozsądku”. Ileż to razy dowiadywaliśmy się, że ojczyzna ma w sobie ciemną siłę niepozwalającą człowiekowi cieszyć się codziennym życiem?

O syjamskim zroście narodu polskiego z szaleństwem pisał Witold Gombrowicz w swoim „Trans-Atlantyku”. W jego przekonaniu Polacy jako naród są ciągle nieukształtowanym tworem, przypominającym coś w rodzaju śmiesznej, pokracznej istoty uwielbiającej tarzać się we własnym cierpieniu i raz po raz składać siebie na ofiarnym ołtarzu historii w imię wartości, których naród ów nie miał i mieć nie będzie, dopóki się nie przeobrazi. A przeobrazić się będzie mu trudno, ponieważ, jak z powieści Gombrowicza wynika, Polak Polakowi wilkiem. Gombrowicz Polaków kultywujących tradycję narodową, chcących wracać do kraju na wieść o konającej ojczyźnie widzi jako pasażerów statku szaleńców, zarażonych szałem śmierci, zniewolonych romantyczną myślą patriotyczną. Kpi w swojej powieści z podniosłej retoryki patriotycznej, widząc w niej jedną z form zniewalających polskie społeczeństwo, formę niepozwalającą podobno być nam narodem równym innym narodom europejskim i ograniczającą człowieka w jego podmiotowym rozwijaniu samego siebie.

O „obciążeniach ojczyzną” pisał Czesław Miłosz w wierszu w „W Warszawie”, w którym mówił o swojej przysiędze, że nie będzie płaczką żałobną i o tym, że nie chce dotykać ran swego narodu, by nie zmienić ich w przeklętą świętość, „co ściga przez dalsze wieki potomnych.”  Na zniewalający człowieka polski patriotyzm skarżył się całkiem niedawno pewien aktor (teraz importer win), którego razi, że „patriotyzm nam się leje z lewa i prawa” i którego boli, że w Polsce przed patriotyzmem nigdzie nie da się schować. Do tego stopnia go to boli, że powstania warszawskiego nienawidzi z roku na rok coraz bardziej i coraz bardziej przechodzi na stronę jego „kompletnego niezrozumienia”, bo przecież jaki to pomnik? Tylko same „nieszczęścia, morze trupów”.

I cóż mamy z tych wystąpień w imię swoiście pojmowanego „patriotyzmu” bez patriotyzmu? Mamy to, że tłum młodych ludzi jest gotowy maszerować Krakowskim Przedmieściem pod krzyżem zrobionym z puszek po piwie, że Rosjanie za przyzwoleniem polskiego rządu skrywają prawdę o okolicznościach związanych z katastrofą  polskiego tupolewa pod Smoleńskiem. Wskutek nowoczesnego polskiego „patriotyzmu”, zamiast oddawać hołd obrońcom ojczyzny z czasu wojny polsko-bolszewickiej, zaczęliśmy stawiać pomniki żołnierzom najeźdźcy. „Patriotyzm” ów  spowodował, że podczas listopadowych marszów niepodległości niebezpiecznie było pokazywać się na ulicy z flagą biało-czerwoną, a ci, którzy na to zdobyli się, mogli dowiedzieć się, że biorą udział w ohydnej próbie odrodzenia faszyzmu i należą do grupy ludzi skrajnie nieodpowiedzialnych. Postulat zapominania o przeszłości, który jest częścią uczuć patriotycznych „nowoczesnego” Polaka sprawia, że nadal są tacy, którzy bezczelnie twierdzą, że zbrodnia katyńska,  to co najwyżej akt zemsty władz radzieckich za zbrodnie, jakich dopuścili się Polacy na jeńcach sowieckich wziętych do niewoli po „cudzie nad Wisłą”. W efekcie nowego patriotyzmu mamy łajniaków bawiących się maczaniem polskiej flagi w psiej kupie i dostających za to gromkie brawa. Mamy przestraszony polski parlament, który nie ma odwagi upamiętnić we właściwy sposób 150 - rocznicy wybuchu powstania styczniowego. I mamy społeczeństwo, które nie zna własnej historii, które nie szanuje języka ojczystego.

Myśląc o polskim szaleństwie, myślę o nim często w kontekście obrazu Jana Matejki „Kazanie Skargi”. Obraz Matejki przedstawia wydarzenie rozgrywające się w prezbiterium katedry krakowskiej. „Kazanie Skargi” nie ukazuje jednostkowego wydarzenia. Stanowi jakby sumę zdarzeń prowadzących do upadku Polski, które rozegrały się za panowania Zygmunta III, na przełomie XVI i XVII wieku. Pokazuje postaci, które nigdy razem nie mogłyby spotkać się we wnętrzu katedry krakowskiej, ale wszystkie one były znaczące dla historii naszej ojczyzny i przez to tworzą symboliczną scenę. Co jest w niej szczególnie poruszającego? Przede wszystkim to, że wyczuwalny w postawie ks. Piotra Skargi niepokój o przyszłość ojczyzny pozostaje bez odpowiedzi. Prawie żadnej z  postaci widocznych na obrazie nie udziela się patriotyczne zaangażowanie tytułowego bohatera obrazu. Większość postaci z dzieła Jana Matejki to osoby najwyraźniej znudzone kazaniem, niesłuchające patriotycznego pouczenia, jakiego udziela im ksiądz. Dramatyzm „Kazania Skargi” paradoksalnie wynika z tego, że zawiera ono nagromadzenie statycznych postaci. Bohaterowie „Kazania Skargi” sprawiają wrażenie osób nieobecnych myślami, zmęczonych patriotyczną retoryką przemawiającego kaznodziei. Można odnieść wrażenie, że gdyby nie przymus chwili, najchętniej opuściliby prezbiterium. Co mówi ukazany przez Matejkę Skarga, można domyślić się w kontekście jego „Kazań sejmowych”. To na pewno mowa miłości, w tym miłości do ojczyzny, ale bohaterowie obrazu tej mowy nie rozumieją, stąd ich zmęczenie, ich frustracja. Jako głusi słuchacze, którym obca stała się patriotyczna mowa, w sytuacji wielkiej próby staną się bezradni, a niektórzy z nich przywiodą siebie do zdrady.

Na obrazie Jana Matejki widać rękawicę leżącą na podłodze prezbiterium. To rękawica rzucona pod nogi Ojczyzny przez przez tych, którzy nie nauczyli się jej kochać i nie mają woli, by jej służyć. Dla mnie jest ona symbolem prawdziwego szaleństwa, o który powinnien być uzupełniony alegoryczny obrazek Cesarego Ripy, bo czyż nie jest szaleństwem mówienie, że szaleństwem jest polski patriotyzm?

"Pisz piórem, kochany Francesco. Słowa pisane mieczem nie są trwałe. Pióro i zeszyt to prawdziwe fundamenty prawdziwego mocarstwa." Bolesław Miciński Moje fotografie https://www.deviantart.com/arte22/gallery

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka