floryda floryda
194
BLOG

" Co się stało w nocy ? " (słuchowisko )

floryda floryda Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Komentarz pod słuchowiskiem !

Rossana Ombres
 Co się stało w  nocy?  /słuchowisko /
motto:
„  Hej,stróżu!  co się stalo w nocy" ( Izajasz 21,11  przekład  protestancki )


Obsada:
Loredana
Michał
Pierwsza studentka
Pierwszy Student
Druga studentka
Drugi student
Głosy
Głos speakera - mężczyzny
Głos speakera - kobiety
Niski głos

sprzedawczyni z domu mody
Głos władczy, rozkazujący
 + 2 studentki i 4 studentów


/ korytarz na uniwersytecie w Turynie. Dźwięczny, młody głos czyta listę nazwisk
Gilardini, Finello, Santini, Converso, Siglia...
/ Dwa ostatnie nazwiska nikną w narastającym gwarze /


Michał :
A więc ty byłabyś za Belindą, która wybrała różę, Nie ro­zumiesz tego, że Belinda to przedstawicielka pewnej elity i że była po prostu nierzeczywista. Co innego jej siostry, lubiące sukienki i perfumy. To typowe przedstawicielki społeczeństwa konsumpcyjnego, no nie? Nawet niech sobie będą wstrętne, ale są prawdziwe, normalne. Belinda to jakaś wariatka, anachronizm. Woli sen czy też symbol.
A przecież lepiej być  zwykłym zabieganym człowieczkiem niż anachronizmem, kimś nierzeczywistym.


Loredana:
Michale, nie zapominaj o tym, że rzeczywistość Belindy to róża, dzięki której potwór przemienił się w królewicza.Jeśli Belinda nie wybrałaby róży, potwór nie pozbyłby się swej brzydoty.


Michał:
Świetnie. Ale taka logika zaraz doprowadzi nas do pustej gadaniny o skromności, gotowości, litości i tak dalej. Nie, zupełnie się nie rozumiemy.


Loredana:
Słuchaj, Michaś :nie chciałam o tym z tobą dyskutować, bo to mnie aż tak bardzo nie obchodzi.
/ krótka przerwa /
Co robimy dziś wieczorem?


Michał :
Coś albo nic.


Loredana:
Co za odpowiedź!

Michał :
Zaraz ci wytłumaczę: nie chcę dziś wychodzić.Nie widzi co się dzieje na dworze? Gdy byłem dzieckiem zawsze wychodziłem z domu, nawet wtedy, gdy było zimno. Ma rację Piotr mówiąc, że jeśli tyle rzeczy na świecie ciągle się zmienia to nie można chcieć, żeby zmieniała się i pogoda. A propos: czy musimy się stale spotykać? Parę miesięcy temu zaproponowałaś małą przerwę, ale wtedy zabrakło nam silnej woli. Teraz może zobaczymy co z tego wyjdzie dobrze?


Loredana:
Naturalnie, że się zgadzam. Sama ci to proponowałam, ale wtedy / głos niknie w gwarze / nie chciałeś, a potem...


I Studentka:
Leredano, wyglądasz tak jakbyś nie dosypiała i jeszcze
do tego surowo przestrzegała diety.
/ poufnie, ale nie szeptem /
A gdzie się kochacie? Z Michałem? U nich w domu jest cała piętnastka, to zawsze się ktoś kręci, u ciebie  wszyscy tkwią w czterech ścianach. Co, ciągle  jeszcze nie mają urlopu? Czy tak są przywiązani do miasta?


Loredana/ głosem znudzonym /:
Ojciec stale wraca punktualnie, a matka prawie zawsze siedzi w chacie. Że tak powiem, szczęśliwie się nienawidzą. Ale nie rozstają się, bo matka wie gdzie są pastylki na żołądek, a ojciec wie co i kiedy można jej zarzucić. Naturalnie, w sposób taktowny, ciągle powtarzając,że lubi porządek. Porządek i prawo...
/ Głos zanika w gwarze rozmów/


I student:
Mówię wam, co za podróż ! Carla zwymiotowała nawet wielkanocny obiad, ale ja się nie łamałem.Ona ma pełno kamieni w woreczku. Pewnie chce je zakonserwować w swojej żółci. Rano to opowiadał jak spotkał staruszka, który krok w krok szedł za nim trzymając w ręku wielkie nożyce.
Rozumiesz? Zupełnie jak na okładce książki Grodecka. Giovanna zadzierała nosa. Stefan był jakby trochę przygaszony. Npiszę książkę o długim, modnym  tytule:”Młodzieńcza mitomania wywołana stresem erotycznym jako skuteczny substytut narkotyku”.


I Student:
Trochę pomylona. W zeszłym roku zrobiła zbiórkę na powielenie przekładu  Marcuse'a. No, zgoda. Ale później niespodziewanie rzuciła to wszystko i pojechała do Mediolanu, gdzie wstąpiła do jakiegoś dziwnego kółka....


II Student:
Otwarcie mówiąc należymy do ruchu akceptującego dialog. Nie z aspiracji marksowskich, ale theilardowskich. Poddajemy pod dyskusję, że tak powiem, dzieła Theillerda de Chardin. To jasny program. Nie ma rewolucyjnych aspiracji, nie Jesteśmy jednak tak konserwatywni i pełni czołobitności. To chyba,słuszna  droga.


I Studentka:

Słuszna, słuszna. Nie wie, czy można by to tak określić.


II Student:
...i jako przedstawiciele Movimento Studentesco  ; Chiarello,Girardino,  Biglia, Converso, Finello, Gallina.


MICHAŁ:
• •• nie rozumiem jej. Podobna jest do kota, który przeczuwa potop. Jest ciągle napięta, jakby oczekiwała na coś ważnego. Niekiedy jest zbyt skrupulatna. A tak naprawdę to brak jej entuzjazmu. Posłuchaj: w piątek w nocy spacerowała sobie, całkiem sama po placu San Carlo. Szła zupełnie wolno, jak ci emeryci z Sant' Honore. Wyobrażasz sobie? A ja za nią. I chcesz wiedzieć na czym to się skończyło? Zatrzymała się na pół godziny, żeby obejrzeć te dwa kościoły, które wcale nie są piękne, ale ona o tym nie wie, bo nie chodzi wcale do kościoła i nie ma też zielonego pojęcia o tym, dlaczego odrzucamy anielskie wizje.Później skręciła na via Alfieri, a za kwadrans, gdy do niej telefonowałem – była już w domu.Powiedziałem jej: chyba jesteś karpackim wampirem albo kapryśną kobietą z Melmotha, skoro już tak lubisz historie o wampirach i do tego włóczysz się samotnie po nocach. Wyobraź sobie w jaką wpadła wściekłość, gdy dowiedziała się, że ją obserwowałem. Ciekawe,co?


Student II:
Finello, Gallina, Conserso. Jeśli zostaniesz, to co powiesz swemu aniołowi stróżowi?
/ głosem nienaturalnym, trochę gardłowym /
A po co ten traktat Beccarii ” 0 przestępstwach... „  Kogo chcecie zabić? Proszę podać personalia.
/ krótki przerywnik muzyczny/


Loredana:
      Nazywam się Loredana Vernieni. Mieszkam w typowo secesyjnym domu przy ulicy długiej Jak wszystkie, zresztą, ulice Turynu. Smog oblepia tutaj  drzewa i niestety ptaki. Nie lubię śpiewu ptaków, bo nie rozumiem muzyki. Ludzie, których widuję i z którymi się stykam albo mi się nie podobają, albo mnie nie interesują. Matka mówi mi, że żyję w dobrych czasach i że powinnam być szczęśliwa. Jej brakło sukienek i swobody, a nawet tabletek przeciwko migrenie. Prawie zawsze jestem na końcu listy. Gdybym się już do tego nie przyzwyczaiła, mogłabym stracić cierpliwość. Urodziłam się już po zakończeniu wojny światowej w pokoju, który dziś stoi pusty. Wśród mebli na wysoki połysk, wyglądających jak zdechłe ryby, wśród wiejskich tancerzy namalowanych na talerzach i talerzy z wizerunkami syreny siedzącej na brzydkiej muszli koloru bakłażana. Myślę, że ten budda o brzuchu odrażająco martwym, czuwał razem z moją matką nad pierwszymi moimi snami. Urodziłam się 26 kwietnia. Matka pamięta, że wtedy na drzewach rosnących po przeciwnej stronie alei wisieli wisielcy. To najstraszliwsze wspomnienie mojej matki, którą zawsze irytuje jego okrucieństwo. A ja nawet nie zareagowałam, kiedy mi to opowiedziała po raz pierwszy. Reaguję tylko na to, co mnie interesuje. Urodziłam się pod znakiem Byka.


GŁOS CZYTAJĄCEJ / głos kobiecy, odrobinę mentorski/:
Kobieta spod znaku Byka jest dobrą matką i panią domu. Może cierpieć na nieżyt krtani i inne choroby gardła. Dlatego powinna uważać...
/ Głos zanika /


Loredana:
Nie wierzę w horoskopy i fluidy gwiezdne. Wczoraj przeczytałam, że kobietom spod mojego znaku podobają się lapis lazuli i kolor różowy. Nie znoszę żadnych kamieni,a kolor różowy sprzykrzył mi się już w dzieciństwie,kiedy mówili ciągle i opowiadali mi o różowym prosięciu lub o konfiturach z róży. Do dwunastego roku życia  chodziłam do kościoła, nawet nie pytając się po co, ale gdy tylko pozwolono mi pójść samej, nie weszłam już więcej do środka. Zatrzymałam się na dworze, usiadłam na ławce, odczekałam pół godziny i wróciłam do domu. Później już więcej nie chodziłam nawet w stronę naszego kościoła parafialnego. Nie przypominam sobie jakichkolwiek szczególnie ważnych wydarzeń z dzieciństwa. Zachowałam w pamięci tylko nauczycielkę Gay, która naśladowała Marylin Monroe i była tym wszystkim, czym nigdy nie chciałam zostać. Z wyglądu i z charakteru. Pamiętam też pewien sen, który przez dłuższy czas powtarzał się regularnie. Był to pierwszy sen, na który zwróciłam uwagę i zapamiętałam go sobie: skręcam w Corso Siccardi i widzę wielki szary kapelusz. Myślę sobie, że kapelusz mojego ojca. Chcę ten kapelusz podnieść, a tu spod niego wyskakuje jakieś czerwonawe zwierzę. Nie wiem, kuna  czy łasica. Po chwili dostrzegam, że zwierzę ma w pysku maleńki kwiat, prawdopodobnie kawałek geranium. Ten sen zawsze mnie dręczył zanim się nie przebudziłam albo nie zaczęłam śnić o czym innym. Zawsze się denerwowałam, gdy nie mogłam nad nim zapanować. Wtedy, najczęściej, trwał do chwili dopóki nie ujrzałam kwiatka i nie powiedziałam do siebie:  kawałek geranium. Lubię się ubrać. Myślę, że jak mam coś bardziej ekstra to łatwiej mogę wygrać z jakąś rywalką.


GŁOS SPRZEDAWCZYNI Z DOMU MODY:
Pewno. To też wpływa na fason. Ale pani tak dobrze w gotowym. Proszę tylko spojrzeć na tę szmizjerkę...


Loredana:

Nie mam przyjaciółek ani przyjaciół. Lubię przebywać w grupie kolegów i koleżanek z uniwersytetu. Wszyscy mi teraz mówią, że niesposób nie interesować się polityką. A ja odpowiadam: Jestem wprost uosobieniem apolityczności. Dlatego wielu uważa mnie za zbzikowaną. Chodzę na drugi rok humanstyki, chociaż nie zdałam jeszcze wszystkich egzaminów z pierwszego , a co ważniejsze wcale nie chcę zdawać egzaminów, a tym bardziej nie chcę robić dyplomu. Nie marzę o zdobyciu zawodu a przyszłość mnie nie interesuje. Nie osądzam teraźniejszości. Niech sobie istnieje i tyle. Nigdy w życiu nie chciałam zostać nauczycielką. Nie znoszę żadnej rutyny.


DŹWIĘCZNY MŁODY GŁOS:
I podaję ci swój telefon. Oczywiście w Mediolanie.
/ Głos ginie w warkocie samochodów i znów powraca: /
A jeśli mnie nie będzie, powiedz mojej matce gdzie ciebie można szukać. Zapisz sobie numer: 34-84..
/ Glos niknie w hałaśliwej, ale niesentymentalnej piosence /


Loredana:
Przed trzema laty postanowiłam spróbować jak to jest. Nad morzem w Monteresso spotkałam jednego chłopca z Mediolanu. Trwało to 20 dni. Zachowałam dość mgliste wspomnienie tych wakacji. Chłopiec nie był ani szczególnie przystojny, ani brzydki. W zeszłym roku spotkałam Michała, który był już lepszy, bo początkowo sądziłam, że znalazłam w nim - że tak powiem - swoje alter ego. Później przestaliśmy się rozumieć i to jest właściwie cała nasza historia, dzisiaj miłość nazywa się historią - historia zwyczajna i pospolita.
Może się zmieniam. Od kilku miesięcy wydaje mi się, że żyję wśród nocy, wiedząc o tym, że istnieje świt, świt- kometa, który może nadciągnąć albo nie nadciągając, zachować się tak czy siak, może nawet zamienić się w ohydną masę żółtej pary czy w piękny kwiat podobny do tych, jakie ma topinambur. Co za piękne słowo: „ topinambur ".Zachwycam się niektórymi słowami. Dzisiaj widziałam panią w tym wieku co ja, kiedy miałam 6 lat. Wstyd mi się przyznać, że dopiero dziś uświadomiłam sobie, że dzieciństwo też przemija.


GŁOS WŁADCZY:
Loredano, nakarm rybki. 0 tam, pół torebeczki, nie więcej, bo zachorują.


Leradana:
Ta znaleziona kula była bardzo szklista i zaraz przypomniałam sobie kryształową karafkę stojącą w opuszcznym dzisiaj pokoju formalnie zarzuconym wycinkami prasowymi,przeważnie o tematyce gospodarczej. Gdy byłam dzieckiem w tej karafce pływały japońskie rybki. Nie
podobały mi się. Miały spiczaste pyski i przejrzyste ciała, które poruszały się jak wachlarze. Kiedyś żeby z nimi skończyć, nalałam do karafki atramentu. Wyginęły wszystkie. Patrzyłam jak wypływały na powierzchnię: brzuchami do góry, usmarowane na niebiesko...
/ Ostatnie słowa giną w przerywniku muzycznym podobnym do przerywnika z początku monologu Loredany /


GŁOSY Speakerów / z dala, nakładające się na siebie nagłówki gazet:
" Rzeka wtargnęła do Florencji ", " Florencja zalana
wodą ", „ Arno w muzeach " " Wielowiekowy dorobek cywilizacji... " /


SPEAKER-MEŻCZYZNA:
We Florencji wylała rzeka Arno. Miasto jest całkowicie zagrożone przez powódź. Dziś rano, 4 listopada o godzinie 5,30 woda przerwała wszystkie tamy, atakując dei Bordi, Bordo di San Jacopo, Volta dei Tintori.


SPEAKER-Kobieta:
... i powstał wyłem, przez który woda..


 SPEAKER-MEŻCZYZNA:
... dramatyczne godziny. Prosimy mieszkańców, którzy jeszcze...


SPEAKER 0 NISKIM GŁOSIE:
... gdyby nie ten potop, Florencja byłaby spokojna,zamożna, szczęśliwa. Przez te deszcze rzeka Arno wezbrała tak silnie, jakby chciała wszystko zalać , przewrócić, zniszczyć. Stan wody poważnie wzrósł i rzeka wystąpiła ze swego dawnego koryta, ze straszliwą siłą odcinając wszelkie drogi i rozlewając się nawet po okolicznych wsiach.


SPEAKER-MĘŻCZYZNA:
Rzeka Arno zaatakowała domy. Wtargnęła wszędzie. Wody jej przemieszały się ze ściekami i ropą, tworząc groźną, żarłoczną i brudną zawiesinę.
/ Uroczyste bicie dzwonów i muzyka /
Arno opada. Miasto wygląda jak potwór w żółtej kałuży. Są zabici i ranni. Gdy zadzwonił dzwon Bargello dzwon wojny i trwogi, zmarł M Chrystus ” Cimabuego. Rzeka wtargnęła do refektarza Santa Croce...

 

SPEAKER O NISKIM GŁOSIE:
Do Uficji, kościołów Santa Croce, Santa Maria del
Fiore, Battistero, Wszystkich Świętych, do Biblioteki Narodowej, Archiwum Państwowego, Muzeum Archeologicznego, Muzeum Del Duomo.


SPEAKER-Kobieta:
W Bibliotece Narodowej całe stosy zalanych woluminów, W Archiwum Państwowym - 50 tys. poważnie uszkodzonych dokumentów niekiedy bezcennej wartości. W Vissieux...


SPEAKER 0 NISKIM GŁOSIE:
Dziobate madonny, zapowietrzeni święci, wypłowiałe dzieciątka wyglądają z nieładu, który ma w sobie coś z chaosu. W czeluściach podziemi Muzeum Archeologicznego jakaś mumia potyka się o olbrzymi dzban i tłucze go. Szkielety faraonów wcisnęły się do gro­bowca Dziewicy Populońskiej i kiedy opada woda, trwa ten straszliwy spektakl bogów wbrew pogańskim wenerom o sutkach robaczywych jak drewniane sarkofagi o świetnej niegdyś fakturze, które dzisiaj brudna ciecz przemieniła w koryta. Ten spektakl skalanych aureoli, brudnych Jak pieniądze z banku zachłannych karciarzy                                    
Nigdzie dotychczas nie widziana czerwona pleśń zaatakowała :Sąd Ostateczny” , a sól z podziemnych cmentarzy - tak licznych w kościołach tego miasta -
zaczyna zabijać freski. Z nóg i sukni świętych odpadły już pierwsze odpryski złoceń i ozdób: tak do Santa Maria Novella weszła jakaś zdradziecka dżuma
- płód szkaradnego zanieczyszczenia.


SPEAKER-MĘŻCZYZNA:
... a więc wiekowy dorobek cywilizacji...

Speaker- kobieta:
...a więc wiekowy dorobek cywilizacji...


SPEAKER 0 NISKIM GŁOSIE:
... a więc wiekowy dorobek cywilizacji...
/ Przerywnik muzyczny /


SPEAKER- KOBIETA:
.. Florentyjczycy wzywają: potrzebni są ochotnicy.
/ Przemieszane glosy studentów jak na początku
słuchowiska /


STUDENTKA I:
W porządku. A kto od nas pojedzie? Finello? Gallina? Dondona, Converso, Verniani, Adamo, Ada i Giovanni Penello, Castagnone, Calandra, Giovannini...


STUDENT I:
/ Głos zanika /
Santini, Vimeis, Angelo, Ferdinando Piotowie, Galuzo...

/ Głos zanika /


STUDENT II:
Rozkazy, czy jak wolicie, wskazówki dla wszystkich. Zabrać niewiele: buty lub trzewiki, odzież roboczą, chininę, przeróżne lekarstwa, witaminę i wszelkie inne witaminy, Clinex. Można wykupić całą apteką Piotów. Każdy przynosi ze sobą pled. Wolno zabrać aparat fotograficzny. Nie można: tranzystorów, skryptów i kryminałek. Żadnej lektury rozrywkowej.
/ Głos zanika w gwiździe lokomotyw i
stukocie kół» Przemieszane głosy. KURTYNA MUZYCZNA /

SPEAKER MĘŻCZYNA:
Studenci są dzielni, odważni. Burmistrz postanowił...


SPEAKER-KOBIETA:
... przybyli ze wszystkich stron świata. Wielu śpi w  pociągu stojącym na ślepym torze. Olbrzymi plakat głosi, że jest to kolejowy „ Grand Hotel”.


SPEAKER MĘŻCZYZNA:

Jakby skwapliwie przestrzegali jakiejś nowej reguły zakonnej, w której słowo " praca " wchłonęło słowo „modlitwa „ zarówno w pisowni, jak i w wymowie, a teraz ma nową postać, w której jest poświęcenie i trud, odkrycie i wola.


SPEAKER O NISKIM GŁOSIE :
Podkreślam: nie sądzę, żebyśmy popadli w retorykę, jeśli powiemy, że w tych dniach dotkliwej klęski ujrzeliśmy jak dojrzewa młodzież, której istnienia nawet nie podejrzewaliśmy. Młodzież pełna altruizmu i powagi. Ta straszliwa przygoda....
/Przerywnik muzyczny podobny do przerywnika z pierwszego monologu/


Loredana :
Nigdy nie czytałam książek o przygodach, nawet w dzieciństwie.


GŁOS WŁADCZY:
Właśnie tak. Zdaje się, że dobrze pamiętam. Niepotrzebnie jej dajesz tyle książek. Otworzy i gdzieś tam zostawi. Książki ją nudzą. Może lepszy byłby aparat fotograficzny, ale i to zniszczy, więc polecałbym coś prostszego. Szybko się męczy, nie....


Loredana:
Zawsze miałam wstręt do ryzyka i trudu. Ledwo znalazłam się w tym bagnie, a już doznałam silnego wstrętu. Koledzy, koleżanki, wszyscy byli rozgorączkowani , nie wiedzieli od czego zaczynać,żeby zaraz zrobić coś pożytecznego. Ogarniał mnie wstręt i ciągle rozczulała się nad sobą.

 

STUDENTKA I:

Rusz się, Loredano. Nie wygapiaj  się tak w przestrzeń. Nie przyjechałaś tu po to, żeby uczcić Dantego,szukając nowych wizji.

 

STUDENT I:


Finello i Verniani, do góry uszy!Z wami jest Corent. Ale zaduch! Jeśli będą zbutwiałe, przynieście do nas.
/ głos zanika /


LOREDANA:

Pierwszy raz ujrzałam  Florencję. Nigdy nie miałam ochoty na oglądanie tego miasta. Sadziłam, że Wenecję i Florencję można oglądać na ostatku. Zostały już tali poklasyfikowane, rozreklamowane, pokazane na stronicach tylu książek. Domy Florencji przypominały mi te zdechłe ryby z kryształowej karafki, do której kiedyś w dzieciństwie, wlałam atrament. Niekiedy pachniały śmiercią jak wsie podczas wielkich pomorów bydła.
/ krótka kurtyna muzyczna o narastającej intensywności /
Potem, gdy byłem już tam co najmniej dzień, zdarzyło się COŚ nadzwyczajnego. Wcześniej, przed tym zdarzeniem, przeczytałam historię o Pawle na drodze do Da­maszku. Co kiedyś wiedziałam o Pawle? Niewiele. Myślałam, że był żołnierzem. I  okazało się, że to był ktoś,kto nie znał prawdy. Oburzam się na takie sformułowa­nia, Z całego epizodu o Pawle zostało tylko to jedyne:  idącego człowieka przemijającą noc i drogę, która przecież prowadzi gdzieś tam dalej. Wszystko inne uważam za czystą hipotezą.
/ krótka przerwa /
W muzeum byłam sąsiadką jednego profesora, który ciągle wzdychał i chodził za dwoma facetami, zdaje się, że ekspertami czy urzędnikami. Widzę go jak dziś, nawet z zamkniętymi oczyma. Wyglądał jak jeden z tych ślepców Breughela uwieszonych na niewidzialnej linie. Niekiedy pomagałam mu wtaszczyć na górę jakiś ciężar. Kiedyś potknęłam się o coś okrągłego i ciężkiego. Schyliłam się, włożyłam rękę w kleistą maź i wyciągnęłam szkaradną kulę dość pokaźnych rozmiarów.
Cuchnęła przeraźliwie. Byłam  sama i zabrałam się do czyszczenia kuli. Dotąd tego nie robiłam. A jak coś znalazłam to zaraz przekazywała breughelowskiemu profesorowi.Ale wtedy chciałam oczyścic tę kulę sama. Nie wiem kiedy to się stało, ale nigdy nie zapomnę głowy tego anioła,która nawet po oczyszczeniu była żółta, połyskująca, jakby nie wyszła spod ręki Lucchi della Robbia, ale była jakimś krzykiem albo tylko szeptem....

/ przerywnik muzyczny na początku/


SPEAKERS- MŻCZYZNA:
poświęcili się gorączkowemu spisywaniu,..


SPEAKER 0 NISKIM GŁOSIE:
...w udręczonym mieście. Zapanował względny spokój.

 

SPEAKER - KOBIETA:

Ci chłopcy nazwani" sanitariuszami kultury" czyszczą od 50 do 100 książek dziennie.Technika tej pracy jest następująa:

/zgiełk samochodów, oddalone głosy, różne plany/


GłOS STUDENTA  mówiącego z oddali :
Wyjeżdżamy w czwartek. Wszyscy oprócz Loredany Verniani, która zostaje.

 

STUDENTKA I:

Opadam z sił, posiałam gdzieś trzy "Boskie komedie" wielkie jak kuferki.Popatrzcie na Loredanę.Ile rzeczy już wyciągnęła. Nie są ciężkie, ale to nie wojsko Loredano, przypominasz mi tamtą zakonnię ze schroniska, która prała bieliznę.

 

LOREDANA :

Spójrzci lepiej na Michała, wygląda jak roznamiętniony etruskolog, który dopiero co dotknął skorupy.

/przybierając uroczysty ton/

pozwalającej  mu ostatecznie ustalić niekwestionowalną datę etcetera, etcetera.

 

MICHAŁ :

Posłuchaj, Loredano.Niedawno znalazłem, świeżo odczyszczone

/czyta z lekką afektacją w głosie/

" i patrząc na potwora, którego łeb i pysk pokrywała szkaradna łuska, a oczy ginęły w labiryncie olbrzymich oczodołów, a podczas gdy szpetna postać była jakby okuta czarnym pancerzem."

 

STUDENTKA I:

/przerywając MIchałowi/

Niekiedy czujesz potrzebę popisywania się. Michale, zostaniesz klasycznym profesorem gimnazjum, propagatorem poprawnej mowy i miłośnikiem prozy artystycznej.

/Słychać śmiech dochodzący z pobliska/

 

MICHAŁ :

Słuchasz Loredano? Acha, skończyliśmy na tym ?

/ czyta tak samo jak poprzednio/

"podczas gdy szpetna postać była jakby okuta czarnym pancerzem, Belinda powidziała : rzeczywiście okropny, ale jeśli przeminie noc i dobrze mu się przypatrzę ".

 

STUDENT I/przerywajac Michałowi/:

Michale. Czyść ! Zobacz ile płócień zostało ci jeszcze do czyszczenia.

 

MICHAŁ;

A co, nie mogę przez chwile odpocząć ? Zachowujesz się jak kapral.

 

STUDENTKA II:

Brawo Michale, najpierw kultura!

 

MICHAŁ:

A więc

/czyta tym tonem co poprzednio/

" ale jeśli przeminie noc i dobrze mu sie przypatrzę, jeśli ochoczo zajrzę do wnętrza - powiedziała Belinda- odpadnie ten straszliwy kask i ukaże się głowa anioła , odpadnie czarny pancerz i pojawi się....

/ głos niknie w zgiełku/

 

                     Tłum. z włoskiego

 ® by  Andrzej Tchórzewski

 

                       

 

Komentarz

Właściwie mogę  otworzyć  stronę  z tekstami literackimi sensu stricte, moimi  lub tłumaczonymi  przeze mnie ,  zupełnie  nie wiadomo dlaczego zlikwidowanymi   przez cenzurę lub nadgoliwych redaktorów.  Ta dysjunkcja  wymaga kilka słów wyjaśnienia..Jeśli nie widziało się odbitki ze stemplem "stosownej  instytucji "" nie można było twierdzić, kto do czego się  przyczepił. Często redaktorzy zganiali  na cenzurę, własne "obawy " podyktowane  zwykłym tchórzostwem. Ale  to już  sprawa do oddzielnej notki , bądź  artykułu  o funkcjowaniu  cenzury w PRL ...                              

Do dziś nie wiem  czy chodziło o to, żeby nie dać mi zarobić  albo o pokazanie wszechwładzy  GUKPPiW  czy   o  demonstrację gorliwości pewnego krakusa, awansowanego do "stolycy ".

Tym bardziej, że Polskie Radio  na zasadzie współpracy  z RAI , musiało emitować w swoich programach słuchowisko Rossany Ombres (1931.Turyn - 2009  Livorno ) nagrodzone  nagrodą Prix  Italiia i tlumaczone na  wiele języków. Autorka była  jedną z czołowych postaci kobiecych w literaturze  włoskiej. Poetka, prozaiczka  dramaturg. A także dziennikarka. Jej powieść fantastyczna "Hipoteza  Agaru " stała  się inspiracją do  opracowania, już w naszym stuleciu , gier komputerowych "Agarino ".

 Jak doszło to takiego, gangsterskiego naruszenia umów  międzynarodowych oraz  co sobą przedstawia twórczość  Rossany Ombres, gotów jestem  przedstawić w osobnym szkicu. Jeśli,naturalnie ,będzie  jakieś zainteresowanie.

Dziś  niesposób  opędzić się od reflaksji, że w PRL-u, gorzej niż w CCCP kształtowano  gusta  odbiorców literatury, starając się, aby to, co dobre lub inspirujące NIGDY nie ujrzalo światla dziennego. A  obowiązująca u nas  " wskazówką  " było pewne  elitarne czasopismo, wydawane w Soviet Union  w " humorystycznym" (jak  na ten  kraj   )  nakładzie..1000 egzemplarzy.

 

floryda
O mnie floryda

Pisarz uprawiający prawie wszystkie dyscypliny literatury, od poezji do przekładów z paru języków. Z wykształcenia -filozof i socjolog.Od marca1961 do 30grudnia 2006 członek Warszawskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Biogram ( pod nazwiskiem,które na blogu widnieje przy publikacji materiałów literackich, nie pod nickiem "Floryda " ) - w "Wikipedii " oraz we wszystkich wydaniach słownika L.M. Bartelskiego i w słowniku iblowskim ,a także w angielsko-amerykańskim " Who is who in poetry " .(Profilowe zdjęcie zrobiono na działce 23 maja 2017 r. ,5 dni po jubileuszu 80- lecia . )

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości