Politycy, wyborcy i "niepokorni" w euforii i nikt nie myśli o tym, że wypadałoby podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do zwycięstwa. My mamy swoje 235 mandatów w Sejmie i nie musimy się martwić o żadnego koalicjanta ale przecież nie tylko armia polityków PIS i pospolite ruszenie sympatyków przyczyniło się do wiktorii. Postanowiłam w kilku zdaniach podziękować reszcie.
Oczywiście pierwszą kostkę domina ruszył Donald Tusk. Zrobił to wprawdzie dla siebie bo jak słyszeliśmy na taśmach "kierownik chce się odseparować od tego całego syfu". No ale wyjeżdżając do Brukseli mógł zostawić Platformie możliwość wyboru - prawda? Nie zostawił - wyznaczył Ewę Kopacz na swojego następcę i niestety/stety na premiera.
Już nie chcę się znęcać nad premierowaniem ale zostańmy przy samej kampanii. Tu kilka wpadek to wina samej Premier - czyli ustalanie list aby w Warszawie nikt jej nie zagroził i nie odebrał palmy pierwszeństwa, zsyłki do Kielc czy Krakowa i forowanie Misia Kamińskiego pod Warszawą. No i wpadka z Ludwikiem Dornem - bo tamci przynajmniej wzięli co mieli wziąć ale Dorn dostał tylko ok 1500 głosów - mandatu nie uzyskał ale co w głowie wyborców namieszał to nasze. No i tych wszystkich głupot wypowiadanych przez PEK aż żal było słuchać a jednak to Kopacz a nie Kamiński mówiła (dwa razy - tak jej się to podobało!): "Raz, dwa, trzy- zwyciężymy właśnie my!" Kabaret i żenada.
Jednak największe podziękowania należą się politykom PO. Przede wszystkim tych nagranych na taśmach iza ich knajackie odzywki. No i te wina, policzki wołowe - Polak może się i nie zna na akcjach Ciechu ale pieniądze potrafi liczyć. No i szlag go trafił jak zobaczył rachunki z "Sowy". Do tego - co już pisałam - nikt nie towarzyszył Premier w tych jej wędrówkach z Kolbergiem po kraju. Na tych spotkaniach nie było psa z kulawą nogą a przecież jacyś politycy, radni z nadania PO tam mieszkali? I mogli chociaż przyjść z rodzinami - prawda? No więc dziennikarze i kamerzyści robili co mogli - czyli filmowali tylko PEK z najbliższym otoczeniem co najlepiej bylo widać w Iławie (?) na sali gimnastycznej. Pani Premier stanęła obok(!) polityków PISu z dykty i przemawiała cholera wie do kogo bo nie było widać.
No ale zostawmy już PO. Największy prezent zrobiła mi lewizna z Millerem na czele. Palikot i tak był upadłym politykiem ale za zgodą Millera pociągnął na dno także SLD. Dziennikarze dopytujący się wszystkich o program jakoś litościwie pomijali program ZLewu. Pani Nowacka mogła klepać swoje populistyczne głupoty ale nikt jej nie pytal dlaczego do końca popierała Palikota który głosowal wraz z PO nad ustawą "67".
A Palikotowi to kilka małpek należaloby zdecydowanie posłać! Już sam widok tej posiwiałej brody nasuwał głosującym pytanie czy warto wprowadzać menela do Sejmu. No i może nie każdy jest głęboko wierzącym katolikiem jednak te serdelki wieszane na Krzyżach raziły nawet niektórych ateistów. A w Lublinie Palikot pękł i przypomniał swój występ z 2010r - tyle. że tym razem to jego zagłuszano.
O zasługach chłopstwa już nie wspominam - chociaż o jednej wypadałoby - o jedynce z Rzeszowa. Pan Piechociński uznal że "zweryfikują go wyborcy" - no to zweryfikowali przy okazji i jego. Pan wicepremier otrzymał 8005 głosow - mniej niż nieznana nikomu bliżej pani Smolińska z partii Razem i na szczęście w Sejmie już nie zasiądzie.
No i na koniec Kaczmarski - dobry na każdą okazję Tak - drżyjcie kiedy nas krew zalewa
