Tymoteusz Bojczuk Tymoteusz Bojczuk
1134
BLOG

Serotonina jest kluczem

Tymoteusz Bojczuk Tymoteusz Bojczuk Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

A środkiem do niej - promienie słońca. Nawet dawni niewolnicy i chłopi pańszczyźniani mieli możność zaznawać jej częściej od nas - dzisiejszych więźniów biur, fabryk, autobusów i ekranów o ułomnym blasku.

 
Siatkówka oka i powierzchnia skóry pochłaniają światło słońca i aktywują powstawanie serotoniny (choć powstaje nie tylko w ten sposób). Ten magiczny hormon tkankowy przekazując pobudzające impulsy nerwowe do mózgu, polepsza nasz nastrój i sprowadza uczucie przyjemności i euforii.
Ponadto ów nektar zsyłany nam przez słonecznych bogów przedłuża młodość komórek, daje zdrowy sen i radosny nastrój.
 
Spadek poziomu serotoniny może powodować pogorszenie nastroju, przejadanie się, zwiększenie wrażliwości na ból i zaburzenia temperatury ciała. To właśnie niedobór słońca w okresie jesienno-zimowym, gdy tak mało przebywamy pod otwartym niebem, co raz częściej skazuje nas na depresje i migreny.
 
Najbardziej dobroczynny skutek i najzdrowsze walory ma słońce poranne. Ale gdzie większość dzisiejszych ludzi spędza pierwsze godziny dnia? W domu, autobusie lub w pracy, czyli w pomieszczeniach zamkniętych i raczej zacienionych. Dla wielu z nas dzień zaczyna się sporo po świcie, i z powodu sztucznego oświetlenia dla prawie wszystkich kończy się w nocy.
 
 Oczywiście nasz duch krzepi się także przez wysiłek fizyczny, który w jakiejkolwiek postaci, aktywuje wytwarzanie endorfiny - kolejnej prefiguracji i zapowiedzi szczęścia.
Ale to właśnie czasy dawniejsze, już choćby dzięki owym pogardzanym wygódkom przydomowym oraz zajęciom rolniczym, dawały więcej okazji do uszczknięcia zbawiennego ruchu i słońca. Może największą zdobyczą dla przybywających z mrocznej północy Wikingów było właśnie wpadające przez siatkówkę słońce z jego dobroczynnym działaniem.
 
Siostrzany hormon, uwalniana w ciemności melatonina, usypia organizm, który dzięki temu jest bardziej wypoczęty i gotowy do działania nazajutrz. Badania wskazują, że osoby wystawiane na światło słoneczne w ciągu dnia mają wyraźnie większą ilość nie tylko serotoniny, ale także melatoniny we krwi. Jeśli wziąć pod uwagę, że melatonina uwalnia się w mroku, to może chodzić tu o późniejszą ciemność, która wobec pełnego blasku minionego dnia, jest relatywnie głębsza, więc pozwala wygenerować odpowiednio więcej melatoniny. Czyli kontrast i wzajemna równowaga pomiędzy pełnym blaskiem i głębokim mrokiem byłyby najważniejsze.
 
Tą równowagę zakłócić można także z przeciwnej strony, kiedy to zbyt długie wystawienie na światło powoduje równie negatywne skutki. Tak jak zbyt małe dawki światła jesienią i zimą powodują stany depresyjne, podobnie zbyt małe dawki ciemności w porze snu powodują depresje w lecie - z powodu niedoboru melatoniny. Stąd podobno częstsze zachorowania na raka wśród pracowników nocnych (którzy ponadto odsypiając w dzień, tracą podwójnie). Także absorbowanie światła ekranowego wieczorem hamuje uwalnianie do organizmu tej nocnej ambrozji.
 
Ożywcza serotonina podczas uśpionej nocy jest równie szkodliwa, jak niewskazana melatonina w ciągu dnia pełnego ruchu. Dlatego trzeba nam pełni mroku w nocy, by unikać tej pierwszej, i otwartego słońca za dnia - by wstrzymywać drugą.  
 
Podobno błękit i zieleń to kolory najbardziej przyjazne serotoninie. Może dlatego, że są raczej ciemne, i poprzez kontrast z białym światłem słońca pozwalają mu mocniej ożywiać naszą siatkówkę (podczas, gdy zbyt wielka jasność, np. bieli śniegu w pełnym słońcu, bywa zbyt oślepiająca i nie do zniesienia).
 
W niektórych krajach niebo zbyt często kryje się za chmurami, w innych surowa zima przysłania zielone łąki. Na dokładkę my, zmyślni ludzie, błękit zwalczamy wyziewami naszych fabryk, a zieleń - szarością miejskiego betonu.
 
Wieść niesie, że do roku 2020 depresja, mimo wzrostu materialnego dobrobytu, będzie drugą najważniejszą przyczyną samobójstw, kalectwa i chorób na świecie; i już dziś jest taką w przedziale wiekowym 15-44 lat.
Zbyt często cywilizacyjne nawyki stają na drodze naszemu zwykłemu, naturalnemu szczęściu. To dlatego należy uważać ze słonecznymi okularami, także w przenośni.
 
Artykuł opublikowano na Londynek.net

Tymoteusz Bojczuk jest filozofem kultury i cywilizacji, himalaistą i podróżnikiem. Publikował eseje w „Aspektach”, „AlboAlbo”, „Ibidem” "Londynek.net" i „Pulsie”. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Śląskim. Autor książki Element Wmówiony oraz Słownika psycholingwistycznego języka polskiego z komentarzem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie