AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt
354
BLOG

Bóg się rodzi, świat szaleje

AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt Rozmaitości Obserwuj notkę 5

 

W ostatnich dniach żeby dostać się do pożądanego listu w skrzynce mailowej muszę przebić się przez gąszcz spamu. Trochę to przypomina brnięcie przez dżunglę i wycinanie drogi maczetą przy świadomości, że to wszystko zaraz na powrót zarośnie. I byłoby to może normalne, reklama jest wszak dźwignią handlu, gdyby nie to przedświąteczne nasilenie, a nawet – można powiedzieć – przesilenie. Każdy chce zarobić, tanio kupić, drogo sprzedać. Świat wpadł w szał zakupów, zysku, oszczędności. Widząc to powoli przestaję się dziwić, że Pan Bóg na miejsce narodzin swojego Syna wybrał lichą stajnię. Może i brudno, może i wśród bydła, ale za to poza tym całym szaleństwem, wariactwem. Jeżeli ktoś chce patrzeć to dostrzeże w misterium Narodzenia Pańskiego ponadczasową mądrość Boga. „Nie było dla nich miejsca w gospodzie” - czytamy u św. Łukasza – była za to miłość. Ta mała, ludzka, matczyna i ta wielka: Miłość Boga, który narodził się w brudzie i wśród bydląt bo nie mieli dla niego miejsca ci, których przyszedł zbawić.

 

Kiedy obserwuję przedświąteczny świat dochodzę do smutnego wniosku, że od tamtych czasów nic się nie zmieniło. Za tydzień znowu zamkniemy się w swoich wygodnych gospodach, otoczeni zbytkiem, bez którego moglibyśmy się spokojnie obyć, a na którego zdobycie zmarnowaliśmy wiele przedświątecznego czasu, odśpiewamy fałszywie parę kolęd i zagapimy się w szklany ekran. Jeszcze tylko nakrycie dla zbłąkanego wędrowca, który i tak nie znajdzie miejsca przy naszym stole bo naczynie, jak głosi tradycja, ma być puste i świąteczny obowiązek możemy uznać za spełniony.

 

A gdzie w tym wszystkim Boży Syn, którego narodzenie będziemy świętować? No jak to gdzie? Przecież czytaliśmy przed chwilą u św. Łukasza: w stajni. Tam gdzie miłość. Wśród bezdomnych w kanałach ciepłowniczych i na dworcach, w hospicjach z umierającymi i wolontariuszami, z żołnierzami w okopach, z prostytutkami płaczącymi samotnie w poduszki. Bóg nie potrzebuje uginających się od jadła stołów, nie potrzebuje przepychu i blichtru na pokaz, gigantycznej choinki skrzącej się milionem świateł. Jemu wystarczy odrobina siana i miłość, która najlepiej czuje się w ciszy wsłuchana w drugiego człowieka i Boga. I to jej narodziny, Miłości doskonałej, obchodzić będziemy za tydzień. Może więc warto odpuścić, wyprząc się z tego kieratu porządków, zakupów, przygotowań i otworzyć serce? Wtedy wszystko samo ułoży się na właściwym miejscu, choć może być to dla wielu z nas wysiłek znacznie większy niż bieganie po sklepach i latanie na miotle.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości