coryllus coryllus
4387
BLOG

Sakiewicz napisał testament

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 99

W filmie Hofmana „Ogniem i mieczem” jest taka scena – Skrzetuski płynie czajką na Sicz, a brzegiem pędzi grupa jeźdźców, ten który ją prowadzi krzyczy w niebogłosy – zawracajte, zawracajte...On już wie, co się szykuje i nie mieści mu się w głowie, że ktoś dobrowolnie rusza w dół Dniepru. W dodatku w pojedynkę, w towarzystwie jednego pachołka i wątłej bardzo eskorty. Scena ta ma swoją dynamikę i dramaturgię. Dziś mamy inne sceny, które powodują, że powoli opada mi szczęka i oczy robią mi się coraz większe. Nie ma w nich, póki co, żadnej dramaturgii, jest tylko coś, czego nawet nie sposób nazwać.

Oto Tomasz Sakiewicz napisał książkę, a dzieło to zostało przełożone na język ukraiński. Nie jest to zwykła książka, podobnie jak i poprzednia książka tego autora. Tamta nazywała się „Partyzant wolnego słowa” i była jawnym szyderstwem z pracy i zaangażowania wszystkich prawicowych blogerów politycznych jak internet długi i szeroki. Ta nowa zaś jest szyderstwem całego naukowego piśmiennictwa dotyczącego relacji polsko-ukraińskich i ukraińsko-zachodnich. Jakby mało było tego co zawarł w niej Sakiewicz, książka jest do tego jeszcze rekomendowana, polecają ją….uwaga….Marcin Wolski i…..Jarosław Kaczyński….

Teraz pora na tytuł. Dzieło Sakiewicza nazywa się „Testament I Rzeczpospolitej” i liczy sobie 152 strony formatu A5. Rodzi się pytanie – na którym kolanie redaktor Sakiewicz je napisał? A także inne, jaką intencją kierował się Jarosław Kaczyński recenzując z entuzjazmem tę książczynę?

Zacznę może od początku raz jeszcze. I spróbuję napisać to wprost do Jarosława Kaczyńskiego, może jakoś to do niego dotrze. Choć lepiej nie, niech nie dociera, bo jeszcze prezes nic z tego nie zrozumie, a ja zostanę głównym wrogiem Polski, jej niepodległości i sojuszy w całym wielkim internecie.

Zacznijmy więc inaczej – rządzi hucpa. Od wieków tak jest i my, ciemne ludki, nic z tym nie umiemy zrobić, bo pokusa, by się hucpą posłużyć i kiwnąć bliźniego swego jest zbyt wielka. Moim zdaniem mistrzem w tym sporcie jest w dzisiejszych czasach Tomasz Sakiewicz – partyzant wolnego słowa i depozytariusz doktryny I RP. Jak sądzę jedyny, a na pewno jedyny szlachetny i uczciwy depozytariusz tej doktryny. Reszta to w najlepszym razie mętniaki ideologiczne, którym daleko do krystalicznych poglądów redaktora jeśli nie moskiewskie szpiegi.

Hucpa, by zatriumfować musi być powielona w tysiącznych nakładach i trafić pod strzechy. Najbardziej znanym wyrazicielem tej myśli był Mickiewicz Adam, chciał by jego książki trafiły pod strzechy. Ciekawe po co? Żeby się chłop dowiedział jak dzięcielina pała? Toż on to codziennie oglądał bez zdziwienia i żadnych drżeń w sercu. Nieszczęsna myśl mistrza Adama, powtarzana jest do dziś i każdy propagandysta oraz hucpiarz od niej zaczyna swoją błyskotliwą karierę, oświadcza skromnie, że chciałby, by jego publikacje trafiły pod strzechy. To znaczy, w dzisiejszych okolicznościach do każdego mieszkania w bloku.

Książka zaś redaktora Sakiewicza – Testament I RP – ma trafić nie tylko do polskiego bloku, ale także do osiedli ukraińskich. Już to widzę….Nie mają ci biedni ludkowie co robić tylko czytać Sakiewicza.

Po co pisze się takie książki i po co się je rekomenduje? Moim zdaniem po to, by stworzyć wrażenie, że coś od nas w relacjach z naszymi braćmi za Bugiem zależy. No, ale trzeba się zastanowić nad istotą takiej funkcji. Ja rozumiem, że nie pojmuje jej Wolski, ale dlaczego wkręcają w to Kaczyńskiego? Jeśli relacje polsko-ukraińskie mają wyglądać tak jak książka Sakiewicza, to lepiej, żeby ich nie było w ogóle. To jest manifest bezradności i po prostu beka, a jeśli na Ukrainie ktoś ten cały testament przeczyta to parsknie śmiechem i ciśnie dzieło do kosza na śmieci.

Pora zdradzić o czym napisał redaktor Sakiewicz. Otóż na tych 152 stronach A5 opisał on doktrynę polityczną Lecha Kaczyńskiego, która była – według Sakiewicza i recenzentów – tym testamentem I RP. Chciał Lech Kaczyński odtworzyć tę sielankę, w której bratnie narody żyły zanim powaśniła je Moskwa. Pisze też Sakiewicz, że to było tak strasznym zagrożeniem dla Putina, ta próba odbudowy I RP, że musiał on Lecha Kaczyńskiego zabić. I teraz Sakiewicz, na tych 152 stronach daje świadectwo prawdzie. Jestem pewien, a i mam nadzieję, że czynniki decyzyjne w PiS to zrozumieją, że ten sposób nadawania narracjom znaczenia jest przeciwskuteczny. To znaczy im więcej Sakiewicz pisał będzie w tej formie o zamordowaniu Lecha Kaczyńskiego przez FSB tym mniej ludzi będzie traktować tę koncepcję serio. To jest oczywiste. Podobnie jest w Wolskim i jego telewizją. Im więcej Wolskiego w telewizji, tym mniej widzów przed odbiornikami.

Zwróćmy teraz uwagę na jedno – jak niskim kosztem stymuluje się emocje polityczne w Polsce, znacznie niższym niż w roku poprzedzającym Powstanie Styczniowe, kiedy to późniejszy rekin rynku antykwarycznego w Europie – Fabian Himmelblau woził ze Śląska do Królestwa powstańcze odznaki z orłem, pogonią i Michałem Archaniołem. Książka Sakiewicza jest cienka, w broszurowej oprawie, bez zdjęć, ma mały format, a nakład jest nieznany. Ile mogło kosztować wydrukowanie egzemplarza? Najwyżej półtora złotego. To samo jest z opaskami patriotycznymi z papieru, które trzeba nosić 1 sierpnia i w której wystroili się Pereira z Wildsteinem. Tanie to, niekłopotliwe, a dyskusja wokół kwestii – zakładać, nie zakładać - wrze i bulgoce. Lis się burzy, blogerzy się burzą i jest o czym pisać. A to przecież tylko kawałek taniej tektury pomalowany z jednej strony.

Teraz dłuższa dygresja. Jeśli ktoś czytał wczoraj tekst mistrza pługa wie, że są znaki, które trzeba nosić – takie jak opaska, ale są i takie, których lepiej nie nosić na odzieniu. Na przykład znak Polski walczącej. Sowiniec napisał, a powołał się przy tym na jakiś samozwańczy komitet, że to jest profanacja prawie i lepiej by tylko komandosi z Lublińca nosili ten znak. Na koszulkach mieć go nie wolno. Dlaczego? Może dlatego, że takiej opaski nikt nie będzie zakładał na co dzień i trzeba na nią wydać specjalnie pieniążek. Mały pieniążek, ale jednak wydać, a jak się imprezę umasowi, to będzie jakiś zysk, a do tego jeszcze można będzie obserwować ilu ludzi porwała idea noszenia opasek. Polskę walczącą zaś każdy może sobie nadrukować na koszulkę we własnym zakresie, albo skorzystać z zaprzyjaźnionego zakładu gdzie wykonuje się takie rzeczy. I w ten sposób ominąć centralny system dystrybucji patriotycznych gadżetów. No i robi się kłopot, bo jak to tak, każdy może być patriotą, nosić Polskę walczącą na piersi i żadnego grosza od tego nie odprowadzać? Tak, panie tego nie może być….I o tym, by tę patologię wreszcie zlikwidować napisał nam parę dni temu Sowiniec.

Wracajmy do książki Sakiewicza. Ja nie mogę się powstrzymać od zacytowania wprost tych recenzji, które dali temu dziełu Wolski z Kaczyńskim. Oto one:

 

Praca Tomasza Sakiewicza potwierdza fundamentalną prawdę, że jako naród nie urodziliśmy się wczoraj, współczesna myśl polityczna opiera się na kontynuacji dokonań przodków, historia zaś, którą aktualna władza pragnie wycofać z programów szkolnych, jest jednym z naszych największych „bogactw naturalnych”.

            Marcin Wolski

 

 

Dorobek Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w polityce zagranicznej Polacy mogą docenić dopiero teraz. Zabrakło przywódcy, który potrafił jednoczyć narody Europy Środkowo-Wschodniej przeciwko rosyjskiemu imperializmowi. Ta książka może być początkiem dokumentowania tego dorobku.

            Jarosław Kaczyński

 

Jak widzimy wypowiedź prezesa jest bardzo stonowana – ta książka może być...Otóż nie może, bo 152 strony refluksji nie mogą być początkiem niczego. Jeśli zaś idzie o jednoczenie narodów w I RP trzeba by wyśledzić kto pierwszy rozpoczął lansowanie owej hucpy. Przypominam tylko, że akademia do dziś utrzymuje, że przez XIX wiekiem nie istniało pojęcie narodu w dzisiejszym znaczeniu. Ja się ciągle o ten argument potykam. Tak więc narodów nie było, a I RP już je jednoczyła pod przywództwem Lecha Kaczyńskiego.

Nie chcę odwoływać się do zbyt odległej przeszłości, ale jak wyglądało to jednoczenie narodów Europy Środkowo-Wschodniej dobrze było widać po wewnętrznej polityce Ukrainy prowadzonej przez Juszczenkę i Julię Tymoszenko. O wszystkim ci ludzie myśleli, tylko nie o jednoczeniu narodów. My zaś, jak ci durnie, albo pijane dzieci, furt im o tym jednoczeniu opowiadamy. Myślę, że tam już nas mają za kompletnych idiotów, a jeśli jeszcze nie, to Sakiewicz przekona ich z całą pewnością, że tym właśnie jesteśmy – bandą gamoni, on zaś jest naszym przewodnikiem.

Powtórzmy więc jeszcze raz – elementy państwowej doktryny ukraińskiej mają wprasowaną w swoją strukturę wrogość wobec tradycji politycznej Rzeczpospolitej. I tego nie zmienimy. Jak wobec tego chcemy się jednoczyć nie tracąc nic z własnej tradycji i traktując ją serio? Trzeba by rozpocząć jakąś poważną dyskusję, ale nie można, bo nikt z osób widocznych na zdjęciach z pierwszych stron gazet tak w Polsce jak i na Ukrainie, o niczym nie decyduje. Tak więc zostaje budowanie hucpy i kłamstwa. Nazywa się to tworzeniem narracji patriotycznej. Opaska za dwa grosze w hurcie i 3 złote w detalu. Testament polityczny na 152 stronach napisany bez zrozumienia czegokolwiek oraz zakaz umieszczania na koszulkach znaku Polski walczącej bez uiszczenia opłaty licencyjnej. Tak to wygląda. A będzie jeszcze gorzej, bo niech – nie daj Bóg – zabraknie Jarosława Kaczyńskiego i pękną ostatnie tamy wstydu. Wolski będzie się przebierał za Jana III Sobieskiego, Lichocka za Marysieńkę, a Sakiewicz za Zagłobę chyba, bo nie bardzo wiem za kogo miałby się przebrać. Wszyscy zaś, którzy będą protestować pójdą siedzieć.

Pora omówić aspekty praktyczno-polityczne prezentowanych zagadnień. Jak pamiętamy z historii, sojusze wojskowe zawierane przez państwa mniejsze, by bronić się przed państwem większym, obywały się bez oprawy propagandowej. Węgrzy walczący w jednej bandzie z Niemcami przeciwko Sowietom nie dostawali do ręki broszur z opisami węgiersko-niemieckiego braterstwa broni. To samo było z innymi sojusznikami Rzeszy. Tradycja współpracy niemiecko-bułgarskiej była stara i miała podłoże ekonomiczne. Trochę inaczej było z Rumunią, ale nikt tam, przy montowaniu tych sojuszy za bardzo nie ideologizował. Dlaczego? Bo Niemcom też bardzo na tych sojuszach zależało. Mamy więc taką zasadę – im więcej propagandy w jakimś języku tym większa pewność, że to ludzie nim mówiący mają być ofiarami i ponosić koszta porozumień. Mamy także pewność, że to politykom mówiącym tym językiem bardziej zależy a utrzymaniu sojuszu niż politykom drugiej strony, bo tamci mają w zanadrzu jeszcze jakieś inne opcje. Tak jest również w naszym przypadku. Po czym ja to poznaję? Czy ktoś może widział gdzieś książkę jakiegoś znanego ukraińskiego dziennikarza, który podnosiłby wyraźnie kwestię pobratania się z Polską i konsumowania wspólnego dziedzictwa polityczno-kulturalnego I RP? Jeśli jest taka książka bardzo proszę o jej zarekomendowanie. W mojej ocenie bowiem tradycja I RP i jej historia jest na Ukrainie traktowana jak sklep samoobsługowy w upadłości. Z półek bierze się co tam akurat komu potrzebne, czasem można wrzucić jakiś grosz do puszki stojącej przy drzwiach, ale przymusu nie ma. Sakiewicz zaś podjął się roboty odźwiernego w tym supersamie.

Na koniec jeszcze jedno. Opis dzieła redaktora Sakiewicza oraz te recenzje ściągnąłem z księgarni Multibook. Przejrzałem przy okazji ofertę tego sklepu i oczom uwierzyć nie mogłem. Oto profesor Ryba, zamiast zająć się uczciwymi badaniami nad jakimś zagadnieniem, na przykład nad zrekonstruowaniem rzeczywistej treści ugody perejesławskiej, napisał książkę o tym, że trzeba koniecznie odkłamać historię. I nawet ponoć odkłamuje. Barbara Fedyszak Radziejowska zaś napisała książkę o tym, że trzeba przemyśleć Polskę na nowo. Myślałem, przyznam szczerze, że doczekam się jakiegoś opracowania dotyczącego kwestii chłopskich po II wojnie światowej, ale nie...eseje o przemyśliwaniu Polski są ważniejsze. I do tego ten Sakiewicz jeszcze…Proszę państwa w ten sposób nie zdobędziecie ani sławy ani pieniędzy. Nikt bowiem nie może wam, w dzisiejszych okolicznościach ekonomicznych, na rynku książki, zapewnić ani jednego ani drugiego. Im zaś więcej opowiada o swoich możliwościach tym mniej może. Te wasze książki przepadną i pies z kulawą nogą się za nimi nie obejrzy. Być może o to chodzi, ale wydaje mi się, że nie. Nie można mówić o sukcesie, jeśli z taką łatwością jak czyni to Sakiewicz szlachtuje się prawdę w imię politycznej doraźności. Wykorzystywanie zaś koniunktur, które nie są waszą własnością nie przyniesie wzrostu sprzedaży, nie może, bo nie macie pojęcia jak te koniunktury obsługiwać, a wasze tytuły naukowe tutaj akurat a nic się nie przydadzą.

Na tym kończę na dziś.

 

Zostawiam Wam kilka nagrań z Bytomia i zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze i do księgarni Tarabuk, no i oczywiściedo sklepu Bereźnicki przy ul. Przybyszewskiego 71 w Krakowie, gdzie można kupić komiksy Tomka.

wywiad z Ewa Staub

https://www.youtube.com/watch?v=bprGhm_N7MY

wywiad ze mną

https://www.youtube.com/watch?v=DKhmQtJrMQM

wywiad Michalkiewicz

https://www.youtube.com/watch?v=oIBZALUxTzI

wywiad Chodakiewicz

https://www.youtube.com/watch?v=-W-2BG6mdmE

 

Antykwariat

https://www.youtube.com/watch?v=eHvzZqxe3U0

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka