Prószyński i S-ka Prószyński i S-ka
619
BLOG

Anna Politkowska - 5. rocznica śmierci

Prószyński i S-ka Prószyński i S-ka Polityka Obserwuj notkę 3

"Powodowi numer 1 (Arbi Czitajew) zakładano na głową maskę gazową, przez którą pompowano dym z papierosów. Powoda numer 2 (Adam Czitajew) przyprowadzono do pokoju i powiedziano mu, że musi się przyznać do tego, że jest bojownikiem i brał udział w porwaniach. Kiedy powód numer 2 odmówił podpisania przyznania się do winy, zakneblowano go taśmą i bito po plecach i genitaliach. Jednocześnie inna osoba mierzyła do niego z karabinu i groziła, że go zastrzeli, jeśli się poruszy".

Fragment książki "Tylko prawda":

Zakładnik Federacji Rosyjskiej
8 września 2005 roku

   Widział to każdy, kto ogląda państwowe rosyjskie kanały telewizyjne. Stwierdzono, że Adam Czitajew, były bojownik z federalnym nakazem aresztowania, został zatrzymany w Ust-Ilimsku w obwodzie irkuckim. Jest rzekomo winien uprowadzenia zarówno rosyjskich żołnierzy, jak i członków misji międzynarodowych – i twierdzono, że podszywał się pod nauczyciela angielskiego.
    Rosję od dawna trenowano, by wierzyła w tego rodzaju rzeczy. Jeśli aresztowano Czeczena, to jest tak, jak powinno być, a jeśli nie jest całkiem tak, jak powinno być, to lepiej być bezpiecznym, niż żałować poniewczasie. Nikt nie zawracał sobie głowy Czitajewem. Setki spraw karnych związanych z tak zwanym międzynarodowym terroryzmem pichci się niczym syberyjskie pierożki pielmieni jak kraj długi i szeroki, na zasadzie, że im większy tłum, tym lepsza zabawa, a w każdym razie nie można odróżnić niewinnego od winnego. Naturalnie, aresztowanie jakiegoś Czitajewa albo innych uznawano za jedynie słuszne rozwiązanie, za coś, do czego służą instytucje egzekwujące prawo. Ale tak robili tylko ci, którzy nie wiedzieli, kim jest Adam Czitajew i – szerzej – kim są bracia Czitajewowie. W Strasburgu wie to coraz więcej ludzi. Tam w istocie należy szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego człowiek, który przed nikim się nie ukrywał, został nagle aresztowany w odległym Ust-Ilimsku tylko po to, żeby ogłosić w całej Rosji, że się ukrywał.
    Czitajewowie wytoczyli w Strasburgu sprawę przeciwko Federacji Rosyjskiej. Co więcej, niemal wygrali. Tego lata procedura w sprawie rozpatrywanej przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, która trwała wiele lat, zakończyła się połowicznym zwycięstwem, tak zwaną decyzją o dopuszczalności apelacji nr 59 334/00.
Do historii rodziny Czitajewów „Nowaja Gazieta” wracała wiele razy. Ich los nie był czymś niezwykłym wedle czeczeńskich standardów z roku 2000. Przytrafiło się to wielu ludziom, ale bardzo niewielu zdecydowało się dochodzić sprawiedliwości przed sądami.
    Arbi, urodzony w 1964 roku, był inżynierem i zawsze mieszkał w Groznym. Adam, urodzony w 1967 roku, był nauczycielem w szkole. Jak wielu Czeczenów, mieszkał przez długi czas w Kazachstanie, zanim wrócił do Czeczenii w 1999 roku, tuż przed wojną. Wraz z żoną i dwójką małych dzieci wprowadził się do brata mieszkającego w Groznym. „Jesienią 1999 roku zaczęły się starcia zbrojne między oddziałami rosyjskimi i czeczeńskimi rebeliantami – brzmi postanowienie Trybunału Europejskiego i zgodnie z zasadami obowiązującymi w Strasburgu opiera się ono na dokumentach, które potwierdzają każde słowo. – Grozny i jego przedmieścia stały się obiektem zmasowanych ataków żołnierzy rosyjskich”.
    Mieszkanie Arbiego w Groznym zostało zniszczone (co potwierdza dołączone do akt sprawy w Strasburgu zaświadczenie od jednej z rad zarządu mieszkaniowego w Groznym). „Powodowie wraz z ich rodzinami i dobytkiem przenieśli się do domu ich ojca w Aczchoj-Martanie. Piętnastego stycznia 2000 roku funkcjonariusze Tymczasowego Biura Spraw Wewnętrznych (tymczasowo obsadzonego przez milicjantów z obwodu woroneskiego) przeprowadzili przeszukanie domu powodów. Zabrali ze sobą nowy telefon bezprzewodowy w opakowaniu”.
    Osiemnastego stycznia jeden z Czitajewów poszedł złożyć skargę do Biura Spraw Wewnętrznych i zażądać zwrotu telefonu. Istotnie, zwrócono mu aparat, ale dwunastego kwietnia przyszła zemsta. Nastąpiło kolejne przeszukanie i poważniejsza grabież, a w końcu aresztowanie, po którym nastąpiła jeszcze większa grabież. Sprawy toczyły się gorzej niż źle, mimo że wszystko, co mogło być choć trochę interesujące, już ukradziono: magnetowid, drukarkę, telewizory, komputer, grzejnik i dwie teczki dokumentów. Dość interesujące jest to, że listę skradzionych przedmiotów dostarczono do Strasburga z podpisem niejakiego Własenki, oficera Tymczasowego Biura Spraw Wewnętrznych w Aczchoj-Martanie.
    Arbi i Adam zostali aresztowani. Czternastego kwietnia ich ojciec Salaudi poszedł dowiedzieć się, co się stało z jego synami, i sam został aresztowany, oficjalnie za naruszenie godziny milicyjnej. Został zwolniony pięć dni później. Bracia byli przetrzymywani w Biurze Spraw Wewnętrznych przez siedemnaście dni.
    Przypinano ich do krzesła kajdankami i bito. Różne części ich ciał, w tym końcówki palców i uszy, poddawano elektrowstrząsom; wykręcano im ręce; bito ich gumowymi pałkami i plastikowymi butelkami wypełnionymi wodą; przyduszano ich, używając taśmy klejącej, toreb foliowych i masek gazowych; sadzano na nich psy; zdzierano im kawałki skóry za pomocą kombinerek. Powodowi numer 1 (Arbi Czitajew) zakładano na głową maskę gazową, przez którą pompowano dym z papierosów. Powoda numer 2 (Adam Czitajew) przyprowadzono do pokoju i powiedziano mu, że musi się przyznać do tego, że jest bojownikiem i brał udział w porwaniach. Kiedy powód numer 2 odmówił podpisania przyznania się do winy, zakneblowano go taśmą i bito po plecach i genitaliach. Jednocześnie inna osoba mierzyła do niego z karabinu i groziła, że go zastrzeli, jeśli się poruszy.
   Dwudziestego ósmego kwietnia Czitajewów wraz z innymi zatrzymanymi w biurze zabrano w opaskach na oczy i powiedziano im, że zostaną zastrzeleni. W rzeczywistości zostali wtrąceni do aresztu śledczego w Czernokozowie, gdzie:
    ...zmuszano ich, żeby biegli do pokoju przesłuchań schyleni i z rękami na głowach, podczas gdy strażnicy bili ich po plecach. W pokoju przesłuchań był metalowy stół i krzesło, a na ścianie – hak. Kopano ich i bito kolbami karabinów oraz młotkami w różne części ciała, koncentrując się na kolanach; zakładano im kaftany bezpieczeństwa, które były przymocowane do haka, tak że wisieli w powietrzu, i bito. Palce u rąk i nóg miażdżono im za pomocą młotka i między drzwiami i framugą; wiązano im ręce z nogami za plecami […]. Aresztowanym nie pozwolono się modlić pod groźbą dalszego bicia.
    Czitajewowie mieli szczęście. Z Czernokozowa zniknęli w październiku 2000 roku i przeszli przez wszystkie kręgi piekła, co jest tam teraz czymś zwyczajnym, ale przynajmniej żyją. Byli rozwścieczeni tym, że ich nielegalnie aresztowano i torturowano, co było dość rzadkie wśród ocalałych z Czernokozowa, a to samo w sobie potwierdza ich niewzruszone przekonanie, że rosyjski reżim nie ma w ogóle jakichkolwiek podstaw, by ich atakować. Czitajewowie nie są i nigdy nie byli członkami czeczeńskiego ruchu oporu. Znaczenie ma również to, że są wykształceni, poważni, aktywni społecznie i postępowi. Ich oburzenie zawiodło ich najpierw do rosyjskich instytucji prawnych – biura prokuratury i sądów – a następnie, gdy nie byli w stanie wzbudzić tam jakiegokolwiek zainteresowania swoimi cierpieniami – do Strasburga. Arbi i Adam Czitajewowie wnieśli oficjalne skargi, a Arbi podjął trudną decyzję o emigracji z Rosji, nie widząc możliwości dalszego życia w kraju, w którym możliwe jest takie poniżanie ludzi. Spotkaliśmy go za granicą, gdzie nie cieszył się wygnaniem i trudno było mu się utrzymać, ale przynajmniej czuł się bezpiecznie. Cztery lata po tych wydarzeniach, wspominając szczegóły miesięcy spędzonych w areszcie, trząsł się, jakby miał chorobę Parkinsona. Jednak Adam zdecydował się zostać, przeniósł się na Syberię i znalazł pracę jako nauczyciel. Jednocześnie w Strasburgu – w powolnym tempie, co wydawało się mieć zasadnicze znaczenie – sprawa przeciskała się przez kolejkę wielu tysięcy wniosków, złożonych przez jego cierpiących rodaków.
    Bracia Czitajewowie wiedzieli, że Czeczeni apelujący do Strasburga znajdowali się w wyjątkowo niebezpiecznym położeniu. Zanim zdążyli wysłuchać werdyktu, bardzo wielu z nich zostało zamordowanych przez „zamaskowanych funkcjonariuszy niezidentyfikowanych agencji bezpieczeństwa, noszących mundury polowe” – jak ich rutynowo opisywano.
    Czitajewowie nie wycofali jednak swojej skargi. Przeciwnie, skrupulatnie odpowiadali na wszystkie zapytania Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, pisali dodatkowe wyjaśnienia i byli bardzo aktywni. Również rosyjskie władze państwowe nie zostawiły ich w spokoju. Grożono im sprawami karnymi, aresztowaniem i odwetem. Im mocniej Czitajewowie się bronili, tym większą wywierano na nich presję.
    Trzydziestego czerwca 2005 roku ich sprawa została wreszcie rozpatrzona w Strasburgu. Dokumenty sądowe czyta się z poczuciem, że coś zostało pominięte. Wszystko, co Czitajewowie twierdzili, znajduje potwierdzenie w dokumentach: wszystkie odpowiedzi naszego rządu na zapytania z Trybunału Praw Człowieka, dotyczące poniżającego traktowania Czitajewów, są pustymi, niepotwierdzonymi stwierdzeniami, zwykłymi wymysłami wedle następującego schematu: „Dwunastego kwietnia podczas przeszukania domu powodów znaleziono osiem płaszczy wojskowych i cztery wojskowe kurtki […], nagrania wideo z Szamilem Basajewem, kasetę wideo z filmem dokumentalnym Nochczo Czeczenia: Dzień wolności, fotografie Arbiego Czitajewa z karabinem”. Zawarta jest w tym sugestia, że było to siedlisko bojowników i porywaczy żołnierzy, choć płaszcze należały do samych braci Czitajewów – których jest czterech – i pochodziły z czasów ZSRR, kiedy bracia służyli w Armii Radzieckiej.
   Skutek takiego podejścia przynosi ujmę Rosji: „postanowienie o dopuszczalności” jest faktycznie rozstrzygnięciem na rzecz tego, czyja skarga została przyjęta do rozpatrzenia. Podstawa i kierunek przyszłego rozstrzygnięcia są już widoczne w postanowieniu o dopuszczalności, jak w oczywisty sposób wynika ze sprawy Czitajewów. Czitajewowie wygrają sprawę przeciwko Federacji Rosyjskiej, ponieważ nie przedstawiła ona żadnego uzasadnienia ani dla ich aresztowania, ani dla splądrowania ich domu.
    Każde stadium rozpatrywania sprawy w Strasburgu było śledzone przez władze rosyjskie – istotnie, oficjalny przedstawiciel rządu był obecny na każdym posiedzeniu, również na tym ostatnim, z trzydziestego czerwca. Tymczasem przed ostatecznym werdyktem reżim wznowił sprawę karną przeciwko Adamowi, bo Arbi jest poza jego zasięgiem. Tu znów natykamy się na osiem płaszczy wojskowych i taśmę z wywiadem Szamila Basajewa. Wydano nakaz aresztowania Adama, a namierzenie go nie było trudne, ponieważ się nie ukrywał, mieszkając faktycznie pod adresem, pod którym był zameldowany. Adam, który jest nie tylko przestrzegającym prawa obywatelem, ale obywatelem nieustępliwie dążącym do tego, by prawo było szanowane, został aresztowany i wysłany pod strażą do Czeczenii.
    Jest to bezwstydna zemsta za skargę wniesioną przez niego do Strasburga – podjęta przez państwo próba „nauczenia rozumu” każdego, kto nie jest gotów zachowywać się potulnie jak owca.

 

Informacje o książce:

http://www.proszynski.pl/Tylko_prawda__Artykuly_i_reportaze-p-30866-.html

 

 

Prószyński i S-ka to marka jednego z największych wydawnictw książkowych w Polsce. Firma istnieje od 1990 roku. W 2008 roku wydawanie książek sygnowanych logo Prószyński i S-ka przejęła spółka Prószyński Media. Profil wydawnictwa obejmuje literaturę polską i światową, zarówno klasykę, jak i prozę współczesną, literaturę faktu i biografie, książki popularnonaukowe (m.in. seria „Na ścieżkach nauki”). Nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka ukazały się m.in. dzieła zebrane Pawła Jasienicy i Melchiora Wańkowicza (ostatnio wznowiona została słynna „Karafka La Fontaine`a”, nazywana biblią dziennikarstwa), książki Jadwigi Staniszkis, Grzegorza W. Kołodki, Laurence’a Reesa, Guy Sormana, wywiady-rzeki m.in. ze Zbigniewem Religą (autorstwa Jana Osieckiego), książki Andrzeja Paczkowskiego „Trzy twarze Józefa Światły” i „Wojna polsko-jaruzelska”.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka